WKD wciąż liczy drzewa, które nagle stały się groźne

WKD jest zobowiązana wyciąć drzewa w związku z obowiązującymi przepisami i kontrolami Urzędu Transportu Kolejowego, który sprawdzał m.in. czy zarządca linii spełnia warunki i wymagania wynikające z posiadanych świadectw bezpieczeństwa oraz ogólnych regulacji dot. infrastruktury kolejowej. – W toku kontroli przeprowadzonej przez Urząd Transportu Kolejowego stwierdzono, że krzewy i drzewa rosnące wzdłuż linii kolejowej nie spełniają wymagań w zakresie odległości i warunków dopuszczających usytuowanie drzew i krzewów, co pozostaje w sprzeczności z postanowieniami rozporządzenia z 2008 r. – mówi Krzysztof Kulesza, rzecznik prasowy WKD.

WKD nie ma wyjścia

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z 2008 r. ws. wymagań w zakresie odległości i warunków dopuszczających usytuowanie drzew i krzewów, elementów ochrony akustycznej i wykonywania robót ziemnych w sąsiedztwie linii kolejowej, a także sposobu urządzania i utrzymywania zasłon odśnieżnych oraz pasów przeciwpożarowych drzewa i krzewy mogą być usytuowane w odległości nie mniejszej niż 15 metrów od skrajnego toru kolejowego. UTK wezwał przewoźnika do usunięcia nieprawidłowości. WKD znalazła się w sytuacji bez wyjścia. – Przedstawione argumenty zobowiązują spółkę jako zarządcę infrastruktury do podjęcia działań mających na celu usunięcie niezgodności względem obowiązujących regulacji i zapobieżenie spadkowi bezpieczeństwa ruchu kolejowego pod rygorem nałożenia kar finansowych, zaś w skrajnym przypadku ograniczenia możliwości prowadzenia podstawowej działalności, w tym cofnięcia świadectwa bezpieczeństwa – informuje Kulesza.

Nie wiadomo jeszcze kiedy drzewa i krzewy pójdą pod topór. – Spółka w ramach prowadzonej inwentaryzacji dokonuje analizy wszystkich lokalizacji, w których mogą występować potencjalne zagrożenia, nie tylko dla lokalizacji wskazanych w ramach kontroli. Na tej podstawie przygotowywane są wystąpienia do odpowiednich organów administracji celem uzyskania decyzji zezwalających na wycinkę drzew i krzewów – informuje Kulesza.

Mówi się aż o dwóch tysiącach drzew do wycięcia. Jednak, jak zaznacza przewoźnik, dopiero po zakończonej inwentaryzacji będzie można oszacować dokładniejszą liczbę. bawy wyrażają samorządy – wycinka może objąć bowiem też park miejski i spore tereny zielone w mieście-ogrodzie Podkowie Leśnej. – Jak dotychczas nie wpłynęły odpowiedzi odmowne w stosunku do drzewostanu objętego przesłanymi wnioskami – zaznacza jednak Krzysztof Kulesza.

Strefa wyznaczona od linijki nie gwarantuje bezpieczeństwa

Co roku dochodzi do kilkunastu zdarzeń związanych z upadkiem drzew na torowisko. – Działania obejmujące kontrolę drzew i krzewów, włączając w to czynności mające na celu usunięcie tych, które mogłyby stworzyć największe zagrożenie były i są prowadzone na bieżąco, jednak w kontekście zrealizowanej kontroli kluczowa jest ich skala – zauważa Krzysztof Kulesza.

Przy czym sztywne ustalenie granicy 15 metrów nie gwarantuje bezpieczeństwa ruchu kolejowego. – Ocena spółki WKD w zakresie poziomu zagrożenia może różnić się od oceny przedstawionej przez organ kontrolujący. W szczególności spółka skłania się ku przyjęciu założenia, że nie wszystkie drzewa znajdujące się w odległości mniejszej niż 15 m od osi skrajnego toru stanowią bezpośrednie zagrożenie skutkujące koniecznością ich bezwzględnego usunięcia, natomiast istnieje realne zagrożenie upadku drzew rosnących poza 15-metrową strefą – mówi Krzysztof Kulesza. Takie zdarzenie miało miejsce 7 września br. – Zniszczeniu uległa wówczas cała infrastruktura zasilania na długości kilkuset metrów. Gdyby drzewo to upadło na przejeżdżający pociąg, nie obyłoby się bez ofiar w ludziach – zauważa Kulesza. Drzewo znajdowało się jednak poza 15-metrową strefą.

Spóźniony ratunek

Kwestia wycinki drzew budzi emocje nie tylko wzdłuż trasy WKD, miejscami przypominającej swoim charakterem bardziej tramwaj niż pełnoprawny pociąg. Po kolejnych głosach sprzeciwu UTK zapowiedział dążenia do zmiany przepisów. To jednak może nie uratować drzew na trasie WKD – proces legislacyjny, jak wskazują doświadczenia, jest czasochłonny, a w międzyczasie mamy w dodatku wybory. Sama deklaracja to też za mało, by nie wykonywać zaleceń pokontrolnych i nie podporządkowywać się wciąż obowiązującym przepisom.