W chińskim mieście Chongqing część chodnika podzielono. Jedna strona białej linii w niczym nie różni się od tysięcy chodników na całym świecie. Oznaczenia po drugiej wskazują, że to miejsce tylko dla osób ze wzrokiem wbitym w smartfona.
50–metrowy fragment chodnika w prawie 5–milionowym Chongging nie zmienił może radykalnie sposobu poruszania się po mieście, ale zyskał zainteresowanie mediów. Wyznaczony został przy ulicy chętnie odwiedzanej przez turystów, bo mieszczą się przy niej kopie europejskich budynków. Ale zwiedzający często zamiast patrzeć pod nogi albo na budynki, gapili się w ekran smartfona, lub tabletu. – Wydało się nam to potencjalnie niebezpieczne – twierdzi Long Cheng, rzeczniczka dewelopera zarządzającego miasteczkiem, która wpadła na pomysł odseparowania ruchu pieszego, od ruchu smartfonowego.
Idea ma rzecz jasna wymiar głównie promocyjny i trudno spodziewać się, że ktoś z nosem w smartfonie i słuchawkami na uszach w ogóle zwróci uwagę na oznaczenia na chodniku, skoro nie zwraca uwagi na nic wokół. Cheng nie ukrywa, że zainspirował ją lipcowy eksperyment z Waszyngtonu, gdzie telewizja National Geographic, na potrzeby kręconego właśnie filmu dokumentalnego, przeprowadziła eksperyment. Filmowcy wymalowali na chodniku pas dla posiadaczy telefonów komórkowych (z napisem: „telefony komórkowe: idziesz na własne ryzyko”). Mało kto zwracał na niego uwagę, a jeśli już, to fotografował go i wrzucał focię z ciekawostką na facebooka.
Happening z Chongqing zwraca jednak uwagę na coraz poważniejszy problem w wielu miastach na świecie. O tym, że korzystanie z telefonu podczas jazdy samochodem jest niebezpieczne, powszechnie wiadomo (w USA jedna czwarta wypadków drogowych jest związana z używaniem telefonu). Coraz częściej smartfony, pozwalające na jednoczesne wysyłanie maila, słuchanie muzyki i rozmowę, stwarzają niebezpieczeństwo dla pochłoniętych nimi bez reszty pieszych.
źrodło: chinadaily.com.cnGdy kilka lat temu specjaliści z Uniwersytetu w Ohio zaczęli badać to zjawisko, odkryli, że tylko w 2008 r. ok. tysiąc pieszych w Stanach Zjednoczonych trafiło na pogotowie w wyniku urazów spowodowanych przez to, że rozmawiając przez telefon upadli, poślizgnęli się albo weszli na coś w czasie spaceru. To dwa razy więcej niż rok wcześniej i cztery razy więcej niż dwa lata wcześniej.
Psychologowie uważają, że w przeciwieństwie np. do żucia gumy, które jest czynnością automatyczną, korzystanie ze smartfona angażuje mózg w takim stopniu, że istotnie osłabia to uwagę. Na uniwersytecie w Waszyngtonie kilka lat temu pewien ze studentów, w ramach eksperymentu pod okiem swojego profesora, przebrał się za klauna i na monocyklu jeździł po kampusie. Mniej więcej połowa przepytywanych potem przechodniów przyznała, że widziała klauna. Ale wśród osób rozmawiających przez telefon, zauważyło go tylko ok. 25 proc.
W grudniu zeszłego roku australijskie media rozpisywały się o kobiecie, która spacerując, zapatrzona we własny tablet… spadła z mola w Melbourne. Na molu było mnóstwo ludzi, więc szybko wezwano policję, która pechową spacerowiczkę wyciągnęła z wody po 20 minutach (rychło w czas, bo poza tym, że nie patrzyła gdzie idzie, jak się później okazało, nie umiała pływać). Nie wiadomo dlaczego obecni w tamtym miejscu sami nie próbowali jej pomóc. Może molo było wysokie, może robili zdjęcia…