Silnie wspierana przez państwo branża pasażerskich przewozów kolejowych najprawdopodobniej przetrwa czasy kryzysu. Inaczej może być jednak z przewoźnikami autobusowymi, którzy większość swojej działalności prowadzą na zasadach komercyjnych, z budżetu czerpiąc jedynie dopłaty do biletów ulgowych. Do szkół nie chodzą jednak uczniowie, co w praktyce odcięło firmy od tego źródła finansowania. Pasażerów jest mniej, więc z rozkładów jazdy znikają kolejne kursy. To doprowadziło do rozmontowania ostatnich działających systemów transportowych pozwalających funkcjonować na obszarach pozamiejskich bez własnego samochodu. Po unormowaniu się sytuacji epidemicznej bardzo trudno będzie odzyskać choćby część rynku, który już wcześniej pozostawał w bardzo złej kondycji.
Jeśli sytuacja na rynku kolejowych przewozów pasażerskich w czasach epidemii jest trudna, to w sektorze komunikacji autobusowej jest już dramatyczna. Na sieci kolejowej w zasadzie nie doszło bowiem do całkowitego zamykania ruchu na danej trasie, a jedynie do rozrzedzenia kursów. Tymczasem pasażerowie korzystający dotychczas z połączeń oferowanych przez spółki PKS czy przez mniejszych przewoźników prywatnych obecnie skazani są w wielu przypadkach nie na dłuższe czekanie, a na konieczność poszukiwania alternatywnych form transportu. Dla osób nieposiadających samochodu okazuje się to często niemożliwe. Brak możliwości dojazdu oznacza zaś niejednokrotnie np. utratę pracy, co może doprowadzić do pogłębienia się kryzysu wywołanego zatrzymaniem gospodarki.
Długa lista PKS-ów wprowadzających ogromne cięciaFirm, które nie wprowadziły radykalnych cięć w rozkładzie jazdy, praktycznie nie ma. Wiele z nich całkowicie wstrzymało swoją działalność. Z Nowego Miasta nad Pilicą, które było jednym z pierwszych ognisk koronawirusa, nie można dojechać już do Łodzi, zaś oferta w kierunku Warszawy została uszczuplona. Podobne ograniczenia dotyczą całego kraju, a nie tylko miejscowości, które skutki rozprzestrzeniania się choroby odczuwają wyjątkowo boleśnie. Przewozów niemal nie prowadzi PKS Bełchatów. Wszystkie kursy do odwołania zawiesił PKS Chojnice, na podobny krok zdecydował się PKS Koszalin (dotyczy to także oddziałów przedsiębiorstwa w Darłowie i Szczecinku). Niemal nie funkcjonuje Kujawsko-Pomorski Transport Samochodowy (tzw. marszałkowski PKS).
Lista spółek, które zdecydowały się w obecnych warunkach w ogóle nie uruchamiać połączeń, jest bardzo długa i obejmuje przedsiębiorstwa z każdej części kraju. Możemy do niej dopisać PKS Łuków, PKS Nysa, PKS Włoszczowa, PKS Tour Jelenia Góra, PKS Kłodzko. Znikomą część kursów realizują PKS-y z Sieradza czy Ostrowca Świętokrzyskiego. Podobnie sytuacja kształtuje się tam, gdzie głównymi przewoźnikami są firmy niewywodzące się z dawnej Krajowej Państwowej Komunikacji Samochodowej.
Czy uczniowie będą mieli czym wrócić do szkoły?
Mniejsze, ale znaczące ograniczenia dotknęły pasażerów korzystających z siatki połączeń organizowanej przez Urząd Marszałkowski Województwa Łódzkiego. – Z uwagi na zmniejszone zainteresowanie przewozami autobusowymi i mniejszą liczbę kierowców mogących wykonywać przewozy o ok. 40% ograniczona została oferta wojewódzkich przewozów autobusowych – poinformował nas największy regionalny organizator transportu autobusowego funkcjonującego w ramach rządowego programu wsparcia komunikacji drogowej. Skala ograniczeń jest przy tym różna u różnych przewoźników świadczących swoje usługi dla województwa. PKS Łęczyca realizuje wszystkie zakontraktowane połączenia, PKS Bełchatów zrezygnował z obsługi niemal wszystkich tras.
