Zła sytuacja taborowa Tramwajów Śląskich zmusiła przedsiębiorstwo do intensywnych w ostatnich latach zakupów wagonów używanych. Aż co czwarty wagon jeżdżący dziś po górnośląskiej sieci spędził młodość w innym mieście. Zakup dwukierunkowych wozów z Frankfurtu nad Menem pozwolił też na sprawniejszą organizację transportu w czasie remontów.
Tabor Tramwajów Śląskich początku XXI wieku prezentował się katastrofalnie. Wagony generacji 105N przez lata eksploatacji nie przechodziły żadnych większych modernizacji, a wysłużone przegobowe 102Na właśnie wyjeżdżały swoje ostatnie kilometry. Dostawy Citadisów 116Nd z lat 2000 – 2001 nie pozwoliły na radykalną poprawę tego stanu, 17 fabrycznie nowych wagonów z chorzowskiego Konstalu stanowiło ledwie kilka procent liniowych wozów przedsiębiorstwa.
Na Śląsk zamiast na złom O skali problemu najlepiej świadczy fakt, że zaradzono mu ściągając na Śląsk wagony, które... w innym polskim mieście przeznaczono pierwotnie do kasacji. Śląskie „stopiątki” zostały bowiem częściowo zastąpione tramwajami tego samego typu z Krakowa. Pierwsze dwa z małopolskich konstali przybyły na Śląsk w zamian za wypożyczony do MPK Kraków skład dwukierunkowych 111N, który obsługiwał zakończoną wówczas ślepo nowo otwartą trasę na ul. Pawią.
„Zastępcze” wagony trafiły do zajezdni w Gliwicach i po kilku dniach bez specjalnych przygotowań, w krakowskim malowaniu, wyjechały na trasy. Były w dużo lepszym stanie technicznym i wizualnym niż tabor eksploatowany tam od nowości, więc TŚ zdecydowały się na odkupienie wagonów, które w Krakowie stały się zbędne po dostawach niskopodłogowych bombardierów. Łącznie w latach 2006 – 2009 na Górny Śląsk trafiło aż 37 używanych „stopiątek”, które wprowadzano do ruchu praktycznie nie dokonując w nich żadnych zmian. Ostatni jeździł po GOP w krakowskich barwach aż do 2012 roku. Część spośród kupionych wówczas tramwajów została już skasowana.
Dwukierunkowe pre-metro Kolejne dostawy wiązały się już z wprowadzeniem na śląską sieć nowych typów wagonów. W styczniu 2010 do TŚ trafił pierwszy wagon nietypowej serii Pt eksploatowany wcześniej we Frankfurcie nad Menem. Dwukierunkowy, trzyczłonowy tramwaj z fabryki Duewag został wyprodukowany zgodnie ze standardami tzw. pre-metra z wysokimi peronami, stąd też jego drzwi znajdują się na sporej wysokości. Przy normalnych przystankach konieczne jest wysunięcie dodatkowych schodów.
Wagon ten trafił początkowo tylko na testy, które wypadły pomyślnie – duewag nie sprawiał większych problemów eksploatacyjnych. W tym samym roku TŚ kupiły więc 10 wagonów tej serii wyprodukowanych w latach 1972 – 73, z czego osiem weszło do eksploatacji liniowej (pozostałe służą jako dawcy części). Kolejnych pięć przyjechało na przełomie roku 2012 i 2013. Niektóre wciąż czekają na modernizację połączoną z dostosowaniem do polskich norm. Te wyposażone w dwie kabiny i drzwi po obu stronach wagony znakomicie sprawdzają się tam, gdzie ze względu na remonty nie można zawrócić na pętli. Obecnie kursują m.in. na
zakończonej w Niwce linii 26.
Wagony jak w Krakowie, ale z WiedniaRównolegle trwały dostawy znanych z Krakowa wagonów serii E1. Tym razem tramwaje nie trafiły jednak na Śląsk z Małopolski, a od pierwotnego właściciela – z Wiednia. W 2011 i 2012 roku TŚ kupiły łącznie 30 sztuk wagonów z zakładów Lohner i SGP, z czego aż 29 wprowadzono do ruchu. Już na Śląsku tramwaje przeszły spore modernizacje – oprócz kontrowersyjnych zmian wizualnych ściany czołowej zmienione zostały m.in. przetwornice, akumulatory, pulpity motorniczych i wyposażenie wnętrza. TŚ zamontowały także nowe wyświetlacze.
Wiedeńskie dwuczłonowe „helmuty” są pierwszymi od czasu wycofania wozów 102Na pojazdami tej wielkości. Trwała i sprawdzona konstrukcja pozwoli z pewnością na jeszcze kilka lat eksploatacji. Pasażerom zaś zapewniony jest zdecydowanie większy niż w wyeksploatowanych wagonach 105Na komfort.
Zakupiono przede wszystkim czas Dwunastoletnia przerwa w dostawie fabrycznie nowych tramwajów wymusiła poszukiwanie alternatywnych źródeł dostaw. Sprowadzenie używanych wozów bez wątpienia pozwoliło uniknąć TŚ zapaści taborowej i utrzymać ciągłość przewozów na podobnym poziomie. Spółka kupiła więc przede wszystkim trochę czasu do momentu, w którym konieczna okaże się wymiana tramwajów na nowe. Potrzeby wciąż są bowiem dużo większe niż jest w stanie zaspokoić
kontrakt z bydgoską Pesą.