Pod koniec stycznia radni Jastrzębia–Zdroju podjęli uchwałę o wystąpieniu z Międzygminnego Związku Komunikacyjnego. W ten sposób chcą ratować miejsca pracy w zagrożonym bankructwem PKM Jastrzębie. To 200 mieszkańców miasta. Ale za tego rodzaju woltę może sporo zapłacić budżet miasta i w dodatku jeszcze Bogu ducha winne okoliczne gminy.
– Tak naprawdę… nie wiem – przyznał w rozmowie z Transportem-publicznym.pl Benedykt Laluszny, dyrektor biura zarządu MZK w Jastrzębiu, gdy spytaliśmy, jak będzie wyglądała sytuacja transportowa od stycznia przyszłego roku. Wtedy uchwała jastrzębskich radnych wejdzie w życie. Do tego momentu mają czas na jej cofnięcie, a MZK funkcjonuje. – W czwartek będziemy się zastanawiać, co zrobić i jakie będą konsekwencje tego, co zrobimy.
Jastrzębie wychodzi z JastrzębiaUchwała o wystąpieniu z MZK Jastrzębie, który jest organizatorem transportu w kilkunastu gminach na południu województwa śląskiego, nie była planowana na czwartkowej sesji miejskiej rady. Ale wprowadzono ją do porządku obrad i przyjęto jednogłośnie, bo na posiedzeniu pojawili się pracownicy PKM i głośno domagali się ochrony swoich miejsc pracy. Po rozmowie z nową prezydent miasta Anną Hetman i radnymi ci ostatni uznali, ze najlepszym rozwiązaniem będzie… wystąpienie z MZK.
Dlaczego to ma pomóc w uratowaniu przewoźnika przed upadkiem? Jest to związane
z opisywanym przez nas niedawno rozstrzygnięciem przetargu na 10-letnią obsługę ponad 30 linii autobusowych w granicach Jastrzębia-Zdroju i okolicznych gmin. Przetarg, w kilku odsłonach, przeplatanych odwołaniami i unieważnieniami, trwał od ponad roku. W styczniu, po interwencji Krajowej Izby Odwoławczej, ostatecznie zwycięska okazała się firma Warbus z Warszawy. PKM, który od ponad dwudziestu lat przewozi pasażerów w tym prawie stutysięcznym śląskim mieście, bez kontraktu zbankrutuje. A z nim pod młotek pójdzie ok. 70 autobusów, a na bruk ok. 200 pracowników, głównie mieszkańców Jastrzębia.
Nic więc dziwnego, że rozstrzygnięcie przetargu stało się gorącym tematem w Jastrzębiu. Co prawda Warbus wstępnie zadeklarował chęć przejęcia taboru i pracowników śląskiego przewoźnika, ale kierowcy PKM nie wierzą, że zostaną zatrudnieni na podobnych zasadach jak dotychczas. Radni liczą na to, że występując ze związku będzie można tymczasowo powierzyć przewozy w mieście PKM. Znowu, bo podobny manewr zastosowano przed rokiem, po unieważnieniu pierwszego przetargu.
Dlaczego MZK w ogóle ogłaszał przetarg, zamiast powierzyć PKM obsługę linii na stałe? Na przykład w Warszawie 75% rynku jest zarezerwowane dla Miejskich Zakładów Autobusowych. – Inaczej nie mogliśmy. PKM, choć jest w całości własnością MZK, nie jest formalnie podmiotem wewnętrznym. Gminy nie zdecydowały się na takie rozwiązanie – tłumaczy Laluszny. – Dziś sytuacja wygląda tak, że do kwietnia przewozy w ramach poprzedniej umowy realizuje PKM. Od kwietnia powinniśmy podpisać umowę z Warbusem i to on będzie wozić pasażerów. A w styczniu… nie wiadomo – dodaje.
PKM się uratuje, padnie MZK?Przetarg w Jastrzębiu to jedno z większych tego rodzaju zamówień w Polsce, warte w sumie ok. 200 mln zł. Teraz stanęło pod znakiem zapytania, bo bez Jastrzębia, największego miasta w związku, wątpliwy jest sens istnienia samego MZK. Większość linii autobusowych, nad którymi czuwa ten organizator, to właśnie linie jastrzębskie. Większymi miastami obsługiwanymi przez MZK są jeszcze Żory i Wodzisław Śląski. Ten drugi zresztą tylko częściowo, bo z MZK wystąpił już kilka lat temu, ale kilka popularnych linii łączących go z innymi miastami wciąż znajduje się pod opieką MZK.
Jastrzębscy radni na obronę swojej decyzji mają też argument finansowy. W ciągu ostatniej dekady suma na komunikację publiczną, jaka obciąża budżet miasta, urosła z niecałych 5 mln zł rocznie do 12 mln zł. Tymczasem jakość przewozów się nie poprawia, a frekwencja w autobusach spada. Wodzisław jest atrakcyjnym przykładem. Po wystąpieniu z MZK ograniczył wydatki na komunikację (z ponad 3 do nieco ponad 2 mln zł rocznie), a bilety są tam tańsze niż w ramach MZK. Nowa prezydent Jastrzębia Anna Hetman głośno zresztą mówi
o realizacji obietnicy wyborczej, czyli wprowadzeniu bezpłatnej komunikacji. Gdy miasto nie będzie związane z MZK, powinno być teoretycznie łatwiej.
Zapłacą Pawłowice i Suszec?Ale może wiązać się z kosztami. MZK realizuje program unijny, wart prawie 15 mln zł, związany z uruchomieniem systemu informacji pasażerskiej i e-biletu. W związku z nim na przystankach w Jastrzębiu zamontowano m.in. elektroniczne tablice informacyjne. Tablice wiszą, tyle, że niedługo mogą wisieć poza MZK, tym bardziej, że MZK może nie być.
– Założenie jest takie, że program ma funkcjonować przez pięć lat – tłumaczy Laluszny. – Jeśli tak się nie stanie, pieniądze musi zwrócić beneficjent, czyli MZK, a to oznacza gminy, które wchodzą w skład związku. I nie jestem pewien, czy chodzi wyłącznie o sumę dofinansowania, czy w grę wchodzą jeszcze jakieś kary…