Presja przeciwników wprowadzenia linii autobusowych w głąb osiedla na Janowie skłoniła władze miasta do wycofania się z tego pomysłu. Protestujący twierdzą, że ewentualne korzyści z lepszej obsługi komunikacyjnej nie równoważyłyby strat. Nie wiadomo jednak, na ile ich opinia jest reprezentatywna dla ogółu mieszkańców kilkunastotysięcznego osiedla.
Najbliższe dla większości mieszkańców Janowa przystanki autobusowe znajdują się – i wobec fiaska próby zmiany pozostaną – przy biegnącej jego wschodnim obrzeżem alei Hetmańskiej. Ulica Zagłoby była projektowana z myślą o ruchu autobusów, jednak ponieważ nigdy nie przedłużono jej zgodnie z pierwotnym planem do ul. Przybyszewskiego lub Augustów, skierowanie nią linii autobusowej wymagałoby urządzenia pętli ulicznej przez ul. Maćka z Bogdańca, Juranda ze Spychowa i Podbipięty.
Pierwotny plan Urzędu Miasta zakładał wprowadzenie ewentualnych korekt dopiero po okresie próbnym. – Nie jesteśmy w stanie do końca ocenić danego rozwiązania i jego skutków, dopóki go nie wypróbujemy – mówił przed kilkoma tygodniami Tomasz Bużałek z Biura Strategii Miasta. Jako potwierdzenie przytaczał,
opisywany również przez nas, przykład ul. Nastrojowej na Radogoszczu. – Po kilku miesiącach próbnego kursowania autobusu okazało się, że blisko 70% mieszkańców, z których wielu protestowało wcześniej przeciwko nowej trasie, jest z niej zadowolonych i życzy sobie jej utrzymania – dowodził.
Dziecko z kąpielą?
W przypadku Janowa władze miasta okazały jednak znacznie mniej zdecydowania. Pod wpływem zdominowanego przez przeciwników zmian spotkania na osiedlu (atmosfera przypominała raczej próbę zakrzyczenia urzędników, niż spokojną dyskusję) prezydent Łodzi Hanna Zdanowska wydała komunikat o wycofaniu się z planów wprowadzenia linii autobusowej wgłąb osiedla. Wcześniej, podczas prezentacji
nowej siatki połączeń, zapowiadała twardo, że zmiany będą mogły nastąpić dopiero po zaplanowanej na wrzesień ocenie funkcjonowania nowego systemu.
– Prezydent miała prawo podjąć taką decyzję. Zastanawiam się jednak, czy nie wylano dziecka z kąpielą – komentuje przewodniczący Doraźnej Komisji ds. Transportu łódzkiej Rady Miejskiej Bartosz Domaszewicz. – Spotkanie na osiedlu gromadziło głównie osoby przeciwne linii autobusowej. Skoro jednak władze miasta zapowiadały wcześniej niezmienność swojej decyzji, mogło to zniechęcić zwolenników do poświęcania popołudnia na udział w spotkaniu. Przeciwnicy zawsze mają pewną przewagę: na negatywnych emocjach łatwiej zmobilizować dużą grupę osób. Ci, którzy bronią przyjętych rozwiązań, mają trudniejsze zadanie, czego koszty płaci nieraz „milcząca większość” – przekonuje radny. W łódzkim środowisku transportowym słychać ponadto pogłoski, że zwolenników nowego przebiegu trasy nie uprzedzono o spotkaniu.
Chodzi o spokój, czy o parkowanie?
Główny argument przeciwników nowego rozwiązania to obawa przed utratą spokoju i bezpieczeństwa. – Na ulicach, którymi miały zawracać autobusy, ruch jest dziś niewielki, obowiązują ograniczenia prędkości, istnieją progi zwalniające. Latem piesi spacerują całą szerokością ulicy, idąc do pobliskiego parku – mówią członkowie protestującej grupy. Jak twierdzą, autobusy tworzyłyby w weekendy 90% ruchu na niektórych z ulic. Pojawiają się też argumenty o hałasie oraz zagrożeniu dla dzieci z pobliskiego placu zabaw.
Inaczej przedstawiają sprawę mniej głośni, ale również mieszkający na Janowie zwolennicy nowego przebiegu trasy. – Na zebranie przyszli na ogół ludzie młodzi, zwłaszcza mężczyźni, którzy poruszają się samochodami i parkują je w sposób niedozwolony. Chodzi o bezprawne zaanektowanie pasa jezdni bez pozwolenia i stosownej opłaty. Osiedle stało się wielkim parkingiem – podobnie zastawione są inne wąskie ulice. To prawda, że brakuje legalnych miejsc postojowych, ale to właśnie ten problem należy rozwiązać, zamiast protestować przeciwko wprowadzeniu linii autobusowych – uważa jedna z mieszkanek.
