Przedstawiciele Bombardiera mieli w maju sprawdzać w Rzeszowie, czy zaproponowana przez urzędników trasa przyszłej kolejki nadziemnej ma sens. Stolica Podkarpacia ma futurystyczny pomysł na transport publiczny, ma zaplanowaną trasę i ma za sobą rozmowy z inżynierami gotowymi coś takiego zbudować. I tylko na razie nie ma pieniędzy.
– To nie jest tak, że zbieramy pieniądze, a potem wymyślamy co z nimi zrobić. Mamy pomysł, a o to, że pieniądze na jego realizację znajdziemy, to się nie martwię – mówi rzecznik prezydenta Rzeszowa Maciej Chłodnicki, w jego głosie można wyczuć nieukrywany entuzjazm.
Kolej w chmurach
Do zebrania trochę jest, bo według ostrożnych wyliczeń budowa nadziemnej kolejki w stolicy Podkarpacia to nieco ponad 200 mln zł, a według bardziej realnych bliżej 300 mln. Pomysł nie jest nowy. Pojawił się już kilka lat temu i
co jakiś czas w różnych wariantach powraca. Rzeszów wymarzył sobie, by dworzec PKP i kampusy głównych uczelni – Uniwersytetu i Politechniki – połączyć kolejką jeżdżącą po szynie położonej ok. 5 m nad ziemią, na betonowych słupach. Tzw. monorail to rzadko spotykane na świecie rozwiązanie. Rzeszów byłby pierwszym miastem w Europie z takim środkiem transportu.
– Nie ma kłopotów z gruntami, bo całą instalację wybudowano by głównie między jezdniami. Tramwaj jest droższy, w dodatku mniej pojemny. Specjaliści z Bombardiera przekonywali nas, że pojemność tego środka transportu byłaby niewiele mniejsza niż metra, a koszty budowy oczywiście dużo mniejsze – przekonuje Chłodnicki.
Przedstawiciele wspomnianej firmy kilka tygodni temu przygotowali prezentację dla władz miasta, z której wynika, że w maksymalnej wersji monorail mógłby przewozić 48 tys. pasażerów na godzinę. Chłodnicki zapewnia, że nie jest przesądzone, że to właśnie ta firma będzie budować kolejkę, wykonawca zostanie wybrany w przetargu, ale w Rzeszowie chcą najpierw jak najdokładniej zapoznać się z możliwościami. Bombardier zaproponował miastu kolejkę Innovia Monorail 300, czyli model który ma jeździć w saudyjskim Rijadzie, a także miał powstać przed piłkarskim mundialem w brazylijskim Sao Paulo (nie powstanie).
To jeżdżący bez maszynisty pociąg składający się z od dwóch do ośmiu wagoników, rozwijający prędkość do 80 km/h. Może pokonywać 6–procentowe wzniesienia, a jego promień skrętu wynosi 46 m. W zależności od łączeń wagoników, przejścia miedzy nimi mogą być otwarte, co daje dużą przestrzeń w środku i jest wygodne dla pasażerów. I Bombardier i władze Rzeszowa zwracają uwagę na możliwości wykorzystania terenów pod linią kolejki. Mogą być przeznaczone pod miejską zieleń, albo wytyczenie tam tras rowerowych. Plusem jest też umiarkowany hałas na poziomie 70 dB, czyli mniej niż powoduje ruch uliczny, a także tramwaj lub metro.
Rzecznik prezydenta Rzeszowa przyznał, że na razie przedstawiciele miasta nie planują spotkań z innymi firmami.
Skąd pieniądze? Na razie nie wiadomo
Wstępną trasę, w formie pętli między głównymi punktami miasta (kolejka zastąpiłaby linie 0A i 0B) opracowano wspólnie z ekspertami z Politechniki Warszawskiej, którzy doradzają władzom miasta w sprawie inwestycji. Oni też według Chłodnickiego mają wymyślić jak obejść kłopoty prawne. Polskie przepisy nie przewidują takiego środka transportu, jak kolejka nadziemna. – Jest w nich wszystko. Autobus, tramwaj, metro, kolej linowa, prom, dyliżans, a monoraila nie ma. Po prostu nikt nie wpadł na to, że coś takiego może wozić pasażerów – tłumaczy.
