Według obecnych założeń Arriva będzie utrzymywać w Polsce jedynie cztery oddziały regionalne funkcjonujące na bazie dawnych przedsiębiorstw PKS. Lepszy skutek przyniosły tam bowiem działania restrukturyzacyjne. Mimo to koncern uważa, że bez nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym utrzymywanie komunikacji jest bardzo trudne, a realizacja jakichkolwiek inwestycji pozostaje praktycznie niemożliwa.
W zeszłym tygodniu Arriva
poinformowała, że zamierza całkowicie wycofać się z obsługi autobusowej komunikacji lokalnej i regionalnej świadczonej przez aż sześć z dziesięciu istniejących oddziałów koncernu operujących w tym segmencie rynku. Zielono-kremowe pojazdy od lipca przyszłego roku nie będą kursować po drogach w okolicach Węgorzewa i Kętrzyna w województwie warmińsko-mazurskim, Bielska Podlaskiego w województwie podlaskim. Sędziszowa Małopolskiego w województwie podkarpackim oraz Prudnika i Kędzierzyna-Koźla w województwie opolskim.
W czterech oddziałach udało się uzyskać akceptowalny poziom rentownościTo kolejna już fala likwidacji usług przewozowych przez PKS-y przejęte przez Arrivę. W połowie 2017 r.
koncern zamknął swoje oddziały w Ustrzykach Dolnych, Sanoku i Brzozowie, a kilka miesięcy później –
w Mielcu. – Po zapowiedzianych zmianach Arriva będzie realizowała regionalne przewozy autobusowe w czterech oddziałach – Toruń, Chełmno, Tczew i Kołobrzeg – a także operacje miejskie w Warszawie, Elblągu oraz Grudziądzu – mówi Joanna Parzniewska, rzecznik prasowy polskich spółek z grupy Arriva.
Nasza rozmówczyni tłumaczy, że tylko w wymienionych czterech oddziałach działalność przewozowa przynosi akceptowalny poziom rentowności. – Sytuacja jest tam stabilna. Akcje restrukturyzacyjne, które wdrożyliśmy w tych lokalizacjach, osiągają znaczenie lepsze efekty i dają perspektywę zwiększania rentowności prowadzonej działalności. Będziemy skupiać się na dalszej efektywnej realizacji zadań przewozowych w tych oddziałach – zapewnia.
Mimo to utrzymywanie komunikacji w obecnych realiach jest niemal niemożliweJoanna Parzniewska oceniła jednak przy tym, że prowadzenie regionalnych przewozów autobusowych w obecnych warunkach organizacyjnych i prawnych jest praktycznie niemożliwe. – Tam, gdzie ogłaszane są przetargi i biznes odbywa się często na twardych, ale mimo to konkurencyjnych zasadach, jak np. w komunikacji miejskiej, wygrywamy kontrakty, inwestujemy w nowy tabor i infrastrukturę, tworzymy miejsca pracy, współpracujemy z zamawiającym, żeby te usługi były jak najwyższej jakości. Tych regulacji brakuje w autobusowym transporcie w regionach – stwierdza rzecznik prasowy Arrivy.
– Jak pokazuje rzeczywistość, realizowanie połączeń regionalnych bez udziału środków publicznych, a jedynie ze sprzedanych biletów, nie jest możliwe i powoduje powstawanie obszarów wykluczonych komunikacyjnie. Dochodzą do tego rosnące koszty paliwa i ubezpieczeń pojazdów, spadek liczby pasażerów, nieuczciwa konkurencja, presja płacowa oraz brak uregulowań prawnych – mówi przedstawicielka koncernu. Dodaje, że choć Arriva chciałaby rozszerzać swoją obecność w Polsce, jeśli wpływy nie wystarczają na pokrycie kosztów prowadzenia działalności, trudno jest mówić o jakichkolwiek potencjalnych inwestycjach.
Przewoźnikom potrzebna jest stabilizacja organizacyjna i finansowa – Niezbędne są więc zmiany w organizacji i finansowania transportu autobusowego na poziomie ustawy [o publicznym transporcie zbiorowym] – konkluduje Joanna Parzniewska. Za najważniejszy element reformy uważa ona zabezpieczenie środków dla samorządów lokalnych przeznaczonych na utworzenie optymalnej siatki połączeń. – Przewoźnikom realizującym usługi pieniądze te umożliwiłyby realizację zadań przewozowych opartą na stabilizacji zarówno organizacyjnej, jak i finansowej – dodaje.
Według Arrivy dużym problemem społecznym pozostaje obecnie obsługa tylko linii o największej frekwencji. – Zmiany w organizacji takie jak m.in. określenie minimalnego zakresu przewozów, prawo wyłączne czy konkretne zdefiniowanie jednostki samorządu terytorialnego odpowiedzialnej za dany rodzaj transportu to najważniejsze narzędzia, które umożliwiłby uregulowanie przewozów i normalizację sytuacji. Odpowiednie regulacje miały być wprowadzone w procedowanej od kilkunastu miesięcy nowelizacji Ustawy o publicznym transporcie zbiorowym z dnia 16 grudnia 2010 r., która została niestety ponownie odłożona w czasie co najmniej do roku 2021 – podsumowuje Joanna Parzniewska.