Ostrołęka chce autobusy elektryczne. Na razie dwa

Autobusy to część projektu mającego poprawić komunikację w mieście i poza jego granicami. Całość, czyli poza autobusami także 20 nowych wiat przystankowych, 10 elektronicznych tablic i system monitoringu w pojazdach i na przystankach, ma kosztować prawie 10 mln zł, z czego 6,5 mln MZK ma otrzymać z funduszy unijnych.

– W każdym projekcie unijnym musi być jakaś innowacja, a autobusy elektryczne to dobry pomysł. Są dużo wygodniejsze niż gazowe. Tych nie miałbym nawet jak ładować. A akurat robimy remont jezdni i od razu ciągniemy kable do stacji postojowej – tłumaczy Chrostowski.

Po Ostrołęce jeździ dziś 30 autobusów. Głównie są to małe pojazdy, najwyżej dziewięciometrowe. Nowe stanowiły by więc niewielką część taboru, ale jak mówi prezes „od czegoś trzeba zacząć”. Nie martwi się też o problemy związane z eksploatacją. – Gdy już wyjadą na trasę, koszty ich użytkowania to nieco ponad 30 proc. kosztów tradycyjnych autobusów – zachwala Chrostowski, który twierdzi, że szybko zrównoważy to wyższą cenę takich pojazdów.

– Akumulatory wytrzymują na jednym ładowaniu 200–250 km i co chwilę produkowane są pojemniejsze. A w naszym mieście najdłuższe trasy wymagają jazdy 150 km dziennie. Po drugie mamy taki typowe natężenie ruchu. Największe jest rano, około godz. 8 czy 9, a potem do południa jest spokojniej. Wtedy też ewentualnie mogłyby być doładowane – wyjaśnia prezes MZK.