Nie ma obecnie możliwości podniesienia stawki godzinowej do poziomu, którego domagają się związkowcy – mówią w rozmowie z „Transportem Publicznym” przedstawiciele władz MPK oraz łódzkiego magistratu. Ostrych komentarzy z ich strony doczekała się też groźba przeprowadzenia strajku. Zdaniem urzędników jedynym realnym sposobem znalezienia dodatkowych środków jest reorganizacja i ograniczenie zatrudnienia w pozaprzewozowych działach spółki – w Zakładzie Torów i Sieci, Zakładzie Techniki oraz w administracji.
Jaki był dotychczasowy przebieg rozmów ze związkowcami? Jak doszło do groźby strajku?
Prezes MPK Zbigniew Papierski: Od marca prowadzimy ze związkami negocjacje w sprawie złożonych przez nie postulatów. Pierwszy z nich dotyczy podwyżki stawki godzinowej o 2 zł i miesięcznej o 336 zł. Drugi – to podwyższenie najwyższej stawki w tabeli wynagrodzeń. 3 czerwca weszliśmy w spór zbiorowy.
Zostaliśmy zaskoczeni przeprowadzeniem referendum w sprawie akcji strajkowej. Uznaję ten ruch za zbyt wczesny – nie wyznaczono jeszcze nawet mediatora. Strajk odbije się na mieszkańcach Łodzi bardzo niekorzystnie. To środek ostateczny, który powinien być używany tylko w sytuacjach naprawdę nierozwiązywalnych.
Dyrektor Biura Prezydenta Miasta Tomasz Piotrowski: Grożąc strajkiem podczas wrześniowego szczytu komunikacyjnego, związkowcy chcą sparaliżować miasto, by zrealizować swoje postulaty płacowe. Kierowca lub motorniczy wcale nie zarabia dziś mało w porównaniu np. z nauczycielem. Średnia zarobków wynosi w tej grupie prawie 4,5 tysiąca złotych.
Strona związkowa kwestionuje sposób wyliczenia średniej pensji. Twierdzi, że jest to wartość zawyżona poprzez wliczanie, między innymi, odpraw emerytalnych oraz premii za nadgodziny...
Papierski: Do przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia zawsze wlicza się wszystkie składniki. Nie możemy brać pod uwagę jedynie samych stawek podstawowych, bo nie byłoby wtedy możliwe miarodajne porównanie z innymi przedsiębiorstwami w Łodzi czy w Polsce. To obowiązująca metodologia obliczania wynagrodzenia, której musimy się trzymać. Możemy dyskutować, czy jest to wystarczająca rekompensata za dodatkową uciążliwość, ale musimy brać te składniki pod uwagę.
Piotrowski: Związkowcy zdają sobie sprawę, że 4,5 tysiąca złotych będzie dla większości łodzian kwotą szokującą. Tymczasem zarobki w spółce wzrosły w ostatnich latach o 27% [poprzednio podawano wartość 32% – przyp. RC]. Strona związkowa jednak nie uszanowała tego progresu.
W efekcie jednak mało który prowadzący rzeczywiście zarabia 4,5 tysiąca złotych brutto...
Piotrowski: Jeśli jest to tak źle płatna praca, to dlaczego do tegorocznego naboru zgłosiło się blisko tysiąc osób? Nie sprowadzajmy sytuacji do absurdu. Tak duże zainteresowanie na łódzkim rynku pracy to obiektywne potwierdzenie atrakcyjności zatrudnienia w MPK.
Jaka jest sytuacja finansowa MPK?
Papierski: Nie mamy dziś żadnego pola manewru do zwiększenia kwoty przeznaczonej na wynagrodzenia. Fundusz wynagrodzeń jest częścią budżetu spółki. Głównym źródłem naszych przychodów jest umowa powierzenia. Za jej wykonywanie otrzymujemy ponad 90% pieniędzy, które zarabiamy. O tym, jakie środki zostaną przeznaczone na obsługę komunikacyjną miasta w danym roku, decydują radni, uchwalając budżet. Jesteśmy zobowiązani do utrzymania się w jego ramach. Aby osiągnąć zwiększony budżet, są dwie drogi: podniesienie cen biletów – raczej nierealne po niedawnej, kwietniowej podwyżce – albo poszukanie rezerw u siebie, czyli restrukturyzacja.
Piotrowski: Nie będzie zgody władz miasta na podwyżkę cen biletów. Z naszych obliczeń wynika, że aby zrealizować postulaty, należałoby podnieść cenę biletów okresowych o 10 złotych, a 20-, 40- i 60-minutowych – o 20 groszy. Możemy obiecać łodzianom, że takiej podwyżki nie będzie.
Zdecydowaliśmy się poprosić spółkę o przyspieszenie prac związanych z restrukturyzacją i pokazanie nam jej projektu. Powinniśmy wspólnie zastanowić się nad tą drogą. Związkowcy muszą jednak zdawać sobie sprawę, że może to oznaczać liczne zwolnienia w spółce. Liczę na rozsądek związkowców i na rezygnację z planowanego strajku.
