Australijskie władze zapowiedziały budowę w północnej części stanu Victoria olbrzymiej elektrowni słonecznej. Połowa produkowanego przez nią prądu będzie zasilała sieć tramwajową w Melbourne – jedną z największych na świecie.
– Chcemy wykorzystać to, że jesteśmy ogromnym odbiorcą energii elektrycznej, żeby promować inwestycje w odnawialne źródła energii. Stan Victoria powinien być liderem jeśli chodzi o ochronę środowiska – powiedziała w czwartek minister energii i środowiska stanu Victoria Lily D’Ambrosio, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Zapowiedziała budowę olbrzymiej elektrowni słonecznej. Panele mają produkować rocznie 75 MW mocy prądu. Z tego 35 MW trafi do sieci tramwajów w Melbourne. To jeden z największych systemów tramwajowych na świecie. Korzysta z 410 tramwajów, które jeżdżą po torach o długości 250 km, to nieco mniej niż sieć tramwajowa w Karlsruhe. Długo zresztą trwałyby spory o to, jak mierzyć wielkość sieci tramwajowej i czym ona w ogóle jest (we wspomnianym niemieckim mieście w układ wlicza się fragmenty, które są właściwie S–Bahnem). Sami Australijczycy uważają się za największych na świecie.
Elektrownia ma powstać do końca 2018 r., pozwolić na redukcję emisji gazów cieplarnianych o 80 tys. ton rocznie. Ma też pozwolić na stworzenie 300 dodatkowych miejsc pracy. To o tyle istotne, ze kilka tygodni temu rząd stanowy zapowiedział wygaszanie największej tamtejszej elektrowni węglowej Hazelwood o mocy 1600 MW, która dostarcza 25 proc. prądu zużywanego w Victorii i zatrudnia tysiąc osób.
Rząd stanu Victoria zaplanował, że do 2050 r. całkowicie zlikwiduje emisję tlenków węgla do atmosfery. Do 2025 r. 40 proc. energii produkowanej w stanie, ma pochodzić ze źródeł odnawialnych. To ambitny cel, bo ostatnie dokładne dane – z 2012 r. – wskazują, że na razie to tylko 12 proc., z kolei 84 proc. energii pochodzi z węgla.
Sieć tramwajowa w Melbourne to 498 km pojedynczego toru o normalnej szerokości. Rocznie tramwaje przewożą tam ponad 200 mln pasażerów. Korzystają z priorytetu na ulicach i w sygnalizacji świetlnej.
Przestawienie całej sieci tramwajowej na energie ze źródeł odnawialnych jest rozwiązaniem problemu, który często podnosi się w Polsce, przy okazji inwestycji w bezemisyjny transport. Krytycy autobusów elektrycznych często wskazują, że takie pojazdy może nie dymią w samym mieście, ale za to dymi elektrownia za miastem. Choć akurat w Warszawie MZA sprawdziło w jaki sposób „elektryki” zużywają prąd i z obliczeń wyszło, że emisja jest mniejsza nawet uwzględniając, że energia jest produkowana w elektrowni.
W Melbourne tego problemu już za dwa lata nie będzie.
Śledź autora na twitterze -
@jakubdybalskiTP