Motornicza Dorota Rak najpierw przełamywała męski tandem w MPK, kiedy jako jedna z pierwszych kobiet zatrudniała się do prowadzenia autobusów. Dzisiaj ponawia swój wyczyn. Jest pierwszą przeszkoloną motorniczą, która zacznie prowadzić olsztyńskie Tramino. Wraz z dziewięcioma panami 23 grudnia 2014 roku uzyskała prawo do prowadzenia tramwaju. Teraz ma tremę, bo będzie brała udział w historycznym momencie dla Olsztyna. Jednak, jak sama mówi – lubi iść do przodu.
Martyn Janduła, Transport-publiczny.pl: Jak zaczęła się pani przygoda z komunikacją?
Dorota Rak, motornicza: Od siedmiu lat jestem kierowcą autobusu. Do tej pracy skłoniły mnie niskie pobory we wcześniejszym miejscu zatrudnienia. Nawet nie wiedziałam, że mam predyspozycje do prowadzenia autobusu. To przede wszystkim zasługa mojego szwagra, który mnie uczył na kategorię B. On mnie namówił, by iść na egzamin. Akurat miałam własne pieniądze, to zainwestowałam w siebie [na kurs].
Czy nie był to ten czas w olsztyńskiej komunikacji, kiedy pani przełamywała stereotyp, że jak kierowca autobusu to mężczyzna?
Można powiedzieć, że tak. Byłam jedną z pierwszych kobiet w Olsztynie, a dokładnie – piątą. Pierwsza była Kasia, później była Sylwia, a potem Janeczka, która obchodzi teraz pięćdziesiąte urodziny.
Czy to też panią mobilizowało i zachęcało do tego, żeby zostać kierowcą?
Tak, myślałam wtedy, że skoro inne mogą, jeżdżą i potrafią, to chyba ja też.
Pamięta pani tramwaje w Olsztynie z opowieści?
Niestety, moi rodzice w ogóle nie pochodzą z Olsztyna. Mama przeprowadziła się tutaj z Torunia, a tata z okolic Warszawy. W sumie byłam wtedy bardzo mała.
Czemu chciała pani zostać motorniczą. Sama się pani na to zdecydowała, czy firma panią wydelegowała?
Sama się zdecydowałam. W gablocie wisiało ogłoszenie, że zbierają chętnych do zapisania się na szkolenie na motorniczych. Kurs był dla osób do 45 roku życia, a ja już byłam tuż-tuż, więc mówię, że nie lubię stać w miejscu, lubię iść do przodu, lubię nowości. Dwa dni zwlekałam, ale poszłam wreszcie się zapisać. Potem strasznie długo czekałam i już myślałam, że nic z tego nie będzie i nie pojadę na kurs. Wtedy trochę ucichło w ogóle na temat tramwajów. Później jednak dostałam telefon. Zadzwonił sam kierownik i zapytał, czy nadal chcę jechać do Torunia. Odpowiedziałam, że pewnie, że chcę jechać, a czemu nie. Jak kierownik do mnie zadzwonił, to byłem pierwsza.
Czyli szkolenie odbywało się w Toruniu. A jak ono wyglądało i ile trwało?
Pojechaliśmy dokładnie 20 października, a było nas dziesięć osób.
Czy to była pierwsza grupa, która pojechała?
Tak, pierwsza grupa. W Toruniu najpierw przez pięć dni poznawaliśmy teorię. Jako pierwsza grupa przecieraliśmy szlaki i jazdy zaczęliśmy od 3 listopada.
Jak się jeździło po Toruniu?
Sama jazda była fajna, chociaż na początku miałam takiego cykora, jak to w ogóle będzie. Jak sobie poradzę z takim ciężkim sprzętem. Podejrzewam, że było mi łatwiej na kursie dlatego, że jeżdżę przegubowymi autobusami. Wprawdzie autobusy są 18-metrowe, a tutaj był tramwaj 20-metrowy, ale cykor był. Dobrze, że były to jednak stare tramwaje, że nie było w nich tak dużo elektroniki na początku, przez co łatwiej było się zapoznać z pojazdem.
Jakie zauważyła pani różnice w prowadzeniu tramwaju a autobusu?
Pierwsze czego mi brakowało, jak siadłam za sterami, to kierownicy (śmiech). Co ja mam teraz z tymi rękoma zrobić, pytałam. A trzeba było trzymać za drążek. Samo to ruszanie jest takie inne. Jest dużo cięższe niż autobusem. Oczywiście mamy sporo przyzwyczajeń autobusowych. Jak to sama pani instruktor stwierdziła, my autobusiarze mamy nawyki autobusowe. A tak to trzeba ciągle trzymać nogę na czuwaku.
fot. MJ
Ciężej prowadzi się tramwaj czy autobus?
I tutaj, i tutaj – jakby nie było – trzeba uważać, i tutaj, i tutaj są samochody. Są skrzyżowania, ronda, na których trzeba uważać lub przepuścić kogoś. Pierwsze dni były dla nas ciężkie, bo trzeba się było w to wszystko wdrożyć . Oczywiście pani instruktor nam wszystko przełączyła, gdy trzeba było zmienić bieg toru, pojechać w lewo, prosto, czy w prawo. Dopiero na samym końcu sami już sobie przełączaliśmy.
Czy coś zabawnego się pani przydarzyło na jeździe?
Pewnego razu rozpędziłam się ponad 70 na godzinę, prawie 80. Trzymałam się kurczowo tego drążka, a instruktorka do mnie: „I jeszcze gazu, i jeszcze!”. Odpierałam, że już więcej nie mogę, a ona ciągle: „I jeszcze więcej gazu, niech się Pani nie boi”. Takie było wtedy przerażenie w oczach, że za szybko to tak wszystko sunie. Na dodatek z górki jechałyśmy. Bałam się, że nie zdążę zahamować. W końcu w tramwaju dłuższe hamowanie jest niż w autobusie.
