Kilka dni po rozpatrzeniu i częściowym uwzględnieniu dwóch odwołań do kieleckiego przetargu na dziesięcioletnią obsługę miejskich linii autobusowych, Mobilis złożył kolejne odwołanie. Tym razem problem polega na tym, że po zmianach jakie wprowadził ZTM nie wiadomo… ile autobusów jest potrzebnych do wykonywania usługi. Od 123 do 148.
Rozbieżność nie jest mała, bo chodzi o 25 pojazdów różnych długości. „Tak sporządzony SIWZ wprowadza całkowitą dezinformację i brak możliwości rzetelnego skalkulowania oferty” – pisze w odwołaniu Mobilis, jeden z największych prywatnych przewoźników w kraju. O wątpliwościach
pisaliśmy już na łamach serwisu opisując poprzednie odwołania Mobilisu i Michalczewskiego.
Jak do tego doszło? Rozpisany na początku kwietnia przez ZTM Kielce przetarg dotyczy dziesięcioletniej obsługi transportu autobusowego w tym mieście. Wart jest ok. 600 mln zł. Zamawiający zażądał od oferentów posiadania 123 autobusów różnych długości a sam miał zamówić 25 kolejnych, hybrydowych, które zostałyby przekazane operatorowi.
Ale trzy tygodnie temu niespodziewanie SIWZ zmieniono. ZTM uznał, że przekazanie 25 autobusów do końca roku jest jednak tylko ewentualnością. Co więcej do momentu gdy operator tych pojazdów nie dostanie, powinien wystawić własne i korzystać z nich aż wreszcie trafią do niego te kupowane przez ZTM. Termin startu usługi określono pierwotnie na początek przyszłego roku, a nowo wybrany operator o statusie miejskich autobusów ma się dowiedzieć do końca listopada. Mobilis twierdzi, że w takiej sytuacji nie jest w stanie sporządzić oferty, bo nie wie ile autobusów musi mieć na starcie i jak długo będzie musiał ewentualnie korzystać z 25 „nadprogramowych” pojazdów.
Przetarg pełen odwołańTo już kolejna odsłona
bardzo nietypowego przetargu. W Kielcach autobusami operuje tamtejsze MPK, które jednak nie jest całkowicie miejską spółką, więc dla przyznania obsługi linii konieczny jest przetarg, którym rzecz jasna zainteresowali się najwięksi miejscy przewoźnicy prywatni. Jednak zarówno Mobilis jak i Michalczewski już zdążyli wytknąć ZTM–owi szereg warunków przetargu, które ich zdaniem stawiają ich na straconej pozycji w walce z MPK.
Krajowa Izba Odwoławcza pod koniec kwietnia część zarzutów uwzględniła. Nakazała tak przesunąć termin uruchomienia usługi, by zwycięzca przetargu miał minimum pięć miesięcy na rozpoczęcie jej wykonywania, licząc od czasu podpisania umowy. Uznała też za absurdalny wymóg podania imiennej listy ponad 350 pracowników, głównie kierowców, zatrudnionych na etacie już w momencie składania oferty.
Ale to nie koniec sporów, bo zmiana w warunkach przetargu dotycząca nawet nie tyle przekazania autobusów, co wymogu uzupełnienia tej luki przez nowego przewoźnika, to istotny kłopot. Mobilis wskazuje na absurdalność sytuacji. Operator dziś nie wie, czy będzie musiał samodzielnie wystawić dodatkowe 25 autobusów hybrydowych. Jeśli tak, to na jak długo. Nie wie więc, czy bardziej opłaca mu się je kupić, czy wydzierżawić, a jeśli to drugie, to na jaki czas. Jeśli ZTM w końcu kupi hybrydy, to właśnie ich będzie musiał używać wykonawca. Ale z drugiej strony nie wiadomo, czy ZTM w ogóle je kupi. „Jak to można skalkulować?” – pyta retorycznie Mobilis.
Rezygnacja z etatówTo zresztą niejedyny zarzut jaki przewoźnik podnosi w odwołaniu. Drugim, nie mniej istotnym, są zmiany jakich dokonano w części warunków zamówienia dotyczących możliwości rozwiązania umowy. ZTM wpisał w nie opcję rozwiązania umowy jeśli suma kar umownych w ciągu trzech kolejnych miesięcy przekroczy 150 tys. zł. Mobilis uznaje, że przy umowie na ponad pół miliarda złotych, takie drobne uchybienia (zwykle przewoźnicy płacą kary za spóźnienia, czy brak wykonania kursu, co np. podczas ciężkiej zimy się zdarza) to de facto nadanie sobie jednostronnego prawa rozwiązania umowy.
Odwołanie Mobilisu czeka na rozstrzygnięcie przed KIO. ZTM w Kielcach jeszcze nie zmienił warunków przetargu zgodnie z poprzednim rozstrzygnięciem Izby, za to w międzyczasie pojawiła się kolejna modyfikacja SIWZ. Od oferentów nie wymaga się już zatrudniania kierowców, dyspozytorów i pracowników zaplecza technicznego na pełen etat.