– Autobusów w Polsce nie prowadziłem. Nie wiem nawet czy moje prawo jazdy obowiązuje na polskich drogach. Ale ostatnio jechałem jako pasażer na trasie do Gdańska. Dzięki temu na własne oczy mogę sprawdzić jak wygląda poziom obsługi – mówi w rozmowie z Transportem–Publicznym.pl Brian Souter, właściciel marki PolskiBus.
Firma PolskiBus zostanie nagrodzona podczas zbliżającego sie Kongresu Transportu Publicznego (30 października w Bydgoszczy) nagrodą w kategorii "najlepszy przewoźnik". O tym, za co zostanie uhonorowana,
możecie przeczytać tutaj.
Jakub Dybalski, Transport-Publiczny.pl: Dlaczego na robienie biznesu poza Wielką Brytanią lub krajami, w których mówi się po angielsku, wybrał pan właśnie Polskę?Brian Souter, szkocki biznesmen i filantrop, założyciel i właściciel PolskiegoBusa: Jakieś pięć jak temu moja firma, która zajmuje się inwestycjami zaczęła się rozglądać za spółkami transportowymi. Przyglądaliśmy się polskim PKS–om. Ale te firmy wyglądały na bardzo niedoinwestowane, z mocno przestarzałą flotą, bez jasnej strategii. Były też spółki w nieco lepszej kondycji, ale w skali całego kraju sytuacja była bardzo zróżnicowana. Oryginalnie pomysł polegał na tym, żeby część z nich kupić i na bazie infrastruktury i taboru prowadzić usługi. Ale w końcu doszliśmy do wniosku, że trzeba zacząć od zera.
System jest stosunkowo otwarty, podobnie jak rynek. Myślę że w Polsce jest dobra atmosfera dla inwestycji. W dodatku pracownicy są bardzo dobrze wykształceni. To są rzeczy, na które zwraca się uwagę, gdy chcesz gdzieś zainwestować.
Dlaczego więc nie Czechy, czy Słowacja?– To nie są tak duże kraje jak Polska, z tak dużą liczbą mieszkańców. W dodatku pod względem geograficznym Polska jest dla firm transportowych absolutnym marzeniem. Z centralnie położoną Warszawą, będącą początkiem rozchodzących się połączeń do innych miast.
To są źródła sukcesu PolskiegoBusa w Polsce? Bo chyba można uznać, że Polacy was polubili?– To rzeczywiście projekt, który na razie bardzo się nam udaje. Mam wrażenie, że tutaj była gigantyczna, niezaspokojona potrzeba, by istniały takie właśnie usługi. W Polsce są nieźli przewoźnicy zarówno publiczni, jak i prywatni. Kłopotem jest zwartość usług. Nie było ogólnokrajowej marki, która byłaby gwarancją, że gdy kupisz bilet, to dojedziesz z miejsca na miejsce. Marka ma ci gwarantować pewność, punktualność, komfort, dostępność cenową. To wszystko zapewniamy w PolskimBusie. Sukces nie był trudny, bo Polacy byli przygotowani na tego typu usługę. Stworzyliśmy dodatkowy ruch w przewozach autobusowych, dzięki nam ludzie częściej podróżują. To widać w statystykach. Niektórzy rezygnują z podróży samochodem, korzystając z naszych autokarów. Kilka procent naszych pasażerów w ogóle wcześniej nie podróżowała, ale 30–40 proc. twierdzi, że dzięki nam podróżuje częściej. Wypełniliśmy niszę.
Coś pana zaskoczyło w tym, jak funkcjonują przewozy autokarowe w Polsce?– Chyba nie. Chociaż ciekawym zjawiskiem są kierunki w jakich jeżdżą Polacy. Nasi pasażerowie zwykle na początku weekendu wyjeżdżają z dużych miast, a pod koniec do nich wracają. W Wielkiej Brytanii jest odwrotnie.
Jeździ pan czasem PolskimBusem?– Jako pasażer tak. Ale autobusów w Polsce nie prowadziłem. Nie wiem nawet czy moje prawo jazdy obowiązuje na polskich drogach [w rodzinnej Szkocji Souterowi zdarza się prowadzić autokar własnej firmy – red]. Ale ostatnio jechałem np. na trasie do Gdańska. Dzięki temu na własne oczy mogę sprawdzić jak wygląda poziom obsługi.
Sprawdza pan incognito?– Nie zawsze, czasami. Ale od jazdy incognito są nasi „mystery shopperzy”. Często z nich korzystamy.
Standard w polskim busie to uśmiechnięta stewardesa, która do tej pory kojarzyła się raczej z liniami lotniczymi, a w żaden sposób z przewozami autobusowymi. Nie mieliście kłopotów ze znalezieniem pracowników, którzy będą przygotowani by wypełniać ten standard?– Jeśli chodzi o obsługę pasażerów, to nie mieliśmy żadnych. Tak jak wspomniałem w Polsce pracownicy są świetnie wykształceni i gotowi do postępowania w myśl naszych zasad. Większy problem był z kierowcami. Tych jest mniej, bardzo często to byli kierowcy PKS–ów. Czasem zdarzało się, że… nie byli przyzwyczajeni do takiej obsługi pasażera, jakiej wymagamy. Ale tak było na początku. Teraz już się to nie zdarza.
Jakim cudem zarabiacie, sprzedając bilety czasem za złotówkę, a zwykle za ok. 30 zł?– Kluczowa jest ilość. Ale też przekonanie, że próbując budować rynek nie możemy być zbyt chciwi. Sprzedając bilety korzystamy z systemu podobnego do używanego przez linie lotnicze. Ale mimo wszystko mamy pewien limit jeśli chodzi o cenę biletu. Bilet lotniczy np. w weekend jest bardzo drogi. Nam zależy na tym, by cena nie przekraczała rozsądnego poziomu. Nasz pasażer nie może mieć poczucia, że przepłacił za usługę. Bo dziś na nim zarobimy, ale następnym razem z nami nie pojedzie.
Czy ma pan w planach poszerzenie oferty w Polsce o inne rodzaje transportu, np. kolejowy, albo lotniczy? A może PolskiBus spróbuje powalczyć o obsługę jakichś linii miejskich?– Rzeczywiście zajmuję się nie tylko przewozami autobusowymi [w Wielkiej Brytanii firma Briana Soutera obsługuje m.in. linie szybkiej kolei między Londynem a Manchesterem – red.], ale na razie w Polsce naszym biznesem jest PolskiBus. Co do autobusowych linii miejskich, to z taką działalnością byłby problem, bo nie moglibyśmy korzystać z tego co jest naszą największą zaletą, czyli sprzedawaniem usług pod własną marką. Jeśli chodzi o linie kolejowe, to ewentualne zaangażowanie się w to ma sens tylko jeśli moglibyśmy robić to pod własnym szyldem.
Kogo uważa pan za głównego konkurenta? Kolej? Samoloty? Innych przewoźników autobusowych?– W ogóle nie patrzę na to w ten sposób. Dla mnie najlepszą sytuacją jest taka, w której pasażer ma wybór. Wspomniałem o połączeniu kolejowym między Londynem a Manchesterem. Na tej samej trasie mamy połączenie autobusowe Megabus, które jest dużo tańsze. Pasażerowie korzystają z obu tych połączeń. Jeśli pasażer będzie miał dużą ofertę, to będzie chciał jeździć, to będzie korzystne dla wszystkich.
Nagroda dla PolskiegoBusa zostanie przyznana podczas
Kongresu Transportu Publicznego w Bydgoszczy, który odbędzie się 30 października.