– Również samochody emitują hałas, spaliny i generują zagrożenie, szczególnie gdy kierowcy nie przestrzegają ograniczeń. W porównaniu z ruchem samochodowym przejazd autobusu raz na 12 minut nie będzie niczym szczególnym. Będzie trzeba się do niego przystosować, podobnie jak mieszkańcy nieposiadający samochodów znoszą codziennie odgłos silników uruchamianych przez sąsiadów – dodaje.
Pół kilometra do przystanku
Według protestujących skomunikowanie z innymi rejonami Łodzi już dziś jest dobre: do przystanków autobusowych i tramwajowych przy ul. Hetmańskiej na obrzeżu osiedla trzeba iść z jego obrzeży 500 metrów. – To prawda, że na Janowie mieszkają też ludzie starsi lub mniej sprawni fizycznie, ale wszyscy, kupując tu mieszkania, byli świadomi tego, jaka jest obsługa komunikacyjna – dodaje jeden z przeciwników zmian.
– Autobus byłby potrzebny matkom odprowadzającym dzieci do przedszkola, kobietom chodzącym na zakupy czy pracującym jako pomoce domowe. Przedstawiciele tych grup z różnych powodów nie przyszli na spotkanie, a ci, którzy protestują, nie biorą ich interesów pod uwagę. Nie przejmują się też trudnościami osób starszych i niepełnosprawnych w dotarciu do przystanków. Kiedy sami się zestarzeją i zaznają takich trudności, będą pisali petycje do władz miasta z prośbą o wprowadzenie linii autobusowych – odpowiada zwolenniczka wprowadzenia linii w ul. Zagłoby.
Można usłyszeć także inne argumenty przeciwko autobusom: brak chodników i infrastruktury przystankowej (choć UMŁ zdążył już ogłosić przetarg na jej wybudowanie), niewłaściwy dobór tras (linia 58B miała jechać na dworzec Łódź Fabryczna przez Stoki i szpital przy Czechosłowackiej, a 72 na Plac Niepodległości przez Dąbrowę), niedostateczne nagłośnienie konsultacji przed stworzeniem siatki oraz obawy o stan nawierzchni osiedlowych ulic. – Podczas budowy sąsiednich bloków przejechało tędy już wiele samochodów ciężarowych bez większych szkód dla nawierzchni, więc autobus nie spowodowałby większych szkód – twierdzi zwolenniczka zmian.
Na przyszłość – ankiety zamiast emocji
Zdaniem Domaszewicza w zapalnym punkcie, jakim jest Janów, należało przed podjęciem decyzji przeprowadzić ankietę. – Uczyniłoby to wynik konsultacji bardziej reprezentatywnym. Zawsze jest tak, że to przeciwnikom danego rozwiązania łatwiej zmobilizować się do protestu. Przy podejmowaniu decyzji związanych z dostępnością komunikacyjną danego obszaru powinno się brać pod uwagę głosy wszystkich zainteresowanych, także potencjalnych pasażerów. Mam kilka zgłoszeń od osób mieszkających w pobliskich blokach, które wyraziły rozczarowanie tą decyzją – twierdzi radny, wyrażając nadzieję, że w przyszłości władze miasta będą bardziej konsekwentne we wprowadzaniu reformy. – Nie jest ona łatwa, ale korzystna dla mieszkańców. Zamiast wzmacniać lęki mieszkańców, trzeba tłumaczyć im podjęte decyzje – podsumowuje.
– Sądzę, że warto w przyszłości wrócić do tematu autobusu na Janowie. Okazji do tego dostarczy choćby wrześniowa ocena działania nowej siatki połączeń. Na Janowie mieszka nie 600 osób, ale kilkanaście tysięcy. Duża ich część zapewne chętnie korzystałaby z komunikacji zbiorowej, gdyby była ona łatwiej dostępna – uważa Domaszewicz.
Na razie jednak ustępstwo władz miasta w sprawie Janowa może otworzyć furtkę dla kolejnych roszczeń w sprawie np. linii przewidzianych do skrócenia lub skierowanych na nieobsługiwane do tej pory odcinki ulic. Realne jest więc zagrożenie rozmontowaniem w praktyce największej od 16 lat reformy łódzkiej komunikacji miejskiej, która miała zapewnić pasażerom nowy standard usług bez zwiększania kosztów ponoszonych przez miejski budżet.