Skalę problemu pogłębia przedłużające się zamknięcie szkół i innych placówek oświatowych. Większość przewoźników regionalnych opiera bowiem swoją działalność na regularnych wpływach z tytułu sprzedaży biletów miesięcznych, kontraktowania usług dla gmin organizujących przewozy i dopłat z tytułu sprzedaży uczniowskich biletów ulgowych. Trudno jest wskazać dzień, w którym spółki te mogłyby znów uzyskiwać takie przychody. Wiele firm, których rentowność nie była duża, ale jednak pozwalała utrzymywać się na rynku, najprawdopodobniej nie przetrwa do początku nowego roku szkolnego.
Znikają pasażerowie, pustoszeją więc dworceCzęść przewoźników próbuje adaptować się do nowych warunków na rynku. NeoBus, jeden z liderów rynku na Podkarpaciu, zdecydował się na oferowanie podróżnym zaledwie jednej czwartej miejsc dostępnych w autobusie. Normy surowsze niż wynikające z aktualnych przepisów mówiących o oferowaniu połowy miejsc, stosuje w swoich nielicznych kursach także FlixBus. Ten wyłączył ze sprzedaży pierwszy rząd za kierowcą, co w praktyce oznacza, że podróżnym oferowane jest ok. 40% siedzeń.
Redukcja oferty przewoźników jest olbrzymim problemem także dla zarządców dworców. Przykładowo z dworca Łódź Fabryczna, który jest własnością miasta, nie odjeżdża obecnie ani jeden autobus. Ostatnim przewoźnikiem, który z niego korzystał, był właśnie FlixBus. Zawiesił on jednak wykonywanie swojego ostatniego połączenia do Łodzi – z Warszawy.
Co czeka cały rynek przewozów autobusowych poza miastami? Największy problem mają jednak oczywiście pasażerowie. W kraju, w którym oferta kolejowa jest szalenie ograniczona, a transport drogowy w wielu regionach nie funkcjonuje w ogóle, przemieszczanie się w związku z nawet najbardziej podstawowymi potrzebami staje się często praktycznie niemożliwe. Jest to odczuwalne m.in. na obszarach wiejskich, gdzie oddalenie domostw od najbliższego sklepu spożywczego jest często znaczące. W tych warunkach osoby niezmotoryzowane są praktycznie skazane na pomoc innych, bo poza miastami właściwie nierealne jest nawet wezwanie taksówki.
Sektor transportu autobusowego jeszcze przed epidemią był pogrążony w kryzysie. Siatka połączeń, zwłaszcza w regionach, kurczyła się z roku na rok, a w niektórych częściach kraju nawet z miesiąca na miesiąc. PKS-y upadały jeden po drugim. W ostatnich latach przestały funkcjonować przedsiębiorstwa z Płocka, Piotrkowa Trybunalskiego, Mrągowa, Mławy, Sanoka, Zamościa, Szczecinka, Gniezna i kilku innych miast. Sytuacja, w której znalazły się spółki pozostające na rynku, może doprowadzić do bankructwa także i je. Cała branża stoi więc na skraju przepaści.
Tekst ten został pierwotnie opublikowany w miesięczniku "Rynek Kolejowy". W dobie pandemii umożliwiamy państwu jego pobranie za darmo! Najnowszy numer można pobrać tutaj. Wczoraj pisaliśmy zaś o tym, że ruszają nowe nabory w ramach Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych. Zwiększona została dotacja z 1 do 3 zł. – Chcemy, by wsparciem zostali objęci też przewoźnicy prywatni. Zachęcamy do porozumienia z samorządem i zmianą linii komercyjnych w linii użyteczności publicznej – mówił Rafał Weber, wiceminister infrastruktury.