25-tysięczny Turek został niemal całkowicie pozbawiony komunikacji zbiorowej. Po upadku dawnego PKS transport przejęła nowa spółka PKS Transport oraz przewoźnicy busowi i PKS Konin. Ten ostatni wprowadził jednak w marcu duże cięcia.
Dworzec autobusowy w Turku przypomina co prawda pozbawioną wyrazu, kwadratową architekturę lat 90. – to niski, niewyróżniający się niczym budynek, który równie dobrze mógłby być sklepem ogrodniczym, magazynem, lokalnym oddziałem jakiejś firmy itp. – ale trzeba przyznać, że na tle innych obiektów tego typu prezentuje się dość nowocześnie. Widać, że jego budowa musiała być znaczącą inwestycją, o którą ktoś dba – poczekalnia jest wysprzątana i schludna. I przerażająco pusta.
Nowy dworzec obok galerii handlowejNowy dworzec ma raptem kilka lat. Zastąpił stary, dużo większy budynek, który turkowski PKS sprzedał, by spłacić długi i utrzymać się na rynku. Na jego miejscu stoi dziś centrum handlowe „Karuzela”, największy obiekt handlowy w mieście wybudowany przez mającą doświadczenie w budowie centrów handlowych na terenie byłych dworców spółkę Retail Concept – w tym roku planowana jest jej rozbudowa. Nawet pozbycie się serca przewoźnika nie uratowało go jednak przed upadłością.
– Podstawową działalnością Przedsiębiorstwa Komunikacji Samochodowej w Turku S.A. są usługi w zakresie przewozów pasażerskich. Zapewniamy regularne połączenia międzymiastowe m.in. z: Warszawą, Poznaniem, Łodzią, Katowicami, Wrocławiem, Świeradowem Zdrój, Toruniem, Bydgoszczą – czytamy na czynnej wciąż stronie internetowej turkowskiej spółki. W rzeczywistości jednak PKS Turek nie prowadzi już żadnej działalności przewozowej, a syndyk masy upadłościowej próbuje sprzedać pozostały jeszcze tabor.
Prawie trzy czwarte mniej polączeń w zaledwie dwa lataKontynuatorem działalności dawnego PKS jest nowe przedsiębiorstwo PKS Transport Turek, ale prowadzi ono przewozy w bardzo ograniczonym zakresie. Dworcowy rozkład jazdy pamięta jeszcze czasy względnej stabilności poprzedniego przewoźnika – od 2015 r. nie zmieniono tu tablicy, a jedynie zaklejano kolejne odwoływane połączenia. Jeśli wierzyć, że pod każdym kawałkiem białej taśmy na żółtej tablicy znajdowała się godzina odjazdu, w ciągu zaledwie dwóch lat zniknęło 76 kursów. Pozostały jedynie 33.
Większość z nich to przelotowe autobusy dalekobieżne. Oznacza to, że ruch regionalny zamarł niemal całkowicie – cały szereg wypisanych jeszcze na tablicy miejscowości nie ma przyporządkowanego ani jednego odjazdu. W kolejności alfabetycznej pozbawione jakiegokolwiek transportu PKS Turek zostały Biblianna, Celestyny, Cichów, Dziadowice, Gadowskie Holendry, Goszczanów, Gozdów k. Małkowa... Ogółem 37 kierunków regionalnych i kilka dalekobieżnych.
Model organizacji transportu regionalnego praktycznie się wyczerpałSytuację nieco ratuje komunikacja busowa i docierająca do miasta sieć połączeń PKS Konin (odjazdy realizowane są spoza dworca), ale ten ostatni 20 marca mocno ograniczył swoją ofertę, likwidując naraz 36 kursów wykonywanych w powiecie tureckim. Mikrobusy przewoźników AndrewBus i Maltrans odjeżdżają co prawda w aż piętnastu kierunkach, co w skali postępującego komunikacyjnego wykluczenia Turku wydaje się wynikiem oszałamiająco dobrym, ale znaczna część połączeń wykonywana jest jedynie w dni nauki szkolnej. W niedziele firmy nie realizują żadnego połączenia, w soboty wykonują tylko pięć kursów do Konina i dwa do Uniejowa.
Przypadek Turku wydaje się ekstremalny, ale w gruncie rzeczy nie jest on odosobniony. Upadek autobusowego transportu regionalnego stał się faktem na dużym obszarze kraju. O ile dzieje się to na obszarach atrakcyjnych turystycznie,
jak w przypadku decyzji Arrivy o likwidacji swojego oddziału w Sanoku, problem istnieje choćby w śladowej formie w debacie publicznej. Co prawda dotychczas nie udało się wypracować jakiejkolwiek koncepcji prowadzenia ruchu w Bieszczadach, ale jednak zapowiedzi zawieszenia kursów wywołały pewne poruszenie opinii społecznej. Świadomości skali zaniku ruchu w bardziej „zwyczajnych” powiatach nie ma tymczasem nawet sama branża transportowa.