Czy Zarząd podjął jakieś kroki w kierunku kompromisu?
Papierski: Dziś jesteśmy w stanie spełnić drugi postulat – czekamy tylko na konkretne propozycje. Podwyższenie stawki natomiast przyniosłoby przekroczenie tegorocznego budżetu. Przez ostatnie kilkanaście miesięcy pracujemy nad szukaniem jakichś rezerw. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że kwota, której oczekują związkowcy, będzie wymagała poważnej skali zabiegów restrukturyzacyjnych. Podwyżki kosztowałyby 19 mln zł w skali roku.
Umówiliśmy się kilka lat temu ze związkowcami, że będziemy dążyć do tego, by wynagrodzenia w naszej firmie nie odbiegały od tych w innych przedsiębiorstwach tego samego typu. Przez ostatnich 5 lat doprowadziliśmy do tego, że możemy się porównywać pod tym względem z kluczowymi miastami, takimi jak Wrocław, Kraków, Poznań czy Gdańsk. Jesteśmy mniej więcej w środku stawki. Zrobiliśmy w tej kwestii dużo. Nie możemy zrozumieć, że nagle pojawiła się kolejna, bardzo trudna do realizacji propozycja. W poprzednich latach prowadziliśmy rozmowy w sposób znacznie spokojniejszy, nigdy nie przystawialiśmy sobie do głowy pistoletu strajkowego.
Na czym miałaby polegać restrukturyzacja?
Papierski: Nie chcemy przeprowadzać jej na zasadzie „wyszło nam, że konieczne jest zwolnienie 10% pracowników z każdej komórki”. Mówimy o tym, co jeszcze możemy zrobić, by nasza praca była bardziej efektywna przy mniejszej liczbie zatrudnionych osób. W grupie kierowców i motorniczych restrukturyzacji nie da się przeprowadzić – liczba, której potrzebujemy, wynika z prostego algorytmu wykonywanych wozokilometrów oraz czasu potrzebnego do ich przejechania. Na razie prowadzący są przyjmowani do pracy [
ale ich łączna liczba się nie zwiększy – przyp. RC]. Mamy natomiast Zakład Techniki, Zakład Torów i Sieci oraz zaplecze administracyjne. Będziemy musieli przyjrzeć się i sprawdzić, gdzie można znaleźć oszczędności, by móc zaspokoić w całości lub części roszczenia strony związkowej.
Jak ma działać w praktyce zaproponowany przez Zarząd mechanizm premii motywacyjnej? Jakie będą kryteria jej przyznawania?
Papierski: Zawsze uważaliśmy, że część wynagrodzenia – ok. 10-20% – powinna być wypłacana właśnie w postaci takiej premii. Stworzyliśmy system ocen pracowników, który miał być podstawą do jej uruchomienia. Rozumiem, że najbezpieczniejsza z perspektywy pracownika jest stawka godzinowa – natomiast wszyscy, którzy kierują zespołami ludzkimi, wiedzą, że dobrze jest zastosować dodatkowy element motywacyjny. Niewielka część pracowników w różnych okresach nie wykonuje należycie obowiązków – a obecnie nie jesteśmy w stanie pozbawić ich części wynagrodzenia. Kryteria przyznawania tej premii dla poszczególnych grup zawodowych opracowywaliśmy przez prawie dwa lata z pomocą wynajętej firmy zewnętrznej. W każdym z od 3 do 5 kryteriów pracownikowi przyznawano by ocenę – i potem, na podstawie takiej zbiorczej oceny, decydowano o premii. Jesteśmy już po pierwszych przymiarkach do wprowadzenia takiego systemu w Zakładzie Torów i Sieci. Chcieliśmy po wakacjach opracowywać najtrudniejszy element, czyli system ocen dla prowadzących. Mamy nadzieję, że wspólnie z organizacjami związkowymi uda się to zrobić. Chcieliśmy, by system był jak najprostszy i tak obiektywny, jak to możliwe. Na razie mamy wyłącznie regulaminy „komu zabrać”. Od początku mojej kadencji zabiegam o stworzenie systemu „komu dać więcej”. Ktoś, kto pracuje lepiej w danym miesiącu, powinien otrzymać nagrodę natychmiast, a nie dopiero podczas podwyżek w kolejnym roku.
Postulaty związkowców dotyczą nie tylko kwestii płacowych. Co z żądaniami urealnienia rozkładów jazdy i ułożenia ich w taki sposób, by przerwa o długości 5-10 minut po każdym kursie przysługiwała prowadzącemu nie tylko w teorii?
Papierski: Do zarządu wpłynął wniosek jedynie w dwóch kwestiach, o których wspomniałem na początku. Żadnych innych postulatów nie otrzymaliśmy.