Nie wiosną, jak planowano, ale jesienią powstaną elementy infrastruktury rowerowej, których utworzenie przegłosowano w budżecie obywatelskim. Według organizacji łódzkich rowerzystów wymalowanie pasów dopiero pod koniec sezonu rowerowego to kompromitacja miejskich urzędników. Ci ostatni tłumaczą się trudnościami proceduralnymi.
Na zadanie o numerze L0002 oddano w ubiegłym roku 9120 głosów. Do wymalowania pasów wytypowano – jak tłumaczą pomysłodawcy – na ogół dość szerokie drogi, na których wymalowanie pasów będzie możliwe bez zmniejszania liczby pasów ruchu oraz miejsc parkingowych. Za przykład może posłużyć ul. 11 Listopada na Radogoszczu czy Łąkowa, Skłodowskiej-Curie i al. 1 Maja na Starym Polesiu, a także ulice obsługujące kampus Politechniki Łódzkiej: Wróblewskiego i Wólczańska. Łączna długość wszystkich odcinków przekracza 30 km.
Musztarda po obiedzie
Oznakowanie miało zostać wymalowane przed uruchomieniem systemu łódzkiego roweru publicznego (1 maja). Władze miasta deklarowały zakończenie zadania w pierwszym kwartale bieżącego roku, w końcu jednak do tego czasu powstały jedynie tzw. „sierżanty”, które w zakres zadania nie wchodziły. – Dopiero po serii naszych pism do Urzędu Miasta ogłoszono postępowanie. Tymczasem samo zaprojektowanie prac o takiej skali wymaga kilku tygodni! Nie wiem, do kiedy ZIM zamierza zrealizować to zadanie. Według założeń budżetu obywatelskiego musi ono być wykonane przed końcem roku – punktuje prezes Fundacji „Normalne Miasto – Fenomen” Hubert Barański. Jak dodaje, wymalowanie pasów jesienią będzie zbyt późne: ruch rowerowy zaczyna już wówczas maleć, a użyteczność infrastruktury jest o wiele mniejsza.
Ostatecznie przetarg został ogłoszony przez Zarząd Inwestycji Miejskich dopiero pod koniec lipca. Zamówienie podzielono na części: oprócz samego wymalowania pasów zawarto w nim wymalowanie śluz, zmianę organizacji ruchu na jednym ze skrzyżowań, a także uspokojenie ruchu na części ulic. Wystartowały dwie firmy. – Oferty zostały już otwarte. Trwa wybór wykonawcy, z którym zamierzamy podpisać umowę jeszcze w tym miesiącu. Również w sierpniu ma on też przystąpić do prac. Część prostszych rozwiązań ma już swoje projekty – będą one mogły zostać wymalowane od razu – zapowiada rzecznik prasowy Zarządu Piotr Grabowski. Wykonawca ma tymczasem projektować i uzupełniać dokumentację trudniejszych zadań. Ostateczny termin wykonania to połowa listopada, ale zamawiający będą naciskali, by pasy zostały wymalowane jak najszybciej.
Czy BO ma znaczenie?
Według prezesa „Fenomenu” opóźnienie całej procedury może świadczyć o lekceważącym stosunków części urzędników wobec środowisk rowerowych, a także samej idei budżetu partycypacyjnego. – Dlaczego nie zrobiono tego od razu? Nasuwa się odpowiedź: po raz kolejny dla miejskich urzędników odpowiedzialnych za transport zadania z budżetu obywatelskiego nie są priorytetem. Cała sprawa osłabia wiarę łodzian w budżet obywatelski i w jego poważne traktowanie przez władze miasta – uważa działacz społeczny.
Inaczej tłumaczy sytuację rzecznik ZIM. – Początkowo ZDiT [mowa o sytuacji sprzed 1 lipca bieżącego roku, kiedy to ZIM przejął dużą część kompetencji tej jednostki – przyp. RC] planowaliśmy, by pasy rowerowe były gotowe przed startem roweru publicznego 1 maja. Uniemożliwiły to jednak kwestie formalne. Początkowo planowaliśmy zlecić to zadanie bezprzetargowo, w ramach normalnego bieżącego utrzymania dróg. Okazało się to jednak niemożliwe i trzeba było rozpisać nowy przetarg – twierdzi rzecznik.
Przedstawiciela III sektora takie tłumaczenie nie zadowala. – Od początku było wiadomo, że to niemożliwe. Wartość zadania to 450 tysięcy złotych – to kwota, za którą nie da się zlecić robót z wolnej ręki. Wszyscy odpowiedzialni za tę sytuację powinni mieć tego świadomość i ogłosić postępowanie przetargowe najpóźniej pod koniec stycznia bieżącego roku, po uchwaleniu budżetu – przekonuje Barański. W jego ocenie pasy pojawiłyby się wtedy, zgodnie z założeniem, przed 1 maja.
Pasy trzeba odnawiać
Osobną sprawą jest utrzymanie tych pasów, które w Łodzi już istnieją. W wielu miejscach pasy i wymalowane wiosną „sierżanty” są już pościerane i ledwo widoczne. – O każdy element oznakowania trzeba dbać. Miejskie służby nie robią tego w sposób wystarczający. Tymczasem choćby statystyki roweru publicznego jasno pokazują, że elementy poprawiające bezpieczeństwo jazdy są potrzebne: rowerami porusza się wielu łodzian – komentuje prezes „Fenomenu”.
Według rzecznika ZIM istniejące sierżanty zostały celowo wymalowane w sposób nietrwały (cienkowarstwowo). – Jeśli okaże się, że kierowcy przyzwyczaili się już do wzmożonego ruchu rowerzystów, odnawianie znaków poziomych po naturalnym wytarciu nie będzie już potrzebne. Pasy rowerowe są natomiast elementem stałej organizacji ruchu, będą więc odnawiane. Tam, gdzie natężenie ruchu jest większe, staramy się malować pasy grubowarstwowo, tak by rzadziej wymagały odnawiania – zapewnia Grabowski, zaznaczając jednak, że wszystko rozbija się o koszty.