– Naszym największym konkurentem nie jest Pendolino, lecz prywatne samochody – mówi w rozmowie z portalem „Transport Publiczny” Piotr Bezulski, dyrektor zarządzający PolskiBus.com. Rozmowa odbyła się podczas Kongresu Transportu Publicznego w Bydgoszczy.
Paweł Rydzyński: Co wejście Państwa firmy zmieniło na polskim rynku transportowym?Piotr Bezulski: Najważniejsze było zmiana przywrócenie zaufania pasażerów do transportu publicznego. Wcześniej podróż autobusem kojarzyła się z niezbyt przyjemnym doświadczeniem. Zmiana tego postrzegania to nasz największy sukces. Przywracamy przewozom autobusowym ludzką twarz, chcemy aby podróż autobusem kojarzyła się z fajnym przeżyciem. Dajemy podróżnym kompletnie nową jakość. Teoretycznie to nie jest nic dziwnego, że kierowca powinien opowiadać na pytania, być miły, uśmiechnięty, uprzejmy, a jednocześnie – że autobus powinien być komfortowy. Ale w naszych warunkach to dopiero staje się standardem.
W ciągu niewiele ponad 3,5 roku działalności przewieźliście ok. 9,5 mln podróżnych. To dobry wynik?- Rozwój naszej firmy nastąpił nieco szybciej niż stanowiły założenia. Na pewno ta liczba przekracza to, co zakładaliśmy. Tak duża liczba pasażerów to przede wszystkim efekt tego, że staramy się elastycznie reagować na potrzeby klientów.
Czy problemy, na które napotkaliście przy okazji uruchomienia linii Warszawa – Lublin – Rzeszów, sprawią, że będziecie ostrożnie podchodzić do uruchamiania ewentualnych dalszych nowych linii?- Wydawanie zezwoleń przez marszałków odbywa się na podstawie ściśle przyjętych zasad kodeksu administracyjnego, a działania stowarzyszeń zrzeszających przewoźników, mające blokować pojawienie się nowego podmiotu, są w naszej ocenie działaniami antykonkurencyjnymi. Takie sytuacje jak na linii do Rzeszowa nie wpływają jednak na nasz rozwój.
Czy wdrożenie przez PKP Intercity projektu Pendolino będzie stanowić dla Polskiego Busa istotne zagrożenie?- Wielokrotnie mówiliśmy, że największą konkurencją są dla nas prywatne samochody. Nasz właściciel [Souter Holdings – red.] wierzy i ma doświadczenia, że rynek transportowy może być zdywersyfikowany. Ktoś, komu zależy na czasie, zawsze wybierze samolot. Przyspieszenie Pendolino to fantastyczna sprawa, ale wydaje mi się, że 4- czy 5-osobowa rodzina jadąca na wakacje, pojedzie jednak z nami. Każdy rynek ma swoje segmenty. Pociągi Virgin Trains na trasie z Londynu do Manchesteru kursują z bardzo wysoką częstotliwością 30 min, a równolegle funkcjonuje linia autobusowa prowadzona przez Mega Bus. Myślę, że w Polsce będzie podobnie.
Gdzie w tej rywalizacji kolejowo – autobusowej jest miejsce na transport lotniczy?- Tu nie odczuwamy znaczącego zagrożenia ze strony konkurencji. W ruchu lotniczym występuje niewielka częstotliwość, poza tym nieprawdą jest, że leci się godzinę do Wrocławia: do lotniska trzeba dojechać i przejść czasochłonną odprawę. Oczywiście, żeby pojechać autobusem, też trzeba wcześniej wyjść z domu, ale nie aż tyle wcześniej.
Czy spodziewa się Pan pojawienia się w najbliższym czasie w Polsce projektów autobusowych analogicznych do Polskiego Busa?- Nas wyróżnia to, że posiadamy sieć ogólnopolską, jednak warto pamiętać, że na kilku trasach funkcjonują przewoźnicy oferujący podobny do naszego standard przewozów – choćby Podlasie Express czy Neobus. Nie obawiamy się tutaj konkurencji; dobrze że ona jest, korzysta na tym pasażer. Naturalnie zależy zauważyć, że istnieją na rynku, także poza Polską, podmioty, które mają potencjał, by rozpocząć działalność zbliżoną profilem do naszej.
Jakie znaczenie dla Polskiego Busa ma uczestnictwo w takim przedsięwzięciu jak Kongres Transportu Publicznego?- Kongres jest dla nas świetną okazją, żeby się zaprezentować, pokazać filozofię, wizję. Uczestnikami Kongresu były głównie podmioty zaangażowane w transport miejski, ale należy zauważyć, że często współpracujemy z zarządami miejskich transportów. Dowodem tego jest choćby Warszawa, gdzie korzystamy z dworców autobusowych Młociny i Wilanowska. Jeśli chodzi o Młociny, to można wręcz rzec, że przywróciliśmy im życie. Dzięki nam pojawili się tam pasażerowie.