O pogarszającej się sytuacji pieszych w Lublinie oraz propozycjach rozwiązań, które poprawią ich sytuacje w mieście z Marcinem Skrzypkiem, członkiem Forum Kultury Przestrzeni i pracownikiem Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”, rozmawia Rafał Jasiński, dziennikarz portalu Transport-publiczny.pl.
Rafał Jasiński, dziennikarz portalu Transport-publiczny.pl: „Pieszy – ginący gatunek” - skąd pomysł na podjęcie tego tematu w Lublinie?Marcin Skrzypek, działacz społeczny, członek Forum Kultury Przestrzeni: Historia jest krótka i długa jednocześnie. Krótka, bo bycie pieszym w mieście i związane z tym trudności to doświadczenie codzienne i bliskie każdemu. Ale może właśnie dlatego, że chodzenie jest czynnością tak naturalną, nie zauważamy, że wszyscy jesteśmy pieszymi.
A długa, bo sporo czasu zajęło środowisku kultury przestrzeni zidentyfikowanie pieszego jako użytkownika kluczowego dla zrównoważonego rozwoju miasta. To że w ogóle został on zidentyfikowany wzięło się z namysłu nad przestrzenią Lublina wynikłego z ogłoszenia przez Radę Kultury Przestrzeni Roku Jana Gehla i z doświadczeń Kopenhagi. W tym mieście wdrażana jest strategia życia miejskiego a w niej strategia rozwoju ruchu pieszego. Określono w tych dokumentach, że życie miasta to ludzie poruszający się pieszo, rozmawiający, spędzający czas i doświadczający miasta w przestrzeniach publicznych. Okazuje się, że w stolicy Danii pieszy jest kluczowym „gatunkiem miejskim” wśród innych użytkowników przestrzeni.
Nasze środowisko miało problem ze zdefiniowaniem przestrzeni publicznej – jak ją tak dobitnie zdefiniować, aby nikt nie miał wątpliwości, że jej wysoka jakość powinna być priorytetem. Doszliśmy do wniosku, że najlepiej przestrzeń publiczną określić jako przestrzeni dla pieszych. Wprowadza to ład do terminologii i pozwala odrzucić sugestię pewnej pani dyrektor z lubelskiego Urzędu Miasta, że przestrzenią publiczną jest tez parking dla samochodów.
Czy można powiedzieć, że Lublin jest miastem przyjaznym dla pieszych? Czy z roku na rok coraz lepiej można się przemieszczać pieszo po mieście czy jest z tym gorzej niż np. 4 lata temu.Lublin „z urodzenia” jest przyjazny pieszym, bo ma takie właściwości przestrzenne. Jest miastem stosunkowo niewielkim, o „ludzkiej skali”. Gdyby zatoczyć okrąg w ośrodku na Starym Mieście o promieniu 20-30 minut spaceru to by się okazało, że sięgamy do wszystkich dzielnic Lublina, że przejście spacerem do centrum nie jest problemem Z Tatar, Czechowa, Bronowic, Miasteczka Akademickiego jest to możliwe. Niestety, jest wiele barier. Nie wszędzie się dojdzie w prostej linii, wiele przestrzeni jest nieprzyjaznych. W niektórych miejscach nie ma drogi dla pieszych w ogóle, np. na wzdłuż ulic Dolnej Marii Panny czy al. Solidarności przy młynie. Czyli te naturalne walory pieszego miasta, są sukcesywnie marnowane przez kolejne nieprzemyślane inwestycje. Np. przez rozbudowę dróg jak w przypadku budowy obwodnicy Lublina z jednoczesnym rozbudową al. Solidarności. Po realizacji węzła na al. Warszawskiej pojawi się co prawda ciąg pieszo-rowerowy, ale także 2-piętrowej schody utrudniające dostęp do Skansenu rowerzystom czy osobom z wózkami dziecięcymi. Ze Starego Miasta do Skansenu powinna być promenada, bo są to niezwykle ciekawe punkty na mapie miasta i ludzie powinni być zachęcani do spacerowania do tych miejsc. Tymczasem na wspomnianym węźle trakty dla pieszych mają marginalne znaczenie. To nie jest przestrzeń, która służy chodzeniu w mieście, lecz raczej trakt serwisowy Inny chybiony pomysł to półtunel na Podzamczu, którym samochody jeździłyby bezkolizyjnie , a piesi musieliby wdrapywać się nań schodkami lub jeździć windami. Nie są to rozwiązania przyjazne pieszym. W ten sposób można pokrajać miasto - łącząc jedne punkty jednocześnie dzielimy tkankę miejską w poprzek.
Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach. Chodzi o to, że trzeba budować drogi tam, gdzie są potrzebne , ale czasem nie muszą być takie szerokie i sprzyjać rozwijaniu dużych prędkości. Może to być kwestia świateł ulicznych, które nie muszą być wyregulowane pod samochody, z pominięciem potrzeb pieszych. Jest cała gama rozwiązań, których można dać większe prawa pieszym. Zachęcać do przemieszczania się pieszo, a ograniczać przemieszczanie się autem, bo to jedno z drugim jest nierozerwalnie połączone.
Podsumowując, każde miasto powinno dawać wybór sposobu poruszania się, aby każdy mógł z tego wyboru korzystać. Wybór powinien być tak skonfigurowany, aby nie zagłuszać możliwości wyboru innym, aby jedna forma przemieszczania się po mieście nie spychała na margines innej.
Pojawiło się hasło: bariery w przestrzeni publicznej. Czy możesz zaproponować konkretne rozwiązania, aby ułatwić życie pieszym w Lublinie?Tak. Zacznijmy od namalowania linii na chodnikach uwidaczniającej odległość 1,5 m o ściany czy schodków, aby kierowcy wiedzieli dokąd mogą wjeżdżać na chodnik. Weźmy przykład z Warszawy. Taka linia uzmysławia, że pewna przestrzeń jest zarezerwowana dla pieszych. W skrajnych sytuacjach warto montować wystające krawężniki blokujące możliwość wjeżdżania kierowcom na chodnik dla pieszych. W Holandii stosuje się takie rozwiązania. Dalej stawianie na rozwój ruchu rowerowego bez zabierania chodnika. Czyli wyznaczanie pasów rowerowych w jezdni. Jest wiele miejsc, gdzie rower lepiej sąsiaduje z samochodami niż z pieszymi. Dalej wyniesione przejścia dla pieszych w formie progów spowalniających dla samochodów zamiast świateł.
Jak należy postępować z kierowcami? Czy bardziej powinno się nastawić na edukacje, czy może na działania „represyjne”?Powinno stosować się różne działania w zależności od potrzeb. W miejscach, gdzie kierowcy są uparci, agresywni i jest duża presja na parkowanie na trawnikach, Straż Miejska powinna konsekwentnie interweniować, a tego nie robi. Tylko czy represją można nazwać legalne działania służby dbającej o porządek w mieście? Edukacja także jest potrzebna, i trzeba to w miejscach, gdzie przyniesie to efekty. Można zastosować takie rozwiązanie, że jak ktoś ma abonament na parkowanie, a zostawi auto w miejscu nielegalnym to go traci. Zawiódł zaufanie społeczne, więc traci abonament.
Kierowca musi widzieć, że nie jest panem przestrzeni tylko dlatego, że dysponuje samochodem, który warczy, jest odizolowany od przestrzeni i nikt mu „nie podskoczy”. Mieliśmy sytuacje podczas happeningu związanego z 1,5 m, gdy staliśmy przy przejściu dla pieszych, a kierowca chciał nas przegonić, bo z pasów dla pieszych zamierzał wjechać na chodnik i zaparkować nielegalnie. Przeganiał nas ręką, maską samochodu. Dopóki kierowcy będą myśleli, że piesi to takie pachołki, które można wystraszyć czy rozsunąć, dobrze nie będzie. Takie nastawienie prowadzących auta można zmieniać edukacją. Ale edukacja bierze się też ze stosowania konkretnych rozwiązań przestrzennych, jak biała linia 1,5 m.. To edukacja i ostrzeżenie, bo za tą linią parkowanie jest nielegalne.
Jest cały zestaw różnych narzędzi, które najpierw mogą spowodować realizację już istniejących przepisów i priorytetów. Następnie należy podjąć działania, które poprawią sytuacje pieszych bez wchodzenia w kolizję z interesem kierowców. Kolejny krok to zmniejszenie natężenia ruchu samochodowego, bo on sam w sobie jest ślepą uliczką. Miasto nie jest z gumy i nie jest w stanie przyjmować nieskończoną liczbę samochodów, nawet poszerzając jezdnie i budując kolejne wielopoziomowe skrzyżowania.