Zespół, który w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa opracowuje nową ustawę o publicznym transporcie zbiorowym chce w sposób dużo większy niż do tej pory uregulować rynek przewozów i, poza długimi dystansami, w praktyce wyeliminować wolną konkurencję. Propozycje pozwolą na wyeliminowanie części patologii istniejących dziś, ale mogą również stworzyć inne.
Przedstawione na przełomie lutego i marca propozycje zmian w ustawie o publicznym transporcie zbiorowym (w skład zespołu, któremu przewodnicy wiceminister Jerzy Szmit, wchodzą urzędnicy ministerstwa, przedstawiciele przewoźników i samorządów) zakładają przede wszystkim, że prawo do wożenia pasażerów na liniach w ramach gminy, powiatu i województwa będą mieli tylko ci przewoźnicy, którzy zawrą stosowną umowę z samorządem na świadczenie takich usług. Na zasadach komercyjnych będzie można wozić pasażerów wyłącznie na trasach międzywojewódzkich. Samorządy będą organizowały przetargi na pakiety linii, w których znajdą się linie o różnym natężeniu pasażerów. Co więcej – i to jest istotna nowość – niektóre pakiety będą mogły zostać oddane na wyłączną obsługę jednego przewoźnika. Ma to spowodować, że będzie się opłacało utrzymywać komunikację tam, gdzie dziś jest to nieopłacalne. Samorządy będą mogły dopłacać do obsługi tych tras.
Kompletnie
wbrew dotychczasowym planom w tym temacie idzie propozycja by utrzymać ulgi ustawowe dla wszystkich przewoźników, zarówno operatorów, jak i komercyjnych przewoźników międzymiastowych. Warto zaznaczyć w tym miejscu, że ministerstwo nie pracuje nad ustawą samo z siebie. W 2010 r. uchwalono nowelizację ustawy o ptz, która – w związku z licznymi zmianami na rynku – początkowo miała wejść w życie w styczniu tego roku, ale potem przesunięto ten termin na styczeń przyszłego rok. Jednym z głównych założeń tej nowelizacji, było ograniczenie dotacji do ulg ustawowych wyłącznie do przewoźników publicznych. Ci komercyjni, działaliby istotnie komercyjnie. Rząd PiS jednak już wcześniej dawał do zrozumienia, że te regulacje, niekorzystne choćby dla jeżdżących między miastami „busiarzy”, zostaną zmienione, wraz z całą nowelizacją.
Jednocześnie jednak wśród proponowanych zmian jest wprowadzenie odpłatności dla przewoźnika za każdy postój na przystanku (5 gr. za postój – bez zmian w stosunku do obecnej stawki), a także podniesienie stawek za postój na dworcach (z 1 zł do 1,5 zł za zwykły dworzec i z 2 zł do 2,5 zł za dworzec przystosowany do obsługi osób niepełnosprawnych). Wśród szczegółowych przepisów z innych ustaw, które też miałyby ulec zmianie jest m.in. rezygnacja z opłat drogowych dla regularnych linii miejskich do 50 km (postulat, który branża wysuwała od dłuższego czasu), zwiększenie dopuszczalnej prędkości dla autobusów na autostradach i drogach ekspresowych do 100 km/h i zezwolenie na podejmowanie i wysadzanie pasażerów poza przystankami, ale poza granicami miast.
Dodatkowo zmiany w ustawie nałożą obowiązek opracowania planu transportowego, czyli dokumentu w którym będzie określony stan i kierunki rozwoju transportu publicznego, przez wszystkich organizatorów transportu publicznego. Dziś taki obowiązek mają tylko samorządy gmin powyżej 50 tys. mieszkańców. To właśnie w planach mają zostać wyznaczone linie komunikacyjne, które mają zaspokoić potrzeby transportowe mieszkańców i tam też powinny zostać wskazane pakiety, w tym te, które mogłyby być przedmiotem wyłączności dla konkretnych przewoźników.
Busiarze zadowoleni?Propozycje w dużej części są zbieżne z projektem zmian w ustawie,
który w zeszłym roku złożyła grupa senatorów PiS, a który powszechnie uchodził za korzystny dla busowych przewoźników międzymiastowych. Nie podobało im się rzecz jasna zabranie dopłat do ulg dla przewoźników komercyjnych, ale też żądali prawa wysadzania pasażerów poza przystankami. To rozwiązanie, wygodne dla pasażerów, jest też korzystne dla przewoźników bo również od nich nie wymaga korzystania (a w związku z tym i nie płacenia za korzystanie) z przystanków. Również w senackim projekcie pojawiło się zwiększenie dopuszczalnej prędkości i zwolnienie z opłat ViaToll.
W propozycjach zespołu nie ma jednak innych proponowanych przez senatorów przepisów, które dawały „busiarzom” duże prawa, w tym dotyczących ich uczestnictwa w procesie wydawania licencji na przewozy. M.in. zakładano możliwość blokowania przez już działających przewoźników, wpuszczania nowych operatorów na istniejące trasy. Taki spór trwa już od kilku lat np. między busiarzami kursującymi na trasie Warszawa–Lublin, a PolskimBusem, który stanowi dla nich konkurencję na tej samej trasie.
Co na to przewoźnicy i samorządowcyPóki co przewoźnicy i samorządowcy komentują propozycje ministerialnego zespołu oszczędnie. Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, a także Piotr Rachwalski, szef Kolei Dolnośląskich, które prowadzą też przewozy autobusowe, wskazują w rozmowie z Pulsem Biznesu, że w propozycjach brak źródeł finansowania, a proponowane zmiany na pewno pociągną za sobą większe wydatki ze strony samorządów, choćby z racji dopłat do nierentownych tras.
Wójcik chwali ministerstwo za stworzenie rozwiązania, które daje możliwość utrzymywania właśnie tych linii, na których pasażerów jest mało, ale jednak dla tych którzy są należy utrzymywać połączenie. Komentatorzy boją się jednak, że te rozwiązania mogą prowadzić do patologicznych sytuacji, w których linie będą przyznawane „po znajomości”. W końcu pakiet linii na których nie będzie konkurencji, a w dodatku obsługując je będzie można liczyć na dopłatę z publicznych pieniędzy, będzie łakomym kąskiem dla każdego przewoźnika.