Większym kłopotem wydają się być jednak pieniądze. Chłodnicki, dopytywany o szczegóły przyznaje, że miasto nie rozważa budowy monoraila w formie partnerstwa publiczno–prywatnego. Liczy na pieniądze rządowe i środki unijne. Niedawno w ministerstwie infrastruktury i rozwoju była delegacja władz miasta, która przedstawiła pomysł. – Wzbudziła duże zainteresowanie – zapewnia. – Myślę, że kolejka mogłaby powstać już w 2017, albo 2018 r. Przecież sama budowa to najmniejszy kłopot. Ile czasu się coś takiego buduje? Rok? Najwyżej półtora – zapewnia.
Rzeszów innowacyjny
Prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc na każdym kroku powtarza, że chce, by zarządzane przez niego miasto stało się wzorem jeśli chodzi o innowacyjność przestrzeni miejskiej. Stąd m.in. pomysł
na kontrowersyjną okrągłą kładkę nad jednym z rzeszowskich skrzyżowań, która w zeszłym roku wzbudziła wiele kontrowersji. Wobec pomysłów związanych z monorailem ostrożność zachowują rzeszowscy radni niezwiązani bezpośrednio z prezydentem. Zwracają uwagę, że bez rzetelnej analizy kosztów, trudno oceniać zasadność przedsięwzięcia. Bardziej radykalni są społecznicy, np. związani z facebookowym profilem „
STOP niszczeniu przestrzeni miejskiej Rzeszowa”, którzy pomysł krytykują jako nieracjonalny.
74–letni Ferenc stolicą Podkarpacia rządzi od 12 lat, wygrywając w pierwszej turze. Jest też faworytem tegorocznych wyborów. Z mówienia o innowacyjności, podkreślania, że w 180–tysięcznym Rzeszowie jest aż 60 tys. studentów, uczynił swój znak firmowy. Wspomniana kładka, choć o jej ekonomicznym uzasadnieniu, estetyce, czy funkcjonalności dyskusje toczą się do dziś, sprawiła, że miasto znalazło się w ogólnopolskich serwisach. Monorail pewnie spełnia podobną funkcję, a zaangażowanie ratusza w tę sprawę wygląda na poważne.
Monorail zresztą świetnie pasuje do budzącego kontrowersje wizerunku prezydenta, bo ma swoje zalety, ale też wady. To duży jednorazowy wydatek dla miasta, który w istotny sposób zmienia charakter miejskiej przestrzeni. Nie stoi w korku, istotnie może przewozić więcej pasażerów niż linia autobusowa lub tramwaj, ale jednocześnie jest mało elastyczny (trudno spodziewać się np. objazdu, gdy jeden z pociągów się zepsuje), w dodatku przystanki dla pasażerów są ponad poziomem ulicy, wymagają więc chodzenia po schodach. Eksperci zwracają uwagę, że inwestycja zwraca się tam, gdzie zapewnione są stałe, duże potoki pasażerów (np. na trasie do lotnisk). Otwarta kilka lat temu linia w Moskwie przynosi straty i prawdopodobnie zostanie zamknięta.
W maju eksperci Bombardiera mieli odwiedzić Rzeszów, przyjrzeć się planom trasy i podzielić się swoimi sugestiami co do jej przebiegu, charakteru (dwa tory czy jeden, czy pociąg ma być dwukierunkowy – Chłodnicki zaznacza, że raczej właśnie taki). Póki co jeszcze tam nie byli, ale Chłodnicki przyznaje, że urzędnicy wysłali im wszelkie niezbędne dokumenty i czeka na studium, które ma w szczegółach wyjaśnić jak powinien wyglądać monorail w Rzeszowie.