MPK w Krakowie oczekuje, że producent Krakowiaków do końca miesiąca zapłaci ponad 26 mln zł kary za nieterminową realizację kontraktu na dostawy 36 tramwajów. – W przypadku jej braku zostaną podjęte rozwiązania prawne w celu wyegzekwowania tej kwoty – zapowiada Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK. W Pesie słychać wielkie rozgoryczenie – jak podkreślają nieoficjalnie przedstawiciele firmy, gdyby nie Pesa, to Kraków żadnych tramwajów tak tanio i w takim krótkim okresie by nie otrzymał.
Ostatni rok był niezwykle nerwowy na rynku tramwajowym. Realizowane były kontrakty o bardzo napiętym harmonogramie, które musiały zostać przeprowadzone i rozliczone do końca 2015 r., co było warunkiem otrzymania dofinansowania ze środków unijnych w ramach perspektywy finansowej 2007-2013. Większość zamówień przypadła Pesie, która w efekcie zmagała się z
problemem spiętrzenia produkcji i opóźnień w realizacji kontraktów.
Jednym z takich opóźnionych zamówień było 36 tramwajów dla Krakowa. Tamtejszy przewoźnik wysłał nawet własnych pracowników do Bydgoszczy. Pierwszy Krakowiak przyjechał do stolicy Małopolski
pod koniec czerwca, a realizacja kontraktu na dostawy tramwajów powinna była zakończyć się w połowie września. W tym terminie dotarły jedynie
dwa wozy, a ostatni tramwaj
przyjechał 29 grudnia.
Teraz, w związku z opóźnieniami, wykonawca musi liczyć się z konsekwencjami finansowymi. – W sierpniu 2016 roku, po zakończeniu procedury wyjaśniania argumentów dostawcy wagonów, firmy Pesa Bydgoszcz SA, zarząd MPK SA w Krakowie wezwał producenta do uregulowania zobowiązań wynoszących ponad 26 mln zł – mówi Marek Gancarczyk, rzecznik prasowy MPK Kraków. Jak dodaje, jednym z argumentów Pesy były przerwy w dostawie energii elektrycznej w sierpniu 2015 roku.
Kraków oczekuje wpłaty na rachunek jeszcze we wrześniu. – W przypadku jej braku zostaną podjęte rozwiązania prawne w celu wyegzekwowania tej kwoty – zapowiada Gancarczyk. Środki mają zostać przeznaczone na inwestycje transportowe.
Pesa nie zamierza jednak tak łatwo ustąpić. – Przyjęliśmy zasadę, że do czasu rozstrzygnięcia kwestii kar nie komentujemy tej sprawy. Potwierdzam, że znamy stanowisko MPK w kwestii wysokości naliczonych kar, nie zgadzamy się z ich wysokością, byliśmy i jesteśmy zwolennikami rozstrzygnięcia tej kwestii w drodze arbitrażu, jeśli wszystkie inne metody zawiodą będziemy dochodzić swoich racji na drodze sądowej – mówi Maciej Grześkowiak, szef zespołu PR w Pesie.
Nieoficjalnie w Pesie słychać wielkie rozgoryczenie postawą Krakowa, tym bardziej, że inni przewoźnicy podeszli do tematu bardziej wyrozumiale. Jak podkreślają przedstawiciele firmy, wszyscy odtrąbili sukces związany z zakończeniem okresu wydatkowania środków unijnych z poprzedniej perspektywy, a Kraków zapłacił jedynie ok. 15% realnej wartości nowych pojazdów (resztę stanowiła dotacja). Gdyby nie Pesa, Kraków w ogóle pozostałby bez szans na nowe tramwaje – rozstrzygnięcie przetargu i podpisanie umowy, w związku z przedłużaniem się decyzji o przyznaniu dofinansowania unijnego, przeciągało się i wygasła ważność ofert. Jedyną firmą, która na prośbę MPK zdecydowała się zaryzykować i przedłużyć ofertę, była Pesa.
Krakowiaki zostały specjalnie przygotowane dla stolicy Małopolski. Pojazdy o długości 43 metrów to najdłuższe tramwaje w Polsce. Jednorazowo mogą przewieźć ok. 300 pasażerów. Wozy są wyposażone w klimatyzację, monitoring, dwa biletomaty, dodatkowe miejsce na bagaż i rowery, a także porty USB i gniazdka do ładowania urządzeń mobilnych. W wakacje jeden z wozów pełnił
zaszczytną funkcję „tramwaju papieskiego” i dowiózł Papieża Franciszka, wraz z grupą niepełnosprawnych, na mszę na krakowskich Błoniach w ramach Światowych Dni Młodzieży.