Jak dowodzą najnowsze badania przeprowadzone w stolicy Niemiec, większość kupujących mieszka niedaleko miejsc gdzie robi zakupy. Ponad połowa osób dociera do sklepów i straganów na pieszo, co znacząco zmienia perspektywę myślenia o miejskiej mobilności.
Takie spostrzeżenia wynikają z raportu przygotowanego przez Instytut Zaawansowanych Studiów Zrównoważonego Rozwoju z Poczdamu, który przeprowadził badanie. Było ono realizowane między czerwcem, a wrześniem zeszłego roku, na dwóch berlińskich ulicach handlowych, Kottbusser Damm i Hermannstraße. Ankiety zostały wypełnione przez około 2 tysiące kupujących i 145 właścicieli sklepów. Najpierw podsumowano wyniki udzielone przez klientów, a następnie porównano je z odpowiedziami właścicieli sklepów.
Nie ufajmy wyobrażeniomPodstawowe wnioski płynące z badania pokazują, że właściciele sklepów nie znają nawyków swoich klientów. Wynika to głównie z przekonania ludzi o tym, iż skoro my sami zachowujemy się w określony sposób, to reszta społeczeństwa postępuje tak samo.
Patrząc na rezultaty będące efektem ankietyzacji widać, że ponad połowa kupujących mieszka bliżej niż kilometr od miejsca zakupów, dodatkowo aby dotrzeć do sklepów, ponad 50% klientów korzysta z siły własnych nóg. Tymczasem właściciele sklepów byli przekonani o tym, że większość osób, które kupują w ich sklepach, mieszka w odległości 1-2 km od miejsca zakupów.
Takie postrzeganie wiązało się też z kolejnym nieprawdziwym stwierdzeniem, jakoby duża część klientów przyjeżdżała na zakupy samochodem. Ostatecznie korzystający z samochodu okazali się najmniejszą grupą kupujących. Z pomocy auta skorzystało tylko 6,6%, a sprzedający określili udział grupy na 21,6%. Jak widać, różnica okazała się znaczna.
Nowa miejska mobilnośćBadanie pokazuje jednak przede wszystkim to, że zmieniają się nawyki transportowe mieszkańców miast. Zamiast korzystać z samochodów, mieszkańcy Berlina kupują lokalnie, w bliskiej odległości od domu, a żeby dotrzeć na miejsce zakupów chodzą pieszo, lub korzystają z komunikacji publicznej i rowerów. Samochody spadają na margines. O podobnych badaniach i efektach pisał w książce “Miasto Szczęśliwe” Charles Montgomery, który podawał w niej przykład Londynu i Nowego Jorku.
Jest to coraz szerszy trend, który prowadzi do wniosku, iż to nie kierowcy samochodów wspomagają lokalne biznesy, a przede wszystkim piesi i pasażerowie komunikacji miejskiej. Jest to przyczynek do dyskusji o roli samochodów w miastach, a szczególnie w poszczególnych dzielnicach. Berlińskie badanie pokazało, że klienci którzy dotarli na zakupy samochodem, w ciągu tygodnia wydawali około 8,6 tysiąca euro, a piesi, rowerzyści i podróżujący zbiorkomem w sumie prawie 90 tysięcy. Sami piesi wydali około 60,6 tysięcy euro. Pokazuje to jak bardzo lokalne biznesy korzystają na osobach mieszkających w niedalekiej odległości i używających, innych niż samochody, środków transportu.
Pozostaje mieć nadzieję na to, że władze polskich miast zaczną się bardziej otwierać na naukowe dowody tego, że podstawę lokalnej infrastruktury powinny stanowić ścieżki rowerowe i chodniki, a nie miejsca parkingowe. Oczywiście trudno jest pogodzić rację mieszkańców, którzy chcą móc parkować swoje samochody, z interesami pieszych i rowerzystów, ale miasta powinny stawiać na rozwiązania wzmacniające transport publiczny, tak aby konieczność redukcji samochodów szła w parze z lepszą alternatywą w postaci autobusu i tramwaju. Jak pokazują badania z Berlina, mieszkańcy cenią sobie bliskość miejsc, w którym robią zakupy, a to przekłada się na większe zyski dla lokalnego biznesu.
Oczekujmy więc na podobne badania zrealizowane na ulicach polskich miast!
Całość badania znajduje się pod tym linkiem:
https://findingspress.org/article/24497-local-business-perception-vs-mobility-behavior-of-shoppers-a-survey-from-berlinCałość badania znajduje się pod tym linkiem: https://findingspress.org/article/24497-local-business-perception-vs-mobility-behavior-of-shoppers-a-survey-from-berlin