Kreatywne przedsięwzięcia doskonale wpisują się w postindustrialną architekturę Polskich Kolei Państwowych. A te chętnie oddają swoją przestrzeń potrzebującym artystom. Jednak żeby inwestycja się udała, potrzebne jest coś więcej niż tylko dobra cena.
Obdrapane ściany pomazane przekleństwami i inicjałami. Zewsząd zapach moczu i brudu. Obrzydliwe lamperie, połamane ławki, odpadający tynk. Taki widok zastała sześć lat temu Ewa Jaskólska na stacji PKP Falenica. Przeciętny człowiek wyszedłby szybkim krokiem, zatykając nos. Ona spojrzała na budynek zupełnie z innej perspektywy, oczami wizjonera.
Dziś nie ma już dworca PKP Falenica. Na jego miejscu stoi kino nazwą nawiązujące do swojego poprzedniego życia – Stacja Falenica. – Trudno było znaleźć miejsce, które spełniałoby nasze oczekiwania. Chodziło na przykład o odpowiednią wysokość sufitów, bez słupków podtrzymujących strop. Jednocześnie zależało nam na obiekcie z duszą – opowiada o swoich poszukiwaniach Jaskólska.
Stacja Falenica jest jedynym kinem studyjnym i jednocześnie kino-kawiarnią w warszawskim Wawrze i jedynym kinem na dworcu w Polsce. Ewa razem z mężem i przyjacielem chciała założyć kino, ale w zupełnie innym miejscu, najlepiej gdzieś w centrum Warszawy. Szukała, szukała i nic… Po pół roku trafiła na ogłoszenie na stronie Polskich Kolei Państwowych. Po kilku dniach wiedziała, że jej marzenie się spełni. Zamiast w Śródmieściu kino powstało w zielonej dzielnicy Warszawy na jej obrzeżach, a remont trwający rok okazał się nie lada wyzwaniem.
– W sumie wywieźliśmy 17 kontenerów gruzu – Ewa wspomina z uśmiechem. Udało się. Dziś w dawnym holu biletowym znajduje się sala kinowa mieszcząca kilkanaście eleganckich stolików z wygodnymi fotelami i wielki ekran, na którym wyświetlane są filmy. Pomieszczenie może służyć również za galerię (w Stacji od czasu do czasu odbywają się wernisaże) lub salę bankietową. Druga część kino-kawiarni to bufet i czytelnia, w tym miejscu niegdyś były pomieszczenia biurowe PKP, te jednak były w fatalnym stanie – wszystko trzeba było wyburzyć i postawić od nowa. Choć zarówno Koleje jak i sama Jaskólska chwalą sobie współpracę, to remont musiała przeprowadzić sama.
– Reguły były proste, wiedzieliśmy że nakłady finansowe w dużej mierze będziemy musieli ponieść sami – tłumaczy bez żalu. Dostali tylko nowe drzwi i okna, bo tylko te stanowią nieodłączny element budynku.
PKP: Takich budynków mamy wielePolskie Koleje Państwowe podobnych budynków mają więcej. – Mamy wiele ciekawych obiektów pod wynajem, np. wieża ciśnień w Ożarowie czy Otwocku, lokale na ulicy Kolejowej w Warszawie – wymienia Justyna Łoniewska, Naczelnik Wydziału Komercjalizacji PKP. Pomimo konkurencyjnych cen, atrakcyjnej lokalizacji i modnego ostatnio postindustrialnego charakteru zabudowy, budynki w większości stoją puste i niszczeją. Na stronie spółki widnieje ponad 50 podobnych ogłoszeń – ofert przetargowych. – Wpływają do nas zapytania o takie budynki, ale nie ma tego dużo. Kiedyś te miejsca pełniły różne funkcje, dziś musimy je jakoś zagospodarować – tłumaczy Łoniewska.
Nie zawsze łatwo dostosować budynki do nowej funkcji
W otwockiej wieży ciśnień kiedyś mieścił się mały bar, jednak PKP zaplanowało remont, właściciel baru zamknął działalność i nigdy jej nie wznowił. Wieża od 2013 roku stoi pusta. W ubiegłym roku nieruchomością interesowało się dwóch inwestorów. Jeden mniejszy, drugi większy. Przyznanie lokalu odbywa się w drodze przetargu, wygrywa najatrakcyjniejsza oferta, stosuje się kryterium ceny. Mniejszy inwestor wiedział, że to walka z wiatrakami, że nie dysponuje odpowiednim kapitałem i wycofał się. Większy napotkał na problemy biurokracyjne i też rozpłynął się w powietrzu.
– Obiekty kolejowe często są nietypowe, bardzo małe albo bardzo duże, a żeby przeprowadzić nawet najmniejsze zmiany w elewacji potrzebna jest zgoda konserwatora, do tego budynek trzeba przekwalifikować, a na to musi się zgodzić wojewoda. Te utrudnienia często odstraszają potencjalnych najemców – mówi Łoniewska.
Budynki należące do PKP i obiekty postindustrialne wręcz proszą się o kreatywne wykorzystanie. Dobrym przykładem jest wspomniana Stacja Falenica, ale też Nowe Centrum Łodzi EC1 czy poznańska galeria i kawiarnia w jednym, czyli PoC Nastawnia. Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, do podobnej inwestycji szykuje się również podwarszawski Grodzisk Mazowiecki. Miasto dysponuje ogromnym dworcem kolejowym w samym centrum miasta. Prace remontowe trwają, władze już w czerwcu planują otworzyć tam galerię sztuki. Dworzec oczywiście będzie nadal funkcjonował, tylko że w towarzystwie dzieł sztuki.
Dla chcącego...Kreatywność, niskie czynsze i pomoc miasta to przepis na sukces, który zadowala każdą stronę. Inwestorów, bo wciąż jest popyt na „artystyczny postindustrial” i można go wykorzystać nie ponosząc dużych nakładów oraz miasto, bo może się wypromować wspierając słuszne inicjatywy i samo PKP, bo wreszcie może zagospodarować niszczejące budynki. Jednak kluczem do sukcesu jest pomysł, taki który zainteresuje ludzi i cierpliwość, która pomoże pokonać mur biurokracji.
– Chcemy zostać w Falenicy, nigdzie się nie wybieramy. Stacja Falenica na stałe wpisała się w lokalną społeczność – pokrzepiająco puentuje Ewa Jaskólska.