Oslo ma szansę znaleźć się w absolutnej czołówce, jeżeli chodzi o ograniczanie ruchu i zmniejszanie zanieczyszczeń i emisji gazów cieplarnianych. Władze stolicy Norwegii chcą zamknąć centrum dla samochodów do 2019 r.
We wrześniowych wyborach samorządowych zwycięstwo odniosła Partia Pracy. Wraz z koalicjantami zaproponowała odważny plan poprawy powietrza i walki z gazami cieplarnianymi. Politycy chcą obniżyć ich emisję o 50% względem 2019 r. Zakłada on zamknięcie centrum dla ruchu samochodowego – tym bardziej, że nie generują go, w zdecydowanej większości, mieszkańcy śródmieścia. Jak podaje gazeta Verdans Gans, w centrum mieszka zaledwie 1 tys. osób, ale do pracy dojeżdża już 90 tys. osób. Pomysł budzi obawy o handel – w strefie ograniczenia ruchu znajduje się 11 z 57 centrów handlowych.
Zamknięcie centrum dla samochodów jest częścią większego planu, którego celem jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Nowe władze chcą m.in. inwestować w transport publiczny, w tym metro i tramwaje, zbudować 60 km dróg rowerowych, dofinansować zakup rowerów elektrycznych. Część pasów będzie zarezerwowana dla transportu publicznego i pojazdów elektrycznych. Miasto planuje też ograniczyć parkowanie, zwłaszcza w miejscach, gdzie utrudnia ono ruch rowerowy, a także podnieść stawki za parkowanie w pozostałych lokalizacjach.
Miasto dąży do tego, by ograniczyć ruch kołowy w całym mieście o 20% do 2019 r. i o 30% do 2030 r.– W 2030 r. wciąż będą osoby, które będą jeździć samochodami, ale muszą one być zeroemisyjne – mówi Lan Marie Nguyen Berg z partii Zielonych, która wchodzi w skład zwycięskiej koalicji.
Zmiany mogą nie być tak wielkim szokiem dla mieszkańców, jak można byłoby się spodziewać. Połowa gospodarstw nie posiada samochodów. To 634-tysięczne miasto posiada też bardzo duży odsetek osób poruszających się pieszo. W 2014 r. udział samochodów w mieście wyniósł 37%. Komunikacją miejską poruszało się 26% mieszkańców, na rowerach – 5%, a piechotą – 32%.
Oslo nie jest jedynym miastem, które myśli o ograniczaniu ruchu. Strefę bez samochodu
zwiększa np. Madryt. Ciekawy eksperyment
przeprowadziły władze Paryża, które wdrożyły dzień faktycznie bez samochodu. Wiele miast wycofuje też ruch z kluczowych ulic. Dobrym przykładem jest
Wiedeń z Mariahilfer Strasse, która teraz jest popularnym traktem pieszych. Również polskie miasta zaczynają dostrzegać problem zbyt dużego ruchu kołowego. – Centrum miasta się zabudowywuje, natomiast niewiele jest rezerw, żeby rozbudowywać układ drogowy. Jedyne możliwości poprawienia tego ruchu to upłynnienie tego ruchu poprzez prace na sygnalizacji świetlnej –
mówi Łukasz Puchalski, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich. – Większość kierowców [którzy poruszają się po mieście] chce przyjechać do centrum. Tu wszyscy się nie pomieścimy. To widać w otoczeniu, w ulicach bocznych, jak dużą przestrzeń kierowcy zajmują. To praktycznie 100% tego, co samochody mogą zająć – mówi Puchalski. Na razie jednak działania koncentrują się na zwężaniu ulic i wytyczaniu przejść naziemnych w miejsce podziemnych.