Pierwszy przetarg na nowe tramwaje dla Olsztyna zakończył się fiaskiem. Solaris ze Stadlerem zaoferowali pojazdy za cenę, na którą nie było miasta stać. Teraz Olsztyn myśli nad tym, jak zapewnić w przetargu większą konkurencję i uzyskać mniejsze ceny za tramwaje. W grę wchodzi nawet wyszczuplenie składów.
Olsztyn zainteresowany jest dostawą 24 sztuk niskopodłogowych tramwajów dwukierunkowych o pojemności nie mniejszej niż 200 pasażerów każdy. Zamówienie podstawowe dotyczy jednak zaledwie ośmiu sztuk pojazdów, na które miastu udało się pozyskać dofinansowanie z Unii Europejskiej. Pierwszy przetarg
przyniósł jedynie jedną ofertę, którą złożyło konsorcjum firm Stadler i Solaris. Opiewała ona na kwotę 80,8 mln zł brutto w przypadku zamówienia podstawowego, czyli tylko 8 tramwajów. Tymczasem miasto zamierzało przeznaczyć na realizację zamówienia podstawowego kwotę w wysokości 63,96 mln zł brutto. Sporym problemem okazały się wygórowane umowy serwisowe, jakim podlegałby producent.
Brak konkurencji
Jedyną możliwą opcją okazało się
unieważnienie przetargu. Praca olsztyńskich urzędników na tym się jednak nie zakończyło. Miasto postanowiło zmodyfikować założenia specyfikacji technicznej, by udało się zbić wysoką cenę Solarisa i Stadlera. Warto jednak pamiętać, że Olsztyn zdecydował się na bardzo nietypowe tramwaje. Tramino, które jeżdżą obecnie po mieście, są najszerszymi tramwajami w Polsce – w dodatku dwukierunkowymi. To wszystko sprawia, że może istnieć duży opór producentów, by opracować na nowo własną konstrukcję tramwaju dla tak krótkiej serii, jakiej wymaga Olsztyn. Solaris ma tę przewagę, że posiada gotowy projekt, który może kontynuować, a tym samym jednocześnie dyktować swoją cenę. Nie da się też ukryć, że kontrakt dla Olsztyna był możliwością dla Solarisa do zdobycia – tak ważnego w późniejszych polskich przetargach tramwajowych – doświadczenia, by móc próbować swoich sił w Polsce.
Wyszczuplamy tramwaj
Olsztyn postawił więc na konkurencję w przetargu. – Chcemy dać możliwość uczestnictwa w równym konkurencyjnym przetargu, by udział w nim mogło wziąć jak najwięcej firm – zapowiada Piotr Grzymowicz, prezydent miasta. Jak dodaje, zmianom mają ulec zapisy dotyczące zagwarantowania serwisu i utrzymania pojazdów, ale także specyfikacja techniczna. Głównym pomysłem jest zmiana wymagań co do szerokości składów. Producenci mogliby w nowym przetargu zaproponować tramwaje o szerokości 2,4 metra, a nie tak jak dzisiaj – 2,5 metra. – Oczywiście, w 40% punktach zawarte są przede wszystkim kryteria jakości, czyli utrzymania liczby miejsc i funkcjonalności jeśli chodzi o poziom usług świadczonych mieszkańcom – podkreśla prezydent. Oznacza to tym samym, że tramwaje w Olsztynie mogłyby być nie tylko „szczuplejsze”, ale także dłuższe.
Rezygnujemy z atutów Warto jednak pamiętać, że powstała od podstaw infrastruktura tramwajowa, dostosowana została do nietypowych, bo bardzo szerokich tramwajów. Pojawia się pytanie o zapewnienie ciągłości w oferowaniu wysokiej jakości obsługi podróżnych. Marcin Bobiński, autor bloga olsztyńskietramwaje.pl ma co do tego wątpliwości. – To bardzo zły pomysł, by tramwaje mogły być węższe. W tej chwili pomiędzy krawędzią peronu a podłogą w tramwaju jest 6 cm odstępu. Po zmianach zrobi się 11 cm. Zbudowaliśmy infrastrukturę dostosowaną do szerszych tramwajów, żeby były one wygodniejsze. Teraz nagle z tego rezygnujemy – komentuje. Jak zauważa Bobiński, Olsztyn rezygnuje z dotychczasowych atutów na rzecz niewygody. – Tramwaje będą mniej pojemne. Siłą rzeczy trzeba będzie je wydłużyć, bo przy obecnej długości ale zmianie szerokości nie będzie możliwości zaoferowania układu siedzeń 2+2, tylko 1+1 – podaje.
– Kwestia węższych tramwajów została zbadana, bo inaczej nie próbowano by czegoś proponować, co nie odpowiada obecnym warunkom infrastruktury już wybudowanej – mówi Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna. Przetarg na tabor ma zostać ponowiony do końca października.