Policja w Tempe w Arizonie opublikowała nagranie z poniedziałkowego wypadku, w którym autonomiczny samochód testowany przez Ubera śmiertelnie potrącił pieszą. To pierwszy taki przypadek w historii testów tej technologii. Nagrania z zewnątrz i ze środka pojazdu wskazują, że operator niezbyt uważnie kontrolował to, co się dzieje na drodze. Z drugiej strony, choć piesza, która przechodziła przez jezdnię poza przejściem, pojawia się w światłach samochodu w ostatniej chwili, naszpikowany sensorami pojazd powinien "zauważyć" ją wcześniej.
O wypadku już pisaliśmy.
49-letnia Elaine Herzberg, która po zmroku przechodziła w niedozwolonym miejscu przez czteropasmowe skrzyżowanie w Tempe w Arizonie, jest najpewniej pierwszą pieszą ofiarą samochodów jeżdżących samodzielnie, bez pomocy kierowcy. Choć w testowym aucie Ubera siedział operator, w trakcie wypadku pojazd poruszał się bez jego kontroli.
Na nagraniach udostępnionych przez policję w Tempe, zarówno z wnętrza, jak i z zewnątrz pojazdu, widać moment wypadku. Doszło do niego w nieoświetlonym miejscu, więc piesza pojawia się przed maską samochodu na moment przed zderzeniem. Widać też jednak, że kobieta operująca autem, nie zwraca pilnej uwagi na drogę, w momencie wypadku patrzy na deskę rozdzielczą, a wydaje się, że ona powinna mieć lepszy widok, oglądający słabej jakości nagranie o zmroku.
Na razie nie wyjaśniono też, dlaczego pieszej „nie zauważył” samochód. To że w światła reflektorów weszła w ostatniej chwili, nie jest wyjaśnieniem. Właśnie na tym ma m.in. polegać bezpieczeństwo aut autonomicznych, że są tak naszpikowane sensorami, że „widzą” zdecydowanie więcej niż człowiek za kierownicą. Tymczasem auto, w żaden sposób nie zareagowało, nawet nie zaczęło hamować, choć Herzberg zdążyła wcześniej przejść kilka pasów jezdni, poruszała się powoli, prowadząc rower.
Duch za kółkiem
Amerykańskie media próbują teraz na własną rękę wskazać winnego wypadku. Te bardziej nastawione na sensację podchwyciły m.in., że zatrudniona przez Ubera do pilnowania autonomicznego auta Vazquez, to osoba z przestępczą przeszłością, która spędziła w więzieniu cztery lata za próbę napadu. Wyszła z niego w 2005 r. Inni dziennikarze zwracają jednak uwagę, że dla przebiegu zdarzenia nie miało to raczej większego znaczenia.
Dziennikarze technologiczni CNN opisali zresztą, jak wygląda praca i za co odpowiada kierowca takiego samochodu. W teorii osoby zatrudniane do tej roli mają za zadanie reagować w niebezpiecznej sytuacji, lub gdy system ma awarię. W praktyce pełnią rolę „duchów” za kółkiem. Pracują po sześć do ośmiu godzin dziennie, monitorują systemy samochodu i reagują, gdy auto „zwariuje” w sytuacji, której robot nie rozumie, np. zatrzyma się za zaparkowanym food truckiem.
W zależności od firmy pracują samodzielnie lub w parach. Uber zatrudnia ok. 400 takich kierowców. Firma nie zdradziła, ile zarabiają, ale np. jej konkurent Waymo (firma należąca do Google’a) oferuje kierowcom 20 dol. za godzinę, a Cruise (marka General Motors) – 23 dol. za godzinę. Co ważne, kierowcy współpracują z inżynierami, ale sami nie muszą mieć wykształcenia technologicznego. Przechodzą tylko trzytygodniowe szkolenie.
Zawiodły sensory?
Magazyn „Wired” przepytał z kolei Stevena Shladovera, inżyniera z Uniwersytetu Berkeley, który od lat zajmuje się systemami autonomicznymi, czy nie widzi błędu po stronie auta.
– Gdyby poruszała się [Herzberg – red.] w sposób chaotyczny, to dla systemu przewidzenie tego, że pojawi się przed maską mogło by być kłopotliwe. Podobnie, gdyby podchodziła pod nietypowym kątem lub zbliżała się, by po chwili się oddalić. Wtedy system, który klasyfikuje przeszkody i skłania auto do odpowiedniej reakcji, może niewłaściwie zareagować – tłumaczy Shladover. Zauważa jednak, że na filmie żadna z takich sytuacji nie ma miejsca. Herzberg idzie powoli, pod kątem prostym do toru jazdy auta, bez przeszkód między nimi. To właściwie książkowy przykład pieszego, na którego samochód autonomiczny powinien zareagować.
Poza policją swoje dochodzenia prowadzą rządowe agencje zajmujące się bezpieczeństwem na drogach – National Tansport Safety Board, a także National Highway Safety Administration. Od ich przebiegu mogą zależeć ewentualne nowe regulacje w USA dotyczące testów i użytkowania aut autonomicznych.