W Gdyni – odwrotnie niż w Lublinie. Liczba pasażerów komunikacji miejskiej na przestrzeni 10 lat poleciała na łeb, na szyję. Organizator przewozów tłumaczy, że to m.in. przez likwidację stoczni. Ale czy wyłącznie?
Według najnowszych danych GUS, w ubiegłym roku z komunikacji miejskiej w całej Polsce korzystaliśmy 3,6 mld razy. To o 6 proc. mniej niż rok wcześniej i najmniejsza liczba pasażerów od 10 lat. Te informacje skłoniły nas do zapytania władz kilkudziesięciu największych miast w Polsce, jak na przestrzeni ostatnich lat zmieniły się dane dotyczące liczby pasażerów komunikacji miejskiej. Dwa dni temu, na początek naszego cyklu, przedstawiliśmy dane z Lublina, zgodnie z którymi na przestrzeni raptem 5 lat
liczba pasażerów zwiększyła się o połowę. Dziś dane przeciwstawne – z Gdyni.
W 2004 r. liczba pasażerów gdyńskiej komunikacji wyniosła 111,7 mln pasażerów, w 2013 r. – 89,0 mln, to oznacza, że nastąpił spadek o 20,3%. ie w każdym przypadku podwyżka cen biletów wpływała na spadek liczby pasażerów.
Gdynia nie ustala cen biletów samodzielnie– Od 2008 r. ceny biletów komunikacji miejskiej nie są ustalane przez Gdynię autonomicznie decyzje w tym zakresie zapadają w odniesieniu do całej aglomeracji, na forum Metropolitalnego Związku Komunikacyjnego Zatoki Gdańskiej [należą do niego ZTM Gdańsk, ZKM Gdynia i MZK Wejherowo – red]. Te same zmiany taryfy w obydwu największych miastach metropolii odmiennie wpłynęły na wielkość przewozów. W Gdańsku liczba pasażerów wzrosła, w Gdyni spadła – zauważa Marcin Gromadzki, rzecznik ZKM Gdynia. Władze Gdańska nie przekazały nam jeszcze szczegółowych danych nt. zmian liczby pasażerów w ostatnich latach; domniemywać natomiast należy, że na wzrost liczby podróżnych miało wpływ m.in. otwarcie linii tramwajowej na Chełm (w 2007 r.), a później jej przedłużenie na Łostowice (w 2012 r.).
Skąd bierze się spadek liczby pasażerów gdyńskiej komunikacji? – Zmiana wielkości przewozów uzależniona jest od wielu różnych czynników, m.in. takich jak ceny paliw, wzrost liczby zarejestrowanych samochodów osobowych, wysokość wynagrodzeń, priorytety w ruchu, itp. W Gdyni największe spadki przewozów wystąpiły w momencie likwidacji Stoczni „Gdynia” i podczas kryzysu gospodarczego: już od końcówki 2008 r. do końca 2009 r. – zauważa Marcin Gromadzki.
Zwrócić należy jednak uwagę, że wspomniana likwidacja Stoczni Gdynia (i zwolnienia grupowe kilku tysięcy pracowników) miała miejsce w 2009 r., a lawinowy spadek liczby podróżnych nastąpił w minionych latach jeszcze dwukrotnie: w 2005 i 2011 r.
Wszystkie grzechy gdyńskiej komunikacjiTrzeba zauważyć, że spadek liczby pasażerów ZKM Gdynia następuje pomimo tego, że – co zresztą
wielokrotnie krytykowaliśmy na naszym portalu – gdyńskie autobusy i trolejbusy „konkurują” z SKM. Szereg tras autobusów i trolejbusów poprowadzonych jest niemalże równolegle do przebiegu linii kolejowej (niewiele wskazuje, by uruchomienie Pomorskiej Kolei Metropolitalnej zmieniło tę sytuację). Innym mankamentem gdyńskiej komunikacji – ale ten problem dotyczy akurat całego Trójmiasta (a w Gdańsku, jak już wcześniej wspomniano, liczba pasażerów komunikacji miejskiej wzrosła) – jest też
chaotyczny system taryfowy. Równolegle do siebie funkcjonują taryfy miejskie (gdańska, gdyńska, wejherowska, tczewska), taryfy przewoźników kolejowych (SKM, PR) i jeszcze dodatkowo bilety metropolitalne. Tu także nie ma żadnych widoków, by ta sytuacja w najbliższym czasie została uporządkowana.
Bez żadnych wątpliwości, jest to czynnik, który nie zachęca do podróżowania komunikacją miejską w skali całego Trójmiasta. Dużo do życzenia pozostawia też kwestia
synchronizacji rozkładów jazdy komunikacji miejskiej z SKM.