– Słyszymy, że busiarze jeżdżą zdezelowanymi, dwudziestoletnimi samochodami. Proszę sprawdzić. Klimatyzacja, ergonomiczne fotele, wi–fi… – wyliczała w czwartek, podczas spotkania z dziennikarzami Eliza Wójtowicz z firmy Express Bus, która wozi pasażerów na trasie Lublin – Kraków. Busiarze tłumaczyli dlaczego walczą z PolskimBusem i przestrzegali przed powtórzeniem się sytuacji z innych międzymiastowych tras, na których, według nich, autokarowy potentat doprowadził do upadku lokalnych przewoźników.
– Na różnych trasach PolskiBus wyniszczył polskich przewoźników. Przez pół roku oferował bilety za pięć złotych, a teraz są po trzydzieści. Domagamy się uczciwej konkurencji. Na zasadach fair play. Będziemy podstawiać nowoczesne autokary, pasażerowie sami wybiorą z kim pojadą. Ale cena nie może być poniżej kosztów, jak np. 10 zł za bilet do Krakowa – tłumaczył dziennikarzom Piotr Brewczak, właściciel firmy autokarowej BP Tour. Film z argumentami przewoźników
można obejrzeć na stronie „Dziennika Wschodniego”.
Wojna szkocko–polska
Lubelscy busiarze walczą z PolskimBusem już od wielu miesięcy i to całkiem skutecznie. Niedawno zablokowali możliwość kursowania czerwonych autokarów z Warszawy przez Lublin do Rzeszowa. Oprotestowali decyzję marszałka zezwalającą na te kursy (każda trasa musi zostać zatwierdzona przez samorząd), marszałek co prawda stanął po stronie PolskiegoBusa, ale SKO dopatrzyło się w postępowaniu uchybień proceduralnych i od kilku tygodni linia jest zawieszona.
Inni przewoźnicy oprotestowali z kolei trasę z Lublina do Krakowa. W dodatku mają sprzymierzeńca w marszałku województwa lubelskiego (zgodę dla przewoźnika na przewożenie pasażerów wydaje samorząd zgodny z jego siedzibą – w tym wypadku mazowiecki – ale musi ją skonsultować z samorządami terenów, przez które przechodzi trasa,
o całej skomplikowanej sprawie pisaliśmy na Transporcie–Publicznym.pl już wcześniej), który zgodził się, że PolskiBus stanowi dla lokalnego biznesu istotne zagrożenie.
Argumenty sprowadzają się do zarzutów o dumping. PolskiBus to własność szkockiego potentata transportowego Briana Soutera, który poza Wielką Brytanią działa też w innych krajach na świecie, a bliźniacze do PolskiegoBusa linie autokarowe funkcjonują m.in. w Finlandii, Estonii, czy w Nowej Zelandii. Wszędzie firma próbuje zdobywać klientów oferując im określony standard usług (duża ilość połączeń, wi–fi, czasem przekąski, miła obsługa) i tanie bilety. W Polsce te najtańsze kosztują po 2 zł, choć dostać je raczej trudno. Ale i tak ceny (od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych) są konkurencyjne choćby wobec oferty kolei. A ponieważ transport autokarowy między miastami przeciętnemu Polakowi kojarzy się z rozklekotanym PKS–em, dominują też nad busiarzami.
Poniżej kosztów?
Ci jednak uważają, że swoja przewagę PolskiBus zawdzięcza utrzymywanym przez długi czas niskim cenom biletów, które – po rozprawieniu się z konkurencją – rosną. Wielka międzynarodowa firma może sobie pozwolić na długotrwałe dokładanie do interesu, oni nie mogą. Nie stać ich też na tak szeroko rozwiniętą kampanię promocyjną, więc nawet jeśli dysponują nowoczesnymi pojazdami, mało kto o tym wie. Według marszałka województwa lubelskiego wydanie PolskiemuBusowi zezwolenia na kursowanie byłoby szkodliwe, bo zrujnowałoby lokalny biznes.
Ceny rzeczywiście się różnią. Na stronie Express Busa bilet między Lublinem a Krakowem kosztuje 44 zł (32 zł – ulgowy), takie same ceny ma BP Tour, który jeździ po całej Polsce, ale też zarabia na wynajmie autokarów. Z drugiej strony za bilet PolskiegoBusa na tej samej trasie na jutro lub pojutrze zapłacimy 20–25 zł, ale na za dwa tygodnie – 10–15 zł.
Przedstawiciele PolskiegoBusa tłumaczą, cytowani przez „Dziennik Wschodni”, że z oskarżeniami o nieuczciwą konkurencję zmagają się od początku działalności w Polsce. Byli wielokrotnie kotrolowani. Wygrali dwa, czyli wszystkie procesy jakie wytoczyli im konkurenci, a praktyki jakie stosują są na porządku dziennym w branży lotniczej, czy hotelowej.
Morderstwo kanapką
Być może nawet większym problemem busiarzy nie są ceny biletów, ale właśnie intensywna kampania promocyjna ich rywala. PolskiBus jest niewątpliwie jedną z najbardziej lubianych firm w Polsce i solidnie na to zapracował. Dobrze komunikuje się z pasażerami, promocja goni promocję, na facebooku ma ponad 265 tys. sympatyków, skutecznie rozwiązuje wszelkie problemy wizerunkowe, które się mogą nim skojarzyć.
Tymczasem określenie „lubelscy busiarze” budzi różne skojarzenia. Temat zrobił się dość głośny w mediach ale opinie i komentarze są dla nich raczej niekorzystne. Czytelnicy pod tekstami dotyczącymi sporu raczej wspominają najgorsze podróże jakie odbyli do i z Lublina, wskazują na niemiłych i przekraczających przepisy kierowców, częste niepilnowanie rozkładu i zły stan techniczny pojazdów. Opinie broniące busiarzy, jak np. niedawny komentarz Grzegorza Sroczyńskiego w „Gazecie Wyborczej” pt.
„Morderstwo darmową kanapką”, są rzadkie.
Spór o to, co dobre?
– Mamy samochody w leasingu. Ale zaraz może się z nami stać to samo co np. na trasie miedzy Wrocławiem a Krakowem, gdzie PolskiBus opanował cały rynek i prywatni przewoźnicy niestety splajtowali – tłumaczy Wójtowicz.
Wydaje się, że cały spór nie jest prostą decyzją, czy ktoś ma jeździć, czy nie, ale raczej pytaniem o charakter rynku jaki ma funkcjonować między polskimi miastami. PolskiBus ma możliwość i wydaje się, że dąży do tego, by ograć konkurencję i trudno mieć o to do niego pretensje, bo w końcu to firma, która chce zarabiać pieniądze. To naturalne. Jeśli jest w stanie oferować bilety taniej niż inni, to korzystają z tego pasażerowie. Z drugiej strony mniejszym firmom trudno z przewoźnikiem z czerwonymi autokarami konkurować. Pytanie, czy warto doprowadzić do sytuacji, w której z tego powodu znikną z rynku. Na to pytanie odpowiedzą marszałkowie. Lubelski uznał że nie warto. Mazowiecki się z nim nie zgadza.
Zapraszamy na IV Kongres Transportu Publicznego, który odbędzie się w Warszawie w dniach 19-20 października 2015 roku. Wśród poruszanych tematów znajdzie się między innymi mobilność Polaków, technologie służące mobilności oraz kwestie planowania i realizacji celów rozwoju miast.
Więcej informacji o Kongresie znajdziesz tutaj.