Oczywiście na koniec kursu był test?
Test nie był trudny i zdałam go pomyślnie. Każdy po kolei zrobił to, co do niego należało. Przede wszystkim ruszanie, podpinanie tramwaju, albo hamowanie.
Jak już pani powiedziała, to ten zdany egzamin był świątecznym prezentem?
Najpierw na teorię pojechaliśmy do Elbląga. Niestety, pojechała tylko piątka z nas, bo rozdzielili grupę. Próbę przechodziliśmy 4 grudnia i wszyscy zdaliśmy. Testy teoretyczne mieliśmy w Elblągu, ponieważ w Toruniu rzadziej je robią, a już na egzaminy z jazdy, które odbywały się 23 grudnia, pojechaliśmy do Torunia. Tam też sporo nerwów i zdenerwowanie, czy wszystko jeszcze pamiętam, bo jednak trochę czasu minęło od jazdy, ale jak siadłam za sterami, to wszystko się przypomniało.
Czy od czasu egzaminów do dzisiaj miała pani jakiś kontakt z tramwajem?
Niestety nie.
Nie boi się pani, że trochę się zapomni?
Tak boję się, ale z drugiej strony te olsztyńskie tramwaje będą zupełnie inne. Są nowe i pełne elektroniki. Z tego co wiem, to będziemy na nowo przechodzić kolejne 30 godzin jazdy w Olsztynie. I tak jakby od nowa będziemy musieli się wdrożyć w jazdę tramwajem.
Widziała pani nowe tramwaje?
Widziałam, takie spod igły, cudo. Aż się boję co to będzie.
A jak pani myśli, kierowcy sobie poradzą w nowej rzeczywistości w Olsztynie?
Myślę, że sobie poradzą, bo trzeba być pozytywnie nastawionym, a motorniczowie też sobie poradzą.
Nie czuje Pani ciężaru historii spoczywającego na pani, że będzie pani pierwszym motorniczym?
Każdy by się stresował. Mam tremę i to ogromną. Najszerszy tramwaj w Polsce, który ma prawie trzydzieści metrów długości.
Jakby nie było, prawie dwukrotnie więcej, niż długość autobusu przegubowego, którym pani jeździ.
Tak, to prawda. Mam cykora, co tu dużo mówić. Myślę, że skoro w Poznaniu jeżdżą takie same tramwaje i sobie radzą, to my też sobie poradzimy.
Czy wiadomo, kiedy te kolejne 30 godzin testów się odbędzie?
Prawdopodobnie w sierpniu. Trochę jest nas tych grup, więc to trochę czasu zajmie.
Ile osób jest już z zezwoleniami na prowadzenie tramwajów?
Cztery grupy po dziesięć osób.
Siedziała pani już w środku w kabinie olsztyńskiego Tramino?
Jeszcze nie miałam okazji, a to dlatego, że wtedy, kiedy można było, to ja pracowałam, a kiedy już mogłam pójść to były owinięte folią, żeby się nie kurzyły. Ale siedziałam za kokpitem Pesy w Toruniu, a podobno bardzo podobny jest. Akurat mogliśmy być na bieżąco z nowościami w Toruniu, bo dopiero przywozi dopiero co na lawetach te nowe tramwaje.
Rozumiem, że to nie pierwsza pani rozmowa z mediami?
O tak! Zdobywam rozgłos.
Będzie pani niejako symbolem i pierwszą motorniczą Olsztyna.
Nawet nie myślałam, że to tak będzie, że jako pierwsza i to faktycznie zostanę motorniczą. Pojechałam sama jedna z dziewięcioma panami na kurs i testy, także była rodzynkiem.
„Rodzynką” można nawet powiedzieć.
Aż mi tak było miło, że w takiej obstawie jechałam.
Nie dość, że przełamywała pani stereotyp kierowcy autobusu, to jeszcze stereotyp motorniczego pani przełamuje.
W Toruniu na przykład bardzo sporo pań jeździ tramwajami, trzeba przyznać. I to nawet już po kilkanaście lat. Poza mną w tej chwili kolejne dwie kobiety mają już zezwolenia na prowadzenie tramwaju, a dwie kolejne już niedługo będą miały.
Sumując Olsztyn będzie miał pięć pań motorniczych, czyli będzie całkiem silna grupa.
Dobrze, że nie będę sama. Muszę powiedzieć, że praca motorniczej to całkiem taka wymarzona praca dla pań. Jest zdecydowanie lżej, bo nie trzeba się nakręcić tą kierownicą. Człowiek spokojnie może sobie jechać po tej „drabince”. W korkach się nie stoi.
Czy jak już pani zacznie jeździć jako motornicza, to już będzie pani prowadzić wyłącznie tramwaje, czy to będzie taki mix z autobusami?
Trudno mi powiedzieć, to zależy od kierownika. Może trzeba być uniwersalnym też może tak być. Potrzeba na tramwaj, idzie się na tramwaj, potrzeba na autobus idzie się na autobus.
Wierzy pani, że skończą inwestycję w terminie?
Prezydent zapewnił, że będziemy jeździć, to trzeba trzymać za słowo.
fot. MJ
Zapraszamy na IV Kongres Transportu Publicznego, który odbędzie się w Warszawie w dniach 19-20 października 2015 roku. Wśród poruszanych tematów znajdzie się między innymi mobilność Polaków, technologie służące mobilności oraz kwestie planowania i realizacji celów rozwoju miast.
Więcej informacji o Kongresie znajdziesz tutaj.