Dwa lata temu, by przejechać z Gorłówki do Bachmutu, wystarczyło pokonać czterdzieści kilometrów dziurawej drogi. Dziś oba miasta dzieli czterdzieści kilometrów drogi, cztery obwarowane punkty kontrolne, zasieki i pola minowe. Na sytuacji politycznej starają się zarobić miejscowi przewoźnicy.
Tatiana Nikołajewna, lat 68, to typowa postsowiecka babuszka. W garści ogromne kraciaste torby z zakupami, w ustach rząd złotych zębów. Od urodzenia mieszka w Gorłówce, mieście będącym dawniej potężnym ośrodkiem przemysłu chemicznego i węglowego. Po wschodnioukraińskiej wojnie władzę nad Gorłówką przejęła samozwańcza Doniecka Republika Ludowa.
Siostra Tatiany Nikołajewny, Tamara, mieszka natomiast w położonym nieopodal ukraińskim Bachmucie, dawniej Artiomowsku. Tamara Nikołajewna podupadła na zdrowiu, więc siostra choć w raz w tygodniu przyjeżdża i stara się jej pomóc. Dawniej taka podróż trwała niecałą godzinę i kosztowała parę hrywien. Dziś może zająć nawet cały dzień. O wieczornym powrocie do domu można zapomnieć.
Wąskie gardło pod BachmutemWszystko przez wojnę na wschodzie Ukrainy i powstanie separatystycznych republik ludowych. Przekroczenie linii frontu jest możliwe w czterech miejscach: koło Mariupola na wybrzeżu morza Azowskiego, w Nowotroicku koło Wołnowachy, w Marince koło Doniecka i właśnie pomiędzy Gorłówką a Bachmutem. Wymagana jest przepustka wydana przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Trzeba też mieć pewność, że po drugiej stronie granicy nie figuruje się w spisach zdrajców i osób niepożądanych.
A przede wszystkim przydaje się cierpliwość. Samochody osobowe mogą na bachmuckim przejściu stać nawet dwa dni. To najbardziej obciążony punkt – wiedzie do niego droga M03, łącząca półtoramilionowy Charków z obwodem donieckim i ługańskim. Problem w tym, że Ługańska Republika Ludowa zamknęła niedawno wszystkie przejścia łączące ją z Ukrainą. Cały ruch odbywa się więc przez wąskie gardło pod Bachmutem.
Nerwy w cenie biletuTatiana Nikołajewna nie ma własnego samochodu, dlatego do siostry jeździ autobusem z dwoma przesiadkami. Najpierw musi zapłacić 50 rubli za przejazd z Gorłówki do Majorska. Tam, w budynku byłej stacji benzynowej, wszystkich pasażerów dokładnie sprawdzają pogranicznicy Donieckiej Republiki Ludowej. Potem czeka na autobus do punktu granicznego w Zajcewie (15 hrywien), gdzie odbywa się jeszcze bardziej skrupulatna kontrola armii ukraińskiej. Za ostatni, najkrótszy odcinek z Zajcewa do Bachmutu, Tatiana Nikołajewna płaci kolejnych 10 hrywien.
Przewoźnicy ewidentnie wykorzystują sytuację, bo ceny na komunikację publiczną po obu stronach granicy są dużo niższe. Bilet trolejbusowy w Bachmucie kosztuje 1,5 hrywny (20 groszy). Przejazd tramwajem w Gorłówce - dwa rosyjskie ruble (około 11 groszy). Nawet kara za przejazd bez biletu wynosi zazwyczaj tyle, ile w przydworcowym sklepiku kosztuje butelka wody. W Gorłówce jest to czterdzieści rubli, czyli mniej niż koszt przejazdu kilku kilometrów do punktu granicznego w Majorsku.
Autobus w Gorłówce, fot. Filip Faliński - Uwierz mi, bracie, moje nerwy też kosztują – odpowiada krótko kierowca autobusu, zapytany o wysoką cenę biletu. Rzeczywiście, jest się czym stresować. Podejście żołnierzy do ludzi przekraczających granicę bywa różne (miejscowi nazywają to „czynnikiem ludzkim”). Zdarzało się na przykład, że ukraińscy żołnierze darli na strzępy przewożone w portfelu rosyjskie ruble. Jeszcze bardziej nieprzewidywalnie bywało po stronie Donieckiej Republiki Ludowej, kiedy podczas wojny zjeżdżali tu rozmaici bojownicy. Teraz jest względnie spokojnie, ale wszyscy pamiętają historię autobusu, który w marcu 2015 roku zjechał na pobocze i wpadł na minę. Poza tym, gdy zapadnie zmrok, obie armie nadal toczą walki o przedzieloną frontem wieś Zajcewo.
Jest jeszcze jedna możliwość przejazdu przez posterunki: prywatnym samochodem za 250 hrywien. Tacy kierowcy zazwyczaj mają swoje znajomości po obu stronach granicy, dzięki czemu jazda z Bachmutu do Gorłówki nie powinna zająć więcej niż dwie-trzy godziny. Na to jednak Tatiany Nikołajewny nie stać. Kierowcy autobusów zarobią więc na niej jeszcze niejeden raz.