Jednym z elementów przebudowy odcinka ul. Dąbrowskiego między Rzgowską a Podgórną ma być wyposażenie kolejnych skrzyżowań w sygnalizację świetlną. Miejscy urzędnicy bronią tej decyzji, posługując się argumentem bezpieczeństwa i płynności ruchu. Przedstawiciele łódzkich organizacji pozarządowych są jednak zdania, że dodatkowe światła przyniosą więcej szkód, niż korzyści.
O ogłoszeniu przetargu na przebudowę Dąbrowskiego pisaliśmy kilka dni temu. Jeśli uda się rozstrzygnąć postępowanie zgodnie z planem, prace rozpoczną się latem bieżącego roku i potrwają przez dwa kolejne sezony budowlane. Nawierzchnia jezdni zostanie całkowicie wymieniona (po przebudowie instalacji podziemnych), nowe będzie też torowisko, które doczeka się całkowitej separacji od jezdni. Pojawi się też droga rowerowa. Największe kontrowersje budzi jednak zawarte w projekcie wyposażenie kolejnych skrzyżowań w sygnalizację świetlną.
Lepsze wrogiem dobrego?
– Sygnalizacja powstanie na trzech skrzyżowaniach ul. Dąbrowskiego: na przecięciu ze Rzgowską, Łomżyńską i Kilińskiego – wylicza Renata Zatorska-Sytyk z Zarządu Inwestycji Miejskich, była dyrektor łódzkiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Kontrowersje budzą szczególnie dwa ostatnie przypadki: równorzędne skrzyżowanie Dąbrowskiego – Kilińskiego ma opinię jednego z najbezpieczniejszych w Łodzi. Natomiast Łomżyńska to uliczka osiedlowa odznaczająca się niewielkim ruchem. Chęć wyposażenia jej w sygnalizację urzędnicy uzasadniają obecnością przejazdu rowerowego, który właśnie na jej wysokości ma łączyć dwie części drogi rowerowej, przerzucanej tu przez jezdnię i tory ze strony południowej na północną.
Przedstawicielka ZIM powołuje się na opinię ekspertów z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego. – Ich zdaniem sygnalizacja usystematyzuje i uspokoi ruch w tym miejscu. To prawda, że na skrzyżowaniu nie ma wielu wypadków, ale kierowcy nie lubią skrzyżowań równorzędnych – argumentuje Zatorska-Sytyk.
Tramwaje przyspieszą, by zwolnić?
Celowość stawiania sygnalizatorów kwestionuje, między innymi, członek Miejskiej Rady BRD i prezes Fundacji „Normalne Miasto – Fenomen” Hubert Barański. – Na krótkim, dwukilometrowym odcinku będzie wykonana liczba sygnalizacji świetlnych, które sens całej modernizacji linii tramwajowej stawiają pod znakiem zapytania. To, co ewentualnie tramwaj zyska dzięki równemu torowisku, straci z nawiązką na każdej sygnalizacji – przekonuje. W dodatku inwestycja ma być dofinansowana ze środków unijnych przeznaczonych na transport niskoemisyjny, a deklarowanym przez władze miasta celem jest właśnie zwiększenie atrakcyjności komunikacji zbiorowej.
Kwestia jednej z sygnalizacji jest jeszcze otwarta. – Co do Łomżyńskiej, trwają jeszcze analizy i rozmowy z Biurem Inżyniera Miasta, które wydało opinię o celowości ich wykonania – informuje rzecznik ZIM Piotr Wasiak. W ocenie prezesa „Fenomenu” zbędny jest w ogóle przejazd rowerowy w tym miejscu, ponieważ bardziej celowe byłoby poprowadzenie drogi rowerowej na całym odcinku Rzgowska – Kilińskiego po stronie południowej.
Złe doświadczenia
Dodatkowy kontekst tworzy fakt, że z ustawianiem sygnalizacji świetlnej łódzcy drogowcy mają wyraźne problemy. Wykonany w ramach rozbudowy i modernizacji Trasy W-Z obszarowy system sterowania ruchem w powszechnym odczuciu (choć oficjalne dane mówią co innego) nie poprawił, lecz pogorszył płynność podróżowania po mieście. Na zbyt długie oczekiwanie na zielone światło narzekają zarówno pasażerowie tramwajów (w skrajnych przypadkach, gdy przed skrzyżowaniem ustawi się kolejka, może to trwać nawet kilka cykli zmiany świateł), jak i kierowcy oraz piesi.
Niektóre sygnalizacje, jak ta u zbiegu ul. Składowej i Polskiej Organizacji Wojskowej pod dworcem Łódź Fabryczna, prowokują wprost pieszych do przechodzenia na czerwonym świetle. Prośby o wyłączenie zbędnej, zdaniem wielu, sygnalizacji nie odniosły jak dotąd skutku. Właśnie niemożność poradzenia sobie z sygnalizacją przy dworcu spowodowała też odsunięcie od głównego wejścia – z oczywistą szkodą dla podróżnych – dwóch ważnych linii tramwajowych, choć pierwotne plany były inne. Mimo zapowiedzi Zarząd Dróg i Transportu nie wprowadził bezwzględnego priorytetu dla tramwajów nawet na niektórych trasach (a rozkładowy czas przejazdu po 2 kwietnia w niektórych przypadkach uległ wydłużeniu).
– Priorytet w zakresie sygnalizacji mają dziś piesi, a po nich – komunikacja zbiorowa i dopiero potem samochody – twierdzi jednak Zatorska-Sytyk. Głośne ostatnio przypadki, w których piesi czekali na przejście przez 6 lub nawet kilkanaście minut, przedstawiciele ZIM tłumaczą awariami.