Nie wystarczy wymienić oprawy na nowoczesne, aby poprawić widoczność nocą na drodze – przekonują eksperci oraz producenci elementów oświetlenia. Niektóre modne rozwiązania oparte na czujnikach ruchu mogą natomiast wręcz pogorszyć bezpieczeństwo, przynosząc jedynie symboliczną oszczędność finansową. Wpływ oświetlenia i jego parametrów na bezpieczeństwo uczestników ruchu był tematem debaty podczas Kongresu Transportu Publicznego.
– Apeluję do gremium naukowego, które uczestniczy w tworzeniu dobrych praktyk, by powstały zasady i normy dobrego oświetlenia – wezwał naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Legionowo Aleksander Rogala. Jak stwierdził, Legionowo dynamicznie się rozwija, ale przy projektowaniu oświetlenia na nowych i przebudowywanych drogach popełniono wiele błędów. Winy za ten fakt, według Rogali, nie ponosi jednak samorząd. – Mamy wiele przejść dla pieszych i gęstą sieć dróg, ale głównymi ulicami na ogół nie zarządzają władze miejskie. Zarządcy zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa na przejściach, lecz nie doszło jeszcze do prawdziwego audytu. Tam, gdzie dochodziło do wypadków, pod presją społeczną zarządcy próbują wprowadzać zmiany, robią to jednak po omacku – skarżył się naczelnik. Oświetlenie górne, instalowane na drogach powiatowych nad przejściami, nie poprawia jego zdaniem widoczności, generując tylko niepotrzebne koszty.
Samo „świecenie” to za mało
Zastępca naczelnika Wydziału Sygnalizacji i Oświetlenia Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie Janusz Szuflik podzielił się własną teorią na temat przyczyn popełnianych błędów. Jego zdaniem wynikają one z przyjmowanego na wstępie niewłaściwego założenia. – Nie powinno się oświetlać przejść dla pieszych, ale znajdującego się na nich pieszego – zwrócił uwagę Szuflik.
– Problem jest szerszy i dotyczy nie tylko oświetlenia przejść dla pieszych, ale ulic w ogóle. Mam wrażenie, że poziom kultury technicznej związanej z oświetleniem jest niewystarczający – ocenił kierownik Zakładu Techniki Świetlnej Politechniki Warszawskiej prof. dr hab. inż. Wojciech Żagan. Według jego obserwacji w wielu miastach dominuje podejście „wystarczy, żeby się świeciło”. – Tymczasem światło – podobnie jak powietrze, które ma ciśnienie, temperaturę, wilgotność – ma swoje cechy, które muszą zostać odpowiednio skonsumowane. Nie wykonujemy żadnych pomiarów oświetlenia na ulicach. Istnieje potrzeba doprowadzenia oświetlenia ulicznego w Polsce do odpowiedniego standardu – zaznaczył naukowiec.
Dobrze dobrane oświetlenie poprawia bezpieczeństwo. – Niepokój przed dużymi zgromadzeniami wynika m. in. z tego, że nie możemy rozpoznać twarzy i sylwetek. Dlatego przekonujemy klientów, by nie trzymać się norm, ale je przekraczać – powiedział przedstawiciel LUG. Złe oświetlenie pogarsza też działanie monitoringu. Badania wykazały także wpływ temperatury barwowej i pulsacji światła na czynność podstawową mózgu: emisja światła zimnego stymuluje człowieka, zachęcając do pracy, podczas gdy ciepłe daje sygnał do relaksu. Oświetlenie może więc pełnić rolę nie tylko informacyjną lub sygnałową, ale także wizerunkową.
Czujniki na przejściach – oszczędność tylko pozorna?
