– To są długoletnie umowy. A ile czasu zajmie podpisanie jednej? Miesiąc? Poradzą sobie – powiedział nam minister infrastruktury, Andrzej Adamczyk pytany o ostatnią nowelizację ustawy o Publicznym transporcie zbiorowym. Projekt przewiduje, w przypadku transportu drogowego, wymóg zawierania osobnych umów na każdą linię.
Jedenasty projekt nowelizacji ustawy PTZ M
inisterstwo Infrastruktury opublikowało w tym tygodniu. Zmiana w porównaniu z ustawą i poprzednimi projektami dotyczy ograniczenia w liczbie linii autobusowych na jakie organizator może podpisać umowę z przewoźnikiem… do jednej. Do tej pory istniała tu dowolność, można było podpisywać umowy na jedną, kilka linii lub całą sieć. Co w miastach – zapewniających mieszkańcom nie linie autobusowe, ale system transportowy – wydawało się oczywiste.
Adamczyk, który w piątek otwierał placówkę Poczty Polskiej na Dworcu Centralnym, zapytany przez nas o zmiany, widzi sens w takim rozwiązaniu nie tylko powtarzając argument z uzasadnienia projektu – że otworzy to rynek dla większej ilości przewoźników. Twierdzi, że wzmocni to siłę miast.
– Przyjęcie osobnych umów na każdą linię daje miastu większą siłę w negocjacjach. Również w sytuacji, gdy jeden przewoźnik przestaje realizować usługę. Proszę sobie wyobrazić, jak wygląda taka sytuacja, gdy jeden operator obsługuje wszystkie linie w mieście – zaznaczał.
Na zwrócenie uwagi, że np. dla Warszawy oznacza to zastąpienie kilku długoletnich umów (z miejskimi MZA, a także prywatnymi: Mobilisem, Arrivą, Michalczewskim i PKS Grodzisk) około 300 nowymi, nie widzi kłopotu.
– To są zwykle długoletnie umowy, np. na 10 lat. Ile czasu zajmie podpisanie jednej takiej? Miesiąc? Miasta sobie z tym poradzą – przewiduje.
– Dajmy szansę większej liczbie przewoźników – zaapelował minister. Zaznaczył jednak, że projekt to jeszcze nie przepis. – Jeśli w trakcie prac parlamentarnych to rozwiązanie spotka się z dużym oporem, to przyjrzymy się opiniom – zapowiedział.