fot. order_242, lic. CC BY-SA 2.0korek samochodowy
We wschodnim Londynie wprowadzono w ciągu ostatnich tygodni przepisy zakazujące rodzicom parkowania na ulicy, by podwieźć lub zabrać dziecko ze szkoły. Mandat to 100 funtów, a ci którzy nie zapłacą w ciągu dwóch tygodni albo notorycznie łamią przepis, muszą się liczyć z karą w wysokości 1000 funtów.
Przepis wprowadzili radni w części osiedli we wschodnim Londynie. Zakłada on, że, poza kilkoma wyznaczonymi strefami, w określonych godzinach, nie wolno się zatrzymywać. Np. w pobliżu szkoły podstawowej Engayne, gdzie takie regulacje przyjęto wstępnie już w grudniu, nie wolno parkować między 8. a 9.30 rano oraz między 2.30 a 4. po południu. Najbliższe wyznaczone miejsca do parkowania znajdują się ok. pięć minut piechotą od szkoły.
Przepis wprowadzono, bo rodzice odwożący dzieci do szkoły i zabierający je z powrotem, zawsze pozostawiający swoje samochody „tylko na kwadrans” całkowicie blokowali okolice szkół, w dodatku stwarzając zagrożenie. Samochody jadące ulicą musiały uważać i na stojące na niej inne auta i na dzieci przemykające między nimi.
„Mamy za sobą lata kampanii społecznych uczulających, by jeździć samochodem uważnie i nie parkować w pobliżu szkół. Ale wciąż mamy małą, ale niereformowalną grupę rodziców parkujących tak, że narażają dzieci na niebezpieczeństwo” – napisała w uzasadnieniu rada gminy Havering.
„London Evening Standard”, którego dziennikarze sprawdzili jak zakaz działa w praktyce, wskazuje, że rodzice mają różne opinie o regulacjach. – Ten zakaz jest zdecydowanie zbyt restrykcyjny, to jak strzelanie z armaty do wróbla – mówiła Angie Baillieul, która odprowadzała do szkoły sześcioletnią córkę. Inni rodzice zwracają jednak uwagę, że przepis rzeczywiście poprawił bezpieczeństwo. – Wcześniej wszędzie były tu auta – powiedział gazecie strażak Kevin McKee, który mieszka naprzeciwko szkoły. – Bywało, że jechałem do pracy, a na moim podjeździe przez 15 minut stał samochód.
W USA mandaty za… brak samochodu
Nowe przepisy zainteresowały kilka serwisów piszących o zrównoważonej mobilności. Amerykański serwis „TreeHugger.com”, opisując londyński pomysł, podaje zupełnie odmienny przykład z własnego kraju. W jednej ze szkół w mieście Magnolia w stanie Teksas rodzice mogą dostać mandat za… nieodebranie dziecka samochodem. Szkoła wprowadziła regulację (rzecz jasna dla bezpieczeństwa), że dziecko może z niej odjechać samochodem lub autobusem szkolnym. Piesi rodzice muszą poczekać, aż przejadą auta, którymi inni rodzice przyjechali po dzieci. Jedna z mam nagrała wideo obnażające absurd tej sytuacji, pokazujące ciągnącą się przez kilka ulic kolejkę pięćdziesięciu aut, które przyjechały po dzieci.
Autor wskazuje, że te dzieci, które nie są przypisane do autobusu szkolnego, bo po prostu mieszkają w takiej odległości od szkoły, że spokojnie mogą przyjść do niej na piechotę, często są podwożone samochodem. Rodzice traktują brak autobusu jako wystarczające usprawiedliwienie, by „zapakować” dziecko do auta, choćby do przejechania było ledwie kilka ulic.
W Polsce też jest problem
Większości rodziców świetnie znany. W zeszłym roku we Wrocławiu zrobiono badania, które wskazały, że ponad połowa uczniów podstawówek jeździ do szkoły samochodem często, albo po prostu codziennie. Efektem jest nie tylko zakorkowanie ulic, ale też przyzwyczajanie dzieci od najmłodszych lat, że wszędzie, choćby na krótkich dystansach w mieście, jeździ się autem.
Nie jest jednak tak, że się z tym nie walczy. W kilku miastach Polski już od trzech lat organizowana jest akcja „Rowerowy Maj”, którą wymyślono i zapoczątkowano w Gdańsku, zachęcająca dzieci, by do szkoły przyjeżdżały nie tylko na tytułowych rowerach, ale na rolkach, hulajnodze – czymkolwiek, byle nie samochodem. Z roku na rok jest o niej coraz głośniej i przynosi konkretne wyniki w statystykach. Ponadto w ostatnich tygodniach Warszawa i Łódź zdecydowanie obniżyły ceny biletów miesięcznych dla uczniów podstawówek (w stolicy od września będą darmowe) właśnie po to, by dzieci w drodze na lekcje korzystały z komunikacji miejskiej, a nie z samochodów.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.