Pewnie czasem zastanawiacie się, co by było, gdyby wszystkie pomysły na uspokajanie ruchu, ograniczanie obecności samochodów na ulicach, zachęcanie do podróży pieszych i na rowerach, o których często piszemy, odważnie wprowadzić w mieście. Co by się stało? Czy miasto bez aut jednak przestałoby funkcjonować? Jest takie miasto w Hiszpanii i działa.
Pontevedrę, 80–tysięczne miasto na zachodzie Hiszpanii, opisał tamtejszy dziennikarz Ignacio Amigo w serwisie CityScope. Postanowił odwiedzić miejsce, którego opis brzmi trochę jak niedoścignione marzenie miejskich aktywistów.
Pontevedra to spory ośrodek przemysłowy położony w hiszpańskiej Galicji, niedaleko największego miasta tej prowincji – Vigo. Tym co wyróżnia miasto od innych, są liczby. W Pontevedrze poziom zanieczyszczeń powietrza jest wyraźnie niższy niż w okolicznych miastach. Od końca ubiegłego wieku ruch samochodowy w całym mieście zmalał o 53 proc., a w centrum miasta o… 97 proc. Ostatni śmiertelny wypadek drogowy miał tam miejsce w 2011 r.
Burmistrz na pięć kadencji
We wspomnianym 1999 r., kiedy liczbę samochodów, które codziennie jeździły po mieście szacowano na 52 tys., koalicyjną większość w radzie miejskiej zyskała lewica (po raz pierwszy od dwudziestu lat), dzięki temu burmistrzem został Miguel Anxo Fernandez Lores. Rządzi miastem już piątą kadencję. Jedną z jego pierwszych decyzji było przekształcenie w deptak historycznego centrum miasta, co dokonało się już po miesiącu odkąd objął urząd.
To rzecz jasna, na pierwszy rzut oka, najlepszy sposób by momentalnie stracić poparcie i narazić się na gniew mieszkańców. – Ludzie nie są głupi. Mogą nie zgadzać się z tobą jeśli chodzi o ideologię, ale jeśli widzą, że coś robisz dobrze, docenią to – mówi dziś burmistrz w rozmowie z Amigo.
źródło: pontevedra.gal
Przekształcenie miasta z czegoś co powszechnie oceniano jako „samochodowy magazyn” w to, czym jest dziś, nie polegało na prostym wyrzuceniu samochodów. W Pontevedrze przeprowadzono szereg programów, które dotyczyły rożnych aspektów miejskiej polityki, takich jak zapobieganie zatruwaniu powietrza, zwiększeniu dostępności, ale też poprawie bezpieczeństwa. Większość ulic nie ma fizycznych barier zakazujących wjazdu samochodów, a ci, którzy muszą z niego skorzystać, robią to. Urzędnicy przekonują, że chodziło o pozbycie się „niepotrzebnego ruchu samochodowego” czyli samochodów, które przejeżdżają przez centrum miasta, a także tych, które szukają miejsca do parkowania.
Parking na kwadrans
W Pontevedrze wyznaczono więc tzw. pętle komunikacyjne, które w praktyce polegają na tym, że jeśli np. samochód wjeżdża do miasta od południa, to wyjeżdża również od południa. Ruch tranzytowy poprowadzono objazdami.
Uporządkowano kwestie parkingowe. W centrum miasta nie parkuje się prawie w ogóle. Są wyznaczone, ogólnodostępne miejsca, gdzie można zatrzymać się na 15 minut, co w zasadzie wystarczy na dostawy do sklepów, czy podwiezienie kogoś. Na granicach miasta zbudowano darmowe parkingi, gdzie zachęca się kierowców, by zostawili auto, a resztę drogi pokonali pieszo. Pontevedra jest dość kompaktowym miastem i taki spacer nie stanowi problemu. Rozwinięto tam też system oznaczeń pokazujący czas w jakim można dojść do każdego istotnego punktu.
źródło: pontevedra.gal
– Odwróciliśmy piramidę – tłumaczy Lores. – Ustalając zasady poruszania się po mieście w pierwszej kolejności zwracamy uwagę na pieszych, potem bierzemy pod uwagę rowerzystów i transport publiczny. Na końcu samochody – tłumaczy.
W Pontevedrze funkcjonuje kilka typów organizacji ulic. W okolicach centrum są one właściwie woonerfami. Wszystkie strefy są na jednym poziomie. Ruch samochodowy jest tam znacznie ograniczony (choć nie całkowicie zakazany), a te auta, które muszą tamtędy przejechać, robią to między pieszymi. Inne ulice mają obowiązkowo tak szerokie chodniki, by mogły się na nich wyminąć dwie osoby z parasolami (położona nad brzegiem Atlantyku Pontevedra jest deszczowa), a wszystkie przejścia dla pieszych są wyniesione, co uniemożliwia kierowcom ewentualne przekraczanie 30 km/h.
Sklep na każdym rogu
Miasto aktywnie wspiera mały biznes w centralnych dzielnicach, co ma wpływ na przeciwdziałanie urban sprawl, czyli niekontrolowanemu „rozlewaniu się” miasta, co ostatecznie zawsze prowadzi do wzrostu znaczenia samochodu. – Na każdej ulicy jest jakiś supermarket, fryzjer, pralnia, co tylko jest potrzebne. Dzięki temu wielu rzeczy po prostu nie trzeba załatwiać daleko od domu – tłumaczy Lores.
źródło: pontevedra.gal
Dodaje, że choć obostrzenia przez te lata czasem zaostrzano – np. początkowo właściciele sklepów mieli własne miejsca do parkowania, a dostawy można było realizować przez całą dobę, potem parkingi dla nich ograniczono i ustalono konkretne godziny dostaw – to stwierdzenie, że biznes zawsze jest przeciwko podobnym zmianom, to przesada. Przyznaje, że sam za każdym razem chodził od sklepu do sklepu i wyjaśniał sens proponowanych zmian. Bez wsparcia mieszkańców i biznesu żadna zmiana by się nie udała.
Zapytany przez dziennikarza, czy model z Pontevedry może być przeniesiony do innych miast, odwraca pytanie. – Czy jakiekolwiek miasto, niezależnie od jego wielkości, może się rozwijać, jeśli nie przejdzie podobnych zmian?