Mariusz Ejsmont z LUG Light Factory omówił niektóre spośród rozpowszechnionych mitów na temat oświetlenia ulic. – Zbyt duża jasność jest niepożądana, gdyż może doprowadzić do olśnienia. Na przejściach można zaobserwować wiele błędów, takich jak wieszanie jednej oprawy nad środkiem przejścia. Brakuje wiedzy na temat specjalnych optyk do oświetlania przejść, a także na temat właściwego umiejscawiania opraw – wyliczył.
Czasami władze miejskie poszukują ultranowoczesnych rozwiązań, takich jak rozpoznawanie wizyjne czy czujniki ruchu. Światło na przejściu zapala się z pełną mocą tylko wtedy, gdy zbliży się do niego człowiek. – Problem polega na tym, że gdy człowiek wejdzie na przejście, jest już za późno. Należałoby raczej zapalać światło już wtedy, gdy pieszy znajduje się w strefie oczekiwania – zwrócił uwagę. – Co więcej, koszt dobrego oświetlenia przejścia dla pieszych to w Polsce 300 zł rocznie. Ile można zaoszczędzić, montując czujniki ruchu i ograniczając moc światła, gdy pieszy nie jest wykrywany, o 50%? Koszt inwestycji w czujniki, często w dodatku zawodne, przewyższa 10-letni koszt eksploatacji oświetlenia przejścia – kontynuował przedstawiciel LUG. – Choć jesteśmy zwolennikami inteligentnych systemów oświetlenia w całym mieście, akurat przejścia dla pieszych powinny być oświetlone stale, w najwyższym poziomie i klasie oświetleniowej, tak by pieszy był zawsze widoczny. Takie oświetlenie wcale nie musi być drogie – podsumował.
Aktywne przejścia – polemika
– Nie zgadzam się z ich negatywną oceną. Przejście, które zaczyna „migotać”, gdy pieszy zbliży się do krawędzi jezdni, jest o wiele skuteczniejszą metodą od stale migającej lampy. Uwaga kierowcy skupia się wtedy na innych okolicznościach – argumentował przedstawiciel władz Legionowa. – Sygnalizacja wzbudzana pętlami indukcyjnymi została wykonana w Warszawie w Alej Jerozolimskich między al. Zawiszy a Dworcem Zachodnim. Przejście znajduje się w połowie odcinka, w miejscu, gdzie samochody są już mocno rozpędzone. Gdy pieszy zostanie wykryty, nad jezdnią zapalają się pulsujące żółte światła. Z obserwacji wynika, że na ten widok większość kierowców jednak zwalnia, mimo że do ograniczenia 50 km/h nie stosuje się nikt z prowadzącymi autobusy komunikacji miejskiej włącznie – przytoczył przykład zastępca naczelnika w ZDM. – W Wielkiej Brytanii nad przejściem dla pieszych po naciśnięciu guzika zaczyna migać pomarańczowa kula. Jest to szczególnie widoczne w rejonie szkół – dodał dr inż. Krzysztof Tomczuk z Instytutu Elektrotechniki. W dyskusji pojawiły się nawet wezwania do ograniczenia samej liczby wyznaczonych przejść dla pieszych.
– Obecne konstrukcje sprzętu dają nam duże możliwości kreowania przestrzeni. Mądre systemy oświetleniowe powinny iść w zgodzie z potrzebami człowieka, czyli z tym, jak rzeczywiście działa jego wzrok w warunkach nocnych i zmierzchowych. Poprawa widoczności przejść dla pieszych jest kluczowym elementem. Zgadzam się, że powinno to być miejsce wyróżnione i że oświetlenia nie powinno się tu modulować. Jeśli jednak z Kosmosu widać dużo światła nad miastem – oznacza to, że tracimy światło, zaśmiecając nim przestrzeń powyżej drogi – podsumował dyskusję kierownik Katedry Elektroenergetyki Politechniki Białostockiej dr hab. inż. Maciej Zajkowski.
