Miliardy złotych, jakie daje Unia Europejska na inwestycje w Polsce, kuszą, by realizować szalone i bezsensowne przedsięwzięcia. Takie jak kolejka linowa z Koszalina do Mielna. Proponuję, dosłownie i w przenośni, zejść na ziemię i poszukać innych priorytetów inwestycyjnych.
Być może
kolejka linowa do Mielna byłaby atrakcją na miarę kolejki na Kasprowy Wierch. Ale już nawet nie chodzi o to, że sezon w górach trwa 10-11 miesięcy w roku, a nad morzem – przy dobrych wiatrach 2,5-3 miesiąca. Dlatego też mam nadzieję, że mimo wszystko nie znajdą się unijne środki pomocowe na to działanie. Nie dlatego, że rozwój turystyki nie jest ważny. Ale dlatego, że nie można porywać się na tego rodzaju przedsięwzięcia, kiedy nie są rozwiązane sprawy znacznie bardziej przyziemne niż linowa kolejka.
W kontekście „zbliżenia” z Mielnem, wysiłki władz Koszalina powinny skoncentrować się np. na linii kolejowej prowadzącej do tego kurortu. Elektryfikacja, budowa łącznicy w Mścicach pozwalającej na wjazd do Mielna pociągów od strony Kołobrzegu, być może przedłużenie linii w głąb Mielna… Jeśli te działania zostaną zrealizowane (a że są potrzebne, chyba nie trzeba przekonywać nikogo, kto choć raz w sezonie próbował podróżować samochodem w układzie Kołobrzeg/Mielno/Koszalin), to wtedy będzie można myśleć o kolejkach linowych. Ale w takiej kolejności – nie odwrotnej.
Zapewne w każdym mieście władzom marzy się taka „kolejka linowa”. Ale władze każdego z tych miast powinny pamiętać, że w pierwszej kolejności powinny zbudować węzeł przesiadkowy przy dworcu kolejowym, dokończyć wymianę taboru, utworzyć bus-pasy (co przecież nie wiąże się tylko z namalowaniem kilku znaków na jezdni, ale też, bardzo często, z radykalnym przeorganizowaniem ruchu drogowego), połączyć w spójną całość pojedyncze odcinki dróg rowerowych… Nie wspominając o inwestycjach „pozatransportowych”, takich jak nowoczesne wyposażenie szkół i szpitali, szerokopasmowy internet…
Wykorzystajmy perspektywę 2014-20 na dokończenie pozytywistycznej pracy u podstaw. Później, jeśli starczy pieniędzy, bierzmy się za romantyczne, księżycowe projekty.