Niedawno w Warszawie zakończyły się badania ruchu. Po raz kolejny wykazały one sporą przewagę transportu zbiorowego nad samochodami pod względem liczby podróży. – Niestety Kraków nie ma czym się pochwalić. W samochodach was przegoniliśmy, natomiast w transporcie zbiorowym odstajemy. Nie jest to dobra tendencja – podkreśla profesor Andrzej Szarata z Politechniki Krakowskiej, która wspólnie z Politechniką Warszawską i firmą PBS uczestniczyła w wykonaniu badania.
W ciągu dnia
mieszkańcy Warszawy wykonują ponad 3,350 tys. podróży. Do tego dochodzą ruch tranzytowy oraz z aglomeracji. Średnia ruchliwość, czyli liczba przejazdów na mieszkańca, wynosi 1,99 podróży w ciągu doby. To wynik zbliżony do innych miast polskich. Wszędzie obserwuje się też od lat 90. XX w. pewien spadek ruchliwości, co wynika ze zmian w funkcjonowaniu społeczeństwa i rozwoju np. usług internetowych.
Oczywiście większość podróży ma związek z pracą i domem (ponad 40%). Nauka i szkoła odpowiadają za 10-12%. Podróże związane z rekreacją, zakupami stanowią 16-18% wszystkich przejazdó1). Ostatnia kategoria to podróże niezwiązane z domem (10%). – Zmiany w ruchliwości będą dotyczyły poszczególnych kategorii motywacji. Jeżeli mówimy o podróżach związanych z domem i pracą, to ta wartość raczej nie wzrośnie. Nikt nie będzie dwa razy do pracy w ciągu dnia jeździł – mówi profesor Andrzej Szarata z Politechniki Krakowskiej, która wspólnie z Politechniką Warszawską i firmą PBS uczestniczyła w wykonaniu badania.
Jak zaznacza, sposoby zatrudnienia mogą wpłynąć na obniżenie tej wartości. – Największy potencjał wzrostu jest w podróżach niezwiązanych z domem oraz związanych z zakupami. Wraz ze wzrostem zamożności społeczeństwa ludzie częściej będą wydawać zarobione pieniądze na inne cele niż podstawowe środkowe. Dlatego ruchliwość w krajach bogatych Europy Zachodniej jest bardzo wysoka i przekracza nawet trzy podróże, w centrum Londynu, w City, mówi się nawet o ponad czterech podróżach. To kolosalna liczba. Jeśli wyobrazimy sobie Warszawę, to oznacza ponad dwukrotnie więcej podróży – mówi Szarata.
Udział transportu zbiorowego sięga 47%. – To wielki sukces Warszawy. Te wszystkie inwestycje transportowe, które się dzieją, wpływają na korzystną proporcję transportu publicznego względem samochodu – mówi Andrzej Szarata. Samochody, na drugim miejscu, to 32% podróży. Na dalszych miejscach znajdują się podróże piesze (18%) i rower (3%). Biorąc pod uwagę tylko podróże niepiesze, proporcja komunikacji zbiorowej do samochodów indywidualnych wynosi 56,9% do 38,6%.
Dla przykładu w Krakowie udział transportu zbiorowego wynosi 36%, samochodów indywidualnych 34%, podróży pieszych 29% i roweru nieco ponad 1%. Jeżeli chodzi o podróże niepiesze, udział komunikacji miejskiej sięga 50,7%, a samochody dorównują z wynikiem 47%. – Niestety Kraków nie ma czym się pochwalić. W samochodach was przegoniliśmy, natomiast w transporcie zbiorowym odstajemy. Nie jest to dobra tendencja. To efekt tego, co dzieje się w mieście. Bardzo dużo pieniędzy inwestuje się w poprawę funkcjonowania efektywności układu drogowego, może na równi z transportem zbiorowym. Tutaj niestety dysproporcja jest znacząca na korzyść Warszawy – mówi Andrzej Szarata. – To pokazuje, że jeśli nie będziemy inwestowali w transport zbiorowy, to efekty będą widoczne. Jeżeli dużo lepiej będziemy prowadzili inwestycje drogowe, to automatycznie odciągamy mieszkańców od komunikacji – mówi Szarata.
Andrzej Szarata podkreśla zarazem wysoki udział podróży pieszych (ok. 30%), co wynika ze struktury przestrzennej miasta. – Kraków jest miastem relatywnie małym, zwartym. Źródła i cele podróży są blisko siebie – wyjaśnia Szarata. Krakowskie badania ruchu zostały wykonane w 2013 r.