– Często rowerem można się poruszać po mieście dużo szybciej niż samochodem. Tylko, że szybciej jest wtedy, jeśli jednak od czasu do czasu nagniemy przepisy i przejedziemy na czerwonym świetle. Jeśli z testów wynikło, że to rozwiązanie jest bezpieczne, to można się tylko cieszyć – mówi Transportowi–Publicznemu.pl Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu w kolarstwie górskim. Zapytaliśmy ją o paryską inicjatywę, by nie karać rowerzystów za przejazd na czerwonym świetle.
O
paryskim pomyśle pisaliśmy w weekend. W stolicy Francji, po dwóch latach testów wprowadzono przepis, pozwalający rowerzystom przejechać skrzyżowanie nawet jeśli pali się czerwone światło, po upewnieniu się, że to bezpieczne. Wcześniejsze próby w jednej z dzielnic pokazały, że takie rozwiązanie nie zwiększa liczby wypadków z udziałem rowerzystów, za to ułatwia im poruszanie się po mieście. Francuski pomysł wywołał wiele komentarzy. Okazało się, że zdania o nim są mocno podzielone.
Zapytaliśmy o opinię Maję Włoszczowską, wicemistrzynię olimpijską z Pekinu i wielokrotną medalistkę mistrzostw świata i Europy w kolarstwie górskim.
Jakub Dybalski, Transport–Publiczny.pl: Podoba się pani paryski pomysł?Maja Włoszczowska: Paryżanie planują w związku z tymi zmianami wprowadzić zupełnie osobną sygnalizację dla rowerzystów, dlatego tak naprawdę nowe przepisy będą przypominały nieco „zieloną strzałkę”. To dobry pomysł, bo często rowerem można się poruszać po mieście dużo szybciej niż samochodem. Tylko, że szybciej jest wtedy, jeśli jednak od czasu do czasu nagniemy przepisy i przejedziemy na czerwonym świetle. Jeśli z testów wynikło, że to rozwiązanie jest bezpieczne, to można się tylko cieszyć, bo to zachęci więcej ludzi do korzystania z dwóch kółek, a w efekcie wpłynie też na zmniejszenie korków.
Można by go było przenieść do Polski?W tym przypadku mam dwie wątpliwości, czy jesteśmy na to gotowi. Po pierwsze tak duża obecność rowerzystów w ruchu wymaga dobrej infrastruktury, a z tym jest u nas wciąż nie najlepiej. Choć sytuacja się poprawia. Rower robi się coraz bardziej popularny, wiele miast w Polsce inwestuje w infrastrukturę dla rowerzystów, to wciąż są choćby w Warszawie miejsca gdzie jeździ się fatalnie. Druga rzecz to mentalność. Minie jeszcze kilka lat, zanim kierowcy zaczną traktować rowerzystów jak pełnoprawnych użytkowników jezdni. A dopiero wtedy ci drudzy będą naprawdę bezpieczni.
Szczególnie w Warszawie widać wiele osób jeżdżących na rowerach zwłaszcza latem i to od paru lat, co pewnie wiąże się z uruchomieniem Veturilo. Ale sam wśród znajomych mam takich, którzy jeżdżą po chodniku, bo boją się wjechać na jezdnię...Ostatnio rzadziej zdarza mi się jeździć rowerem po mieście, ale jeśli to robię to wybieram jezdnię. Oczywiście, w zderzeniu z samochodem rowerzysta ma małe szanse, by wyjść bez szwanku, ale mimo wszystko jeżdżąc po mieście, większe są szanse wjechania w pieszego. Są mniej przewidywalni niż samochody. Dlatego wolę jezdnię, choć znów wracamy do kwestii odpowiedniej infrastruktury. Jeśli ludzie mają chętniej korzystać z jezdni, to musi być ona przystosowana również dla rowerów.
Nawet jeśli Polska nie jest jeszcze gotowa na paryskie rozwiązanie, to można się spodziewać, że w ciągu kilku lat jednak i u nas się przyjmie?Zdecydowanie w tę stronę to zmierza. Wystarczy zwrócić uwagę, jak się dziś jeździ samochodem. Mam wrażenie, że kierowcy poruszają się dużo bezpieczniej niż kilka lat temu. Kiedyś wciskało się gaz do dechy, a dziś samochodem kieruje się dużo uważniej i spokojniej. Z różnych powodów, m.in. wyższych mandatów i częstszego karania piratów drogowych. Ale też z tego, że coraz częściej kierowcy są jednocześnie rowerzystami. Jeśli ktoś przesiada się z dwóch kółek do czterech, to siedząc za kierownicą inaczej patrzy na rowerzystów, którzy razem z nim są na ulicy. Im więcej osób będzie jeździło rowerem tym bardziej będzie się to zmieniać na plus.