Burmistrz Berlina Michael Muller zapowiedział stopniowe wprowadzenie możliwości zakupu biletu rocznego na komunikację miejską w Berlinie, który kosztowałby 365 euro. To jeden ze sposobów na walkę ze smogiem i zatłoczeniem miasta. Wiąże się jednak z zastrzeżeniami, a wśród wątpiących są m.in. niemieccy Zieloni.
Pomysł by jeden dzień możliwości korzystania z miejskiego transportu kosztował 1 euro nie jest nowy. Od 2012 r. taka taryfa obowiązuje w Wiedniu. Wtedy tamtejszy operator Wiener Linien obniżył cenę biletu rocznego z 449 euro do 365 euro. W efekcie, według aktualnych danych, rocznym biletem posługuje się w Wiedniu 822 tys. użytkowników, czyli mniej więcej połowa mieszkańców miasta. Udział podróży transportem publicznym podskoczył w stolicy Austrii do 38 proc., to znacznie więcej niż w Berlinie, gdzie ten odsetek wynosi „zaledwie” 27 proc.
Dla berlińczyków byłaby to duża zmiana, bo dziś bilet roczny kosztuje tam 761 euro, dlatego burmistrz nie planuje obniżyć ceny ponad dwukrotnie jedną decyzją, ale stopniowo.
Nie tylko jednak w stolicy Niemiec są takie plany. Testowo cenę miejskiego biletu rocznego obniżyły od początku roku Bonn i Reutlingen. Premier Bawarii już w czasie zeszłorocznej kampanii wyborczej zapowiedział podobny krok w Monachium. Z kolei Essen, Herrenberg i Mannheim wspólnie biorą udział w projekcie, w ramach którego, korzystając z finansowego wsparcia władz federalnych, sprawdzą czy roczny bilet miejski w takiej cenie rzeczywiście zachęci mieszkańców do korzystania z komunikacji miejskiej a nie z samochodów.
Bo choć na pierwszy rzut oka propozycja brzmi dobrze właśnie z powodów finansowych, może być trudna do udźwignięcia dla samorządów. W Bonn już policzono, że wprowadzenie takiej oferty na stałe kosztowałoby budżet miasta 23 mln euro rocznie. W Berlinie ten koszt szacuje się na 100 mln euro rocznie, o które uszczupliłby się miejski budżet. Dlatego właśnie „Zieloni”, którzy współrządzą w berlińskim ratuszu, raczej dystansują się od zapowiedzi Mullera.
We wspomnianym Wiedniu Wiener Linien otrzymuje z budżetu miasta ok. 700 mln euro rocznie. Dodatkowo wprowadzenie biletu za 365 euro zbiegło się z obłożeniem wiedeńskich pracodawców podatkiem w wysokości ok. 2 euro od pracownika (nazywanym „podatkiem na metro”) i podniesieniem o 60 proc. opłat parkingowych.
W Polsce bilety roczne oferuje tylko część miast. W ten sposób komunikacją miejską można się poruszać np. po Wrocławiu, co kosztuje 800 zł. W Warszawie rozważano wprowadzenie takiego biletu, ale pomysł upadł właśnie z powodów budżetowych. Stolica na komunikację miejską wydaje ok. 3 mld zł rocznie z czego sprzedaż biletów pokrywa mniej więcej jedną trzecią tej sumy. Warszawiacy chętnie korzystają z biletów okresowych (liczba używanych kart miejskich już dawno przekroczyła pół miliona), ale dziś mogą na nich kodować tylko bilety 30–to i 90–ciodniowe. W zależności od tego czy kupują je co miesiąc czy co kwartał, korzystanie z warszawskiego transportu miejskiego kosztuje 1 – 1,2 tys. zł rocznie.