Warszawski audyt: są już efekty
Jako pierwsze na przeprowadzenie audytu oświetlenia przejść dla pieszych
zdecydowały się władze Warszawy. – Takie działania niestety nie są standardem w innych polskich miastach. Wiem jednak, że w różnych ośrodkach trwają nad tym prace – powiedział prof. Piotr Tomczuk z Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej. – Rozpoczynając badania, mieliśmy pewną teoretyczną wiedzę, która wydawała nam się wystarczająca do przeprowadzenia audytu. Okazało się jednak, że wiele nauczyliśmy się już w trakcie badań. Dystrybutorzy oświetlenia powinni świadome stosować pewne rozwiązania i korzystać z doświadczeń ekspertów, którzy obecnie są często pomijani – zaapelował.
– Korzystamy już z pierwszego pakietu dokumentacji opracowanych w ramach audytu. Są one bardzo precyzyjne. Wdrażamy je w życie natychmiast po otrzymaniu. Jesteśmy w trakcie zamykania drugiego pakietu, obejmującego ponad 120 przejść, i czekamy na kolejne dokumenty – stwierdził przedstawiciel warszawskiego ZDM. Ograniczeniem jest jednak budżet. – Ogromnym nakładem wymieniamy oświetlenie na technologie LED w różnej kolorystyce. Warszawa w porównaniu z innymi stolicami europejskimi jest słabo oświetlona, jednak powoli się to zmienia – dodał Szuflik.
LED: Warto dbać o jakość
Wprowadzanie oświetlenia LED wymaga jednak wzięcia pod uwagę wielu czynników. Jednym z nich jest trwałość poszczególnych elementów. – Przeciętna lampa w Warszawie świeci 4200 godzin rocznie. Według producentów LED ich wyroby wytrzymują 50 tys. godzin. Istota tkwi jednak w zasilaczach, które wytrzymują zaledwie 20 tys. godzin. Zwracamy na to uwagę przy ogłaszaniu przetargów – zaznaczył Szuflik. – Trwałość 20 tys. godzin to raczej niechlubny standard, typowy dla gorszych wyrobów chińskich. Dobry zasilacz dobrego producenta wytrzyma nawet 100 tys. godzin. Oprawy muszą być oczywiście szczegółowo przebadane – odpowiedział przedstawiciel LUG. Środkiem zaradczym jest też kupowanie wyrobów certyfikowanych i przebadanych przez akredytowane jednostki, a także sprawdzanie poprawność wykonania projektu.
Znaczenie kwestii zasilaczy wynika z tego, że oprawy LED – w przeciwieństwie do dotychczas stosowanych źródeł światła – są zasilane napięciem stałym. Między siecią a oprawą musi więc nastąpić konwersja energii z prądu zmiennego. – Wachlarz opcji jest ogromny. Zasilacz nie może wprowadzać do sieci energetycznej zakłóceń, które mogą przenosić się na inne odbiorniki. Łączna moc wszystkich źródeł światła mieście może wpływać na jakość energii w sieci. Moc składa się z mocy czynnej i biernej, która dzieli się na indukcyjną i pojemnościową, a kompensacja obciążenia pojemnościowego jest dziesięciokrotnie droższa, niż indukcyjnego – przybliżył tę kwestię dr Tomczuk. – Jeśli wprowadzimy oświetlenie LED na całych ulicach, nie kompensując tego – będziemy mieli rachunki za moc bierną większe od czynnej, a więc całe wprowadzanie LED okaże się bezsensowne – dodał Szuflik.
Modernizacja oświetlenia może ograniczyć nie tylko koszty ekonomiczne, ale także środowiskowe, przyczyniając się do ograniczenia emisji CO2. – Zużycie energii można jednak zmniejszyć nie tylko przy pomocy opraw LED, ale i dzięki mądremu zarządzaniu w myśl idei smart lighting – zauważył dr hab. Zajkowski. Jak stwierdził, można wykorzystywać w tym zakresie nawet elementy gospodarki cyrkularnej.