Środek tygodnia, zbliża się 9. rano. Chwilę wcześniej do Szkoły Podstawowej nr 154 na warszawskiej Białołęce uczniowie przyjechali na pierwszą lekcję. Teraz nie tylko kilkadziesiąt stojaków, ale też ogrodzenia, latarnie i okoliczne płoty obstawione są rowerami. – Wczoraj jakoś tak wyszło, że dzieci zostawiając rowery, przypinały jeden do drugiego. Odpinanie tego bałaganu skończyło się gdzieś po 16. – mówi dyrektor Sylwester Kolibabski. Jego szkoła to jeden z faworytów „Rowerowego Maja”.
Szkoła jest potężna. W trzech budynkach, na dwie zmiany, uczy się ponad tysiąc dzieci. Główny budynek mieści ponad 400 uczniów i połowa przyjeżdża na lekcje na rowerach. To jeden z obiektów powstałych do obsługi Białołęki, ogromnej i jednocześnie oddalonej od centrum miasta warszawskiej „sypialni”. Rodzice dojeżdżają do pracy albo autobusami i metrem (tramwaj dopiero tam powstaje) albo własnymi samochodami. Tym bardziej imponująca jest szkoła jeżdżąca na dwóch kółkach.
Uczniowie na tysiąc kilometrów– Tak jest przez cały rok. Nawet w zimie. Nie pamiętam dnia, żeby przed szkołą nie było ani jednego roweru – tłumaczy Kolibabski. – W zeszłym roku jeden z naszych czwartoklasistów w dwa miesiące przejechał prawie 1200 km, a cała szkoła w tym czasie 47 tys. Jeżdżą nauczyciele, pracownicy szkoły. Sam mieszkam za lasem, ale jadąc do pracy przejeżdżam na rowerze kilkanaście kilometrów – wyjaśnia, przechodząc obok dziesiątek rowerów.
fot. Jakub Dybalski Bez dyrektora, wcześniej wuefisty, rowerowej szkoły by nie było. To on zaczął namawiać dzieci i rodziców do tej formy dojazdu. Włączył rowery do zajęć WF–u, zaczął organizować konkursy, rozbudowywał infrastrukturę szkolną. 50 stojaków rowerowych wyprosił w ZTM–ie. Inne szkoły ich nie chciały. Teraz to o wiele za mało jak na potrzeby jego placówki.
WF z piłkarzem LegiiTo jedna z 55 warszawskich szkół,
które biorą udział w „Rowerowym Maju” czyli konkursie, w którym szkoły z ośmiu miast Polski (poza Warszawą i Gdańskiem, gdzie dwa lata temu powstała ta idea, też m.in. z Wrocławia, Zamościa czy Elbląga) przez cały maj rywalizują o miano tej najbardziej przyjaznej rowerom. Uczniowie przyjeżdżają na lekcje na jednośladach, za każdy przyjazd zbierają naklejki. Dla najlepszych przewidziano nagrody indywidualne, dla klasy (np. komplet rowerów) i dla całej szkoły (zadaszony parking rowerowy, mini miasteczko ruchu drogowego). W stolicy w konkursie bierze udział co czwarta placówką. W Gdańsku, który nie bez powodu uchodzi za najbardziej „urowerowione” polskie miasto – wszystkie.
fot. Jakub Dybalski Warszawscy urzędnicy wymyślili dodatkowe nagrody. – Takie, których sami uczniowie kupić by nie mogli – zaznacza szef ZDM Łukasz Puchalski. Najlepsze klasy będą mogły m.in. spędzić dzień w Centrum Nauki Kopernik, odwiedzić redakcje Gazety Wyborczej czy Radia Dla Ciebie. Multikino przeznaczyło na nagrody 600 biletów. LangTeam zaprosi wybraną klasę na profesjonalny trening kolarski a także na trybunę honorową podczas Tour de Pologne. Hitem może okazać się za to lekcje WF-u, które we wrześniu poprowadzą… piłkarze Legii Warszawa. Najlepsze klasy odwiedzą też stadion przy Łazienkowskiej i zostaną zaproszone na mecz.
Jeżdżą wszyscyWystarczy jeden rzut oka, żeby zdać sobie sprawę, że „154–ka” to jeden z faworytów. Kolibabski przyznaje, że „Rowerowy Maj” to coś, co świetnie współgra z tym, co u niego robi się już od lat. Dzieci wzajemnie się napędzają. Namawiają też do jeżdżenia na rowerze rodziców, co, jak mówi Puchalski, jest jednym z pośrednich celów akcji. – Większość i tak przyjeżdża na lekcje samodzielnie. Trochę mamy z tym problem, bo takie małe dzieci, bez karty rowerowej, teoretycznie nie powinny jeździć na rowerze bez opieki. Ale świetnie sobie radzą, a gdybyśmy nie robili tej akcji to… i tak by jeździły – mówi dyrektor.
fot. Jakub Dybalski Najbardziej oporni są rodzice. Ale i to się zmienia. Zresztą nie mają wyjścia. Parking pod szkołą jest niewielki, ledwo na kilkanaście samochodów. Gdyby wszyscy rodzice chcieli przyjechać samochodami, zwyczajnie by się nie zmieścili. Rowery, to właściwie w tym miejscu przyjemna konieczność. Dyrektor zresztą myśli o kupieniu rowerów dla pracowników, a także zatrudnieniu osoby, która zajmowałaby się rozwożeniem dokumentów między trzema (a od jesieni też czwartym) budynkami szkoły. Białołęcka podstawówka stanie się jeszcze bardziej rowerowa niż do tej pory.