Od 1 stycznia w Barcelonie zaczęła działać największa w basenie Morza Śródziemnego strefa czystego transportu, obejmująca prawie całe miasto. Do strefy nie mogą wjeżdżać auta na benzynę starsze niż z 2000 r. i „diesle” starsze niż z 2006 r. Władze stolicy Katalonii chcą w ciągu trzech lat zmniejszyć liczbę aut w mieście o 125 tys. a w ciągu czterech lat poziom smogu o 20 proc.
Barcelońską strefę można, jeśli chodzi o zasięg,
próbować porównywać z paryską Crit’Air. W katalońskim przypadku 95 km2, bo tyle wynosi powierzchnia strefy, oznacza jednak prawie całe miasto wraz z niektórymi przedmieściami. Ze strefy wyłączone są tylko obwodnice przejeżdżające przez Barcelonę.
Co to oznacza dla kierowców? Strefa obowiązuje od poniedziałku do piątku w godzinach 7.-20. Najstarsze z aut w tych godzinach nie mają wjazdu do miasta (dotyczy to też furgonetek sprzed 1994 r. i motocykli sprzed 2003 r.). Przestrzegania przepisów pilnuje system ok. 200 kamer, zamontowanych na trasach wjazdowych, które skanują tablice rejestracyjne. Kierowca, który nie jest uprawniony do wjazdu w ciągu 90 minut otrzymuje mandat. A ten może wynieść minimum 100 euro. Jego wysokość jest uzależniona od rodzaju pojazdu i stopnia przewinienia. Kary są wyższe w dni ze szczególnym natężeniem smogu. Wtedy mandat dla samochodu osobowego może sięgnąć 499 euro, a cięższego pojazdu nawet 1,8 tys. euro. Prawo do kontroli pojazdów ma też lokalna straż miejska.
Twórcy strefy przewidzieli wyjątki. Szereg aut jest wyłączonych z zakazu, m.in. pojazdy służb, czy samochody osób z ograniczoną mobilnością. Do końca roku z restrykcji związanych ze strefą wyłączone są osoby z dochodem poniżej 8 tys. euro rocznie. Co ciekawe, każde auto może wykupić w ciągu roku 10 jednorazowych przepustek, po 2 euro każda.
Strefę barcelońską, często porównuje się do Madrid Central, czyli stołecznej strefy z mocno (dużo bardziej niż w Barcelonie) ograniczonym ruchem samochodowym. W połowie roku
nowe władze miejskie zlikwidowały ją, ale jej funkcjonowanie szybko przywrócił sąd. Wcześniej w Madrycie odbyły się demonstracje żądające przywrócenia Madrid Central, bo bez niej do centrum Madrytu wróciły korki, a wcześniejsze badania, dowiodły, że w strefie znacząco spadł poziom składników smogu. Warto jednak pamiętać, że Madrid Central to raptem 5 km2. Strefa barcelońska jest blisko 20-krotnie większa.
Odpowiedzialna za transport wiceburmistrz Barcelony Janet Sanz (zeszłorocznie wybory samorządowe akurat w stolicy Katalonii nie przyniosły zmiany władzy) wskazała wymienione wyżej cele jakie ma przynieść strefa. Jeśli nie zostaną osiągnięte, władze miasta
rozważą wprowadzenie strefy płatnego wjazdu, na wzór londyńskiej Congestion Charge Zone.
– Tu chodzi o wykorzystanie przestrzeni publicznej w sposób demokratyczny i takie samo podejście do zdrowia obywateli – tłumaczy Sanz, cytowana przez „Guardiana”. – Mamy zamiar ograniczyć smog, ale też tak zreorganizować przestrzeń miejską, by każdy mógł z niej korzystać – dodaje.
Wiceburmistrz odrzuca też zarzuty, że strefa dotknie barceloński biznes, za to zwraca uwagę, że zachęci więcej osób do korzystania z lokalnego transportu publicznego. Bilet miesięczny na karcie miejskiej kosztuje w Barcelonie 40 euro.