Umożliwianie rowerzystom legalnej jazdy pod prąd na ulicach jednokierunkowych cały czas budzi kontrowersje. Niesłusznie, bowiem – paradoksalnie – jest rozwiązaniem poprawiającym bezpieczeństwo. Dowodzą tego badania i statystyki z tych miast, które nie boją się zezwalać jednośladom na poruszanie się w kierunku przeciwnym niż samochody.
Dopuszczanie ruchu rowerowego pod prąd na jezdniach jednokierunkowych odbywa się poprzez zastosowanie odpowiedniego oznakowania – pod znakami zakazu wjazdu umieszcza się tabliczkę „nie dotyczy rowerów”. Zmiana oznakowania pionowego często idzie w parze z malowaniem znaków poziomych w postaci podłużnych linii wyznaczających kontrapas oraz symboli roweru ze strzałkami kierunkowymi.
Kontraruch jest powszechny m.in. w Holandii, Niemczech, Węgrzech, Wielkiej Brytanii czy Francji (w tej ostatniej zarządcy drogi mają prawny obowiązek stosowania takiej organizacji ruchu, zaś każde odstępstwo musi zostać przez nich pisemnie uzasadnione). Rozwiązanie dotarło również do Polski, gdzie w największym stopniu upowszechniło się w Gdańsku i Radomiu.
Chociaż praktyka umożliwiania rowerzystom jazdy pod prąd na jezdniach staje się coraz częstsza, cały czas budzi kontrowersje. Sceptycy widzą w niej zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Czy słusznie?
Poprawa bezpieczeństwaZ policyjnych statystyk nie wynika, jakoby kontraruch sam w sobie był niebezpieczny. W Gdańsku będącym polskim liderem w dziedzinie dopuszczania ruchu rowerowego pod prąd istnieje obecnie ok. 160 ulic jednokierunowych oznaczonych tabliczką „nie dotyczy rowerów”. Do tej pory doszło tam zaledwie do jednego zdarzenia wynikłego z takiej organizacji ruchu.
Paradoksalnie, kontraruch jest rozwiązaniem poprawiającym bezpieczeństwo użytkowników dwóch kółek. Wszystko dzięki eliminacji lewoskrętów – cyklista mający możliwość legalnego pojechania pod prąd może uniknąć trzykrotnego powtarzania tego manewru, wykonując go jedynie raz.
Trzy razy mniejsza liczba lewoskrętów oznacza trzy razy mniejszą liczbę punktów kolizyjnych. A – ulica jednokierunkowa, B – cel podróży.Warto pamiętać, iż skręt w lewo jest najbardziej skomplikowanym manewrem, który może sprawiać trudności nawet rowerzystom z wieloletnim doświadczeniem. Każdorazowo wymaga zbliżenia się do osi drogi, co wiąże się z przecinaniem toru jazdy aut nadjeżdżających z tyłu.
Znaczną skalę zagrożenia, jakie stwarzają cyklistom skręty w lewo, potwierdzają policyjne statystyki. Nieprawidłowe skręcanie stanowi trzecią z kolei przyczynę zdarzeń z udziałem użytkowników dwóch kółek oraz odpowiada za 30% zgonów odnoszonych przez nich w wypadkach.
Eliminacja lewoskrętów okazuje się szczególnie korzystna na dużych, ruchliwych arteriach, gdzie zbliżający się do osi jezdni rowerzyści muszą przeciąć kilku pasów ruchu, jednocześnie obserwując nadjeżdżające z tyłu (często z nadmierną prędkością i zwartym ciągiem) auta oraz wszystko, co dzieje się z przodu.
Maksimum mobilnościInną z zalet stosowania kontraruchu jest możliwość maksymalnego wykorzystania mobilności, jaką daje rower. Atrakcyjność dwóch kółek polega między innymi na tym, że – z racji niewielkich rozmiarów – mogą korzystać z udogodnień niedostępnych pojazdom silnikowym, skracając przy tym trasę. Przemieszczający się rowerzysta zużywa własną energię. Zmuszanie go nadkładania drogi tam, gdzie bez większych kłopotów mógłby przejechać, to niepotrzebne utrudnianie komunikacji rowerowej.