Białystok planuje wprowadzić pierwszą od 2012 r. podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej. Samorząd swoje propozycje uzasadnia spadkiem wpływów ze sprzedaży biletów, wzrostem kosztów, a także spodziewanym znacznym uszczupleniem dochodów miasta będących wynikiem m.in. zmian podatkowych wprowadzanych przez rząd.
Według projektu uchwały cena papierowego biletu jednorazowego normalnego miałaby wzrosnąć z 2,80 zł do 4,0 zł. Dodatkowo bilety 20-minutowe mają być zastąpione biletami 30-minutowymi, które miałyby kosztować 3,60 zł. Bilet 24-godzinny ma kosztować 12 zł zamiast dotychczasowych 10 zł. Cena biletu miesięcznego miałaby wzrosnąć z 80 do 130 zł (z jednoczesnym wprowadzeniem biletu „Białostoczanina” o wartości 100 zł), a trzymiesięcznego z 230 zł do 310 zł (bilet „Białostoczanina” – 280 zł).
Podniesienie cen biletów, nazywane „waloryzacją”, ma skutkować „utrzymaniem poziomu podaży oraz jakości usług komunikacyjnych”. Aktualne ceny obowiązują od kwietnia 2012 r. Jak wylicza miasto, wpływy ze sprzedaży biletów w 2018 r. w porównaniu do 2012 r. spadły o 9,51 mln zł, a jednocześnie koszty wzrosły o 18,121 mln zł. Dotacja do komunikacji miejskiej wzrosła z 24,6 mln zł do 45,39 mln zł.
– Obecnie wpływy z biletów stanowią zaledwie 40% kosztów funkcjonowania komunikacji miejskiej, te koszty wynoszą 120 mln zł, 60% kosztów – z tej kwoty 120 milionów – ponoszą wszyscy białostoczanie w formie podatków, czyli dopłacają do komunikacji miejskiej – mówił w
audycji Radia Białystok Zbigniew Nikitorowicz, zastępca prezydenta Białegostoku.
Dodatkowo w uzasadnieniu do uchwały miasto zwraca uwagę na 20-28% wzrost kosztów zakupu autobusów, wzrost średniej płacy, wyższe ceny energii i części zamiennych. Miasto wskazuje też na spodziewany znaczny spadek dochodów miasta, spowodowany zmianą zasad finansowania samorządów. „Działania legislacyjne skutkujące uszczupleniem dochodów samorządu, a dla licznych grup społecznych przekazaniem znacznych środków finansowych w postaci zasiłków i programów pomocowych, upoważniają do zwiększenia partycypacji użytkowników w kosztach utrzymania komunikacji miejskiej, stanowiącej znaczący wydatek w budżecie Białegostoku” – przekonuje samorząd.
Miasto przekonuje też, że niektóre rozwiązania taryfowe okazały się nieracjonalne, niesprawiedliwe i populistyczne. Obniżenie cen biletów jednorazowych nie przełożyło się na większe wykorzystanie komunikacji i zmniejszeni liczby aut.
– Nikt nie jest zadowolony z powodu podwyżek, ale też nikt nie byłby zadowolony, gdybyśmy musieli ograniczyć funkcjonowanie komunikacji miejskiej, czyli na przykład o 20% zredukować liczbę kursów – przekonywał Nikitorowicz.