Za przejazd warszawskimi samochodami w ramach systemu car–sharingu użytkownicy będą płacić od minuty. Zrezygnowano z pomysłu by płacić za przejechane kilometry lub, co też się zdarza, ustalać cenę przejazdu w sposób kombinowany. Dlaczego?
W warszawskim ZDM–ie, który opiekuje się postępowaniem na uruchomienie systemu car–sharingu i będzie nad nim czuwał,
gdy już powstanie w połowie przyszłego roku, tłumaczą to przede wszystkim prostotą i wskazują, że właśnie taki model jest najpopularniejszy. Dzięki temu kierowcy będą się starali jak najkrócej korzystać z pojazdu i szybko będzie on dostępny dla innej osoby. Auto nie będzie stało bezczynnie. Taki jest właśnie sens systemu car–sharingowego dla miasta (jak najwięcej osób użytkujących samochód) ale też dla operatora koncesjonariusza (jak najkrótszy czas bezczynnego stania).
Czy jednak nie sprowadzi się to do sytuacji, w której kierowcy będą płacić za stanie w ulicznych korkach? – Może właśnie, mając tę świadomość, wybiorą inną trasę, a w efekcie nie przyczynią się do powstawania tego korka? – ripostuje szef ZDM Łukasz Puchalski. – Oczywiście to nie jest raczej oferta dla kogoś, kto codziennie korzysta z samochodu i to przez większą część dnia. Ale dla tych, którzy jeżdżą np. w weekendy na zakupy, albo mają drugi samochód „na wszelki wypadek”, już zdecydowanie tak. Jeśli ktoś korzysta z auta nieregularnie, to może tym car–sharingowym pojedzie załatwić sprawę nie w godzinach szczytu – tłumaczy. W sumie system ma być droższy od transportu publicznego, ale zdecydowanie tańszy od posiadania własnego samochodu.
źródło: Prezentacja Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie Warszawski car–sharing będzie więc zasadniczo różnić się od taksówek, w których płaci się za przejechane kilometry. Tu cena usługi zostanie jeszcze ustalona w trakcie negocjacji z oferentami, ale ZDM spodziewa się, że będzie wynosiła ok. 1 zł 20 gr za minutę i będzie to jedyna opłata ze strony użytkownika. Tankowanie będzie obowiązkiem operatora (choć niektóre zachodnie systemy polegają na umieszczeniu w samochodzie specjalnej karty płatniczej, z której, gdy skończy się paliwo, klient korzysta na stacji benzynowej), podobnie jak dbanie o równomierne rozmieszczenie pojazdów w granicach szeroko rozumianego centrum miasta. – To operatorowi będzie zależeć, by samochody były jak najwygodniej dostępne, bo będzie zarabiał, gdy będą w ruchu.
Dlaczego jednak cena usługi nie ma być w jakiś sposób powiązana z przejechanymi kilometrami. – Największy kłopot polegałby na tym, że właściwie nie bylibyśmy w stanie ustalić kosztów usługi – tłumaczy Mikołaj Pieńkos, rzecznik ZDM. – Gdy stawka zależy tylko od czasu wypożyczenia, operator może skalkulować cenę. A to przecież on będzie na tym zarabiał i musi tak to zrobić, by było to opłacalne. Połączenie odległości z czasem znacznie to utrudnia.
Ponieważ miasto planuje udostępnić samochody różnych rodzajów (poza osobowymi na pewno będą to niewielkie pojazdy dostawcze – w innych krajach z car–sharingu często korzystają małe firmy z siedzibą w centrach miast) być może stawka będzie z tego powodu zróżnicowana. Na razie jednak o tym nie zdecydowano.
Jak będzie wyglądał warszawski system car-sharingu przeczytasz tutaj.
Dlaczego warszawski car-sharing nie będzie elektryczny przeczytasz tutaj.