13 i 14 października w Tatrach przetestowano prototypowy wóz ze wspomaganiem elektrycznym, który ma rozwiązać problem przemęczonych koni, ciągnących turystów w drodze do Morskiego Oka. Jak informuje Tatrzański Park Narodowy, testy wypadły w 100 proc. pomyślnie. Z kolei przedstawiciele Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka wskazali na pewne niedoróbki, które muszą zostać poprawione, by wóz był bezpieczny dla koni i pasażerów.
Elektrowóz, nazywany także wozem hybrydowym, co jest o tyle zasadne, że to pojazd o napędzie konno–elektrycznym, to efekt rozstrzygniętego w lutym przetargu, w którym TPN zamówił prototyp takiego urządzenia w poznańskiej firmie Activ Electronik. To efekt powtarzających się co jakiś czas burz wywoływanych w mediach przy okazji śmierci koni, które wożą turystów na trasie między Palenicą Białczańską a Morskim Okiem, a także efekt kompromisu między woźnicami, dla których wożenie ludzi to praca, a ekologami,
którzy uważają, że konie są zamęczane na śmierć. Kosztem elektrowozów mają się podzielić fiakrzy i TPN.
Wóz z zewnątrz niewiele różni się od tych tradycyjnych. Działa podobnie jak… elektryczne rowery, których 100 od przyszłego roku będzie jeździło po Warszawie w ramach Veturilo. Pojazd automatycznie będzie rozpoznawał nachylenie terenu i wtedy włączał wspomaganie elektryczne uzależnione od tego jak jest stromo. Jedną z obaw ekologów było, że fiakrzy w ogóle nie będą włączać wspomagania elektrycznego. – Myślę, że te wątpliwości rozwialiśmy. System jest autonomiczny, będzie włączał się sam i będzie niezależny od kierującego pojazdem. Na tym nam zależało – mówi Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Testy z pełnym obciążeniem (13 pasażerów plus woźnica) przeprowadzono 13 października w Bukowinie Tatrzańskiej i dzień później na trasie do Morskiego Oka. W Bukowinie konie ciągnęły wozy nawet na kilkunastoprocentowych nachyleniach, czyli znacznie większych niż te na drodze nad tatrzański staw. TPN podsumował testy na swoim profilu facebookowym, informując, że napęd sprawdził się w 100 proc., ale zapowiadając, że testy będą kontynuowane tak, by sprawdzić pojazd w każdych warunkach atmosferycznych. Z kolei Stowarzyszenie Przewoźników do Morskiego Oka przyznało, że wóz ma jeszcze szereg niedoróbek, które wymagają dopracowania, ale też było zadowolone z testów.
TPN zaznacza, że dopiero gdy opracowany prototyp będzie całkowicie spełniał wymagania, zostanie kupiony przez Parki i fiakrów. Jego koszt szacuje się na ok. 200 tys. zł. Zgodnie ze specyfikacją przetargową został zbudowany tak, by akumulatory nie stanowiły zagrożenia dla parku, np. w postaci wycieków. Jeśli w wozie dojdzie do awarii, strażnicy zostaną o tym automatycznie zawiadomieni.
Pomysłem ekologów na rozwiązanie problemu koni znad Morskiego Oka, było zastąpienie ich elektrycznymi wózkami, podobnymi do meleksów. To wywołało jednak duży sprzeciw nie tylko stowarzyszenia woźniców, ale też hodowców koni, bo skutkowałoby w praktyce likwidacją hodowli 300 koni.
Więcej zdjęć z testów w serwisie koniemorskieoko.pl