1 grudnia na ulice Bydgoszczy nie wyjechały autobusy i tramwaje w barwach miejskiego MZK. Kierowcy domagają się przywrócenia na stanowisko byłego prezesa spółki. Ten, który pełni funkcję od zeszłego tygodnia, został dziś rano w siedzibie MZK wygwizdany.
– Kierowcy siedzą w autobusach, potworzyły się grupki i rozmawiają – powiedział Transportowi–Publicznemu Marek Napierała, szef zakładowej „Solidarności”. – Cel jest jeden. Przywrócenie na stanowisko byłego prezesa MZK Bydgoszcz Pawła Czyrnego. Pan Niedźwiecki nawet rano był w spółce ale został wygwizdany – tłumaczy i dodaje, że strajk potrwa aż do skutku.
W Bydgoszczy transport publiczny zapewnia blisko 230 autobusów i prawie 120 tramwajów. We wtorek na ulice miasta wyjechało tylko ok. 30 autobusów należących do prywatnego przewoźnika KDD Trans, zdecydowana większość autobusów i wszystkie tramwaje pozostały w zajezdniach razem z kierowcami.
Protest w dwa dniStrajk wybuchł znienacka. W zeszłym tygodniu do dymisji podał się dotychczasowy szef tutejszego MZK Paweł Czyrny. Powodem miała być niezgoda na proponowane stawki za wozokilometr w nowej umowie z miastem. Zastąpił go niedawny wiceprezydent miasta Łukasz Niedźwiecki. – Czyrny postawił spółkę na nogi. Tymczasem Niedźwiecki o transporcie w Bydgoszczy opowiadał bzdury, aż szkoda mówić… Chodziło o podzielenie spółki i zajezdni – tłumaczy Napierała. Dodaje, że w przypadku stawek za wozokilometr miasto dąży do wyrównania ich z poziomem stawek obowiązujących w umowie z KDD, a te są według niego tak niskie, że tamtejsi kierowcy muszą pracować na „śmieciówkach”. Już w poniedziałek autobusy i tramwaje wyjechały na ulice miasta z kartkami z napisem „protest” na szybach. Dziś nie wyjechały w ogóle.
Co istotne Napierała przyznaje, że strajk nie jest prowadzony przez związki zawodowe, a te jedynie „wspierają” załogę. Ogłoszenie strajku przez związki wymagałoby przeprowadzenia procedury związanej z wejściem w spór zbiorowy, a to wymagałoby czasu. Mimo to obie największe centralne informują o strajku i wspierają go.
Jeździ tylko KDDJak informuje lokalna Gazeta Wyborcza pasażerowie rano stali na przystankach nieco zdezorientowani i narzekają na brak połączeń komunikacyjnych. Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy poinformował, ze działają tylko linie 52, 54, 55, 56, 58, 65, 67, 69, 70, 73, które są obsługiwane przez KDD i jeżdżą z częstotliwością od co 12 minut, do nawet co godzinę. ZDMiKP uruchomiło też, korzystając z autobusów KDD dwie linie zastępcze za linie tramwajowe. Jeżdżą na trasach: Las Gdański - Glinki (T4) oraz Rondo Toruńskie – Łęgnowo (T6).
– Mogę jedynie przeprosić pasażerów, ale my naprawdę nie mamy innego wyjścia – tłumaczy Napierała.
Powrót prezesa?Na razie nie wiadomo jak długo potrwa strajk, bo nie widać możliwości porozumienia. Strajkujący nie chcą rozmawiać z Niedżwieckim. – Gdyby miał choć trochę ambicji to podałby się do dymisji – mówi Napierała i podkreśla, że celem nie jest odwołanie obecnego, ale powrót poprzedniego prezesa, którego kierowcy uważają za osobę, która wyprowadziła spółkę z długów i zapewniła jej stabilność.
Gdy zadzwoniliśmy do ratusza z prośbą o komentarz odpowiedzialnego za komunikację w Bydgoszczy wiceprezydenta Mirosława Kozłowicza usłyszeliśmy, że jest niedostępny, bo "sytuacja jest dynamiczna". Tuż po 11. strajkujący spotkali się
z prezydentem Bydgoszczy Rafałem Bruskim.