Głosy krytyki wobec niedawno otwartego podziemnego przejścia dla pieszych na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Sienkiewicza jeszcze nie ucichły. Tymczasem mało kto wie, że planowana jest kolejna inwestycja odbierająca mieszkańcom możliwość przechodzenia w poziomie jezdni.
O podziemnym przejściu na Piłsudskiego pisano już wiele razy z
wytykaniem wad takiego rozwiązania. Wspominano, że stanowi przejaw prosamochodowej polityki realizowanej wbrew idei zrównoważonego transportu. Słusznie przewidywano, iż spowoduje
utrudnienia dla rowerzystów, niepełnosprawnych oraz osób starszych. Zadawano również pytanie o sensowność indukowania dodatkowych potoków ruchu w kontekście budowy śródmiejskiej obwodnicy, która z założenia miała odciążyć rejony śródmiejskie i zachęcić kierowców do objeżdżania centrum.
Włodarze nie zmieniają jednak zdania. Polityka zwiększania przepustowości kosztem komfortu niezmotoryzowanych znajdzie kontynuację, bowiem władze miasta chcą zbudować kolejne przejście podziemne w centrum.
Piesi pod ziemięTym razem „krecia robota” zostanie wykonana przy rondzie Lussy. Podziemne przejście będzie biegło pod ul. Pałacową (fragment od ronda do bramy Pałacu Branickiech). Zgodnie z założeniami, na wysokości bramy wjazdowej do Pałacu piesi idący chodnikiem wzdłuż al. Piłsudskiego będą schodzić do tunelu ciągnącego się wzdłuż rzeki Białej, a na powierzchnię wyjdą przy Parku Starym.
Projekt przewiduje również stworzenie przejazdu dla rowerzystów. W odróżnieniu od nowo otwartego tunelu na skrzyżowaniu Sieniewicza i Piłsudskiego ma nie mieć rampy, dzięki czemu nie będzie konieczności zsiadania z jednośladu. Wciąż pozostaje jednak problem obsługiwanych relacji. Podziemia nie umożliwią rowerzystom przejazdu we wszystkich możliwych kierunkach, w związku z czym część cyklistów będzie zmuszona do zmiany trasy lub pokonywania skrzyżowania jezdnią.
Przepustowość najważniejsza?Przyczyna likwidacji przejść w poziomie jezdni pozostaje niezmienna. Podobnie, jak w przypadku podziemi przy placu Inwalidów, najważniejszym argumentem pozostaje przepustowość. Bezpieczeństwo niezmotoryzowanych, którzy mogą uniknąć potencjalnego zdarzenia z samochodem, stanowi tak naprawdę przykrywkę dla konsekwentnie realizowanej polityki ułatwiania życia kierowcom.
Realizacja założeń magistratu przyczyni się do dalszego wzrostu ruchu samochodowego w centrum. Mimo budowy obwodnicy śródmiejskiej, tworzenia zapisów odnośnie zrównoważonego transportu (obecnych chociażby w strategii rozwoju miasta do roku 2020) oraz wytyczania bus pasów, liczba poruszających się w mieście aut będzie konsekwentnie rosnąć. Zjawisko indukcji ruchu to pojęcie znane zachodnim inżynierom od mniej więcej czterdziestu lat. Niestety, u nas się nie przyjęło. W dalszym ciągu nie rozumiemy, że poszerzanie dróg w celu rozwiązania problemów z korkami przypomina walkę z otyłością przez luzowanie pasa.
Kolejna „kreciej robota” martwi tym bardziej, że Pałac Branickich i jego okolice stanowią wizytówkę miasta. Idzie tam każdy, kto przyjechał do Białegostoku w celach turystycznych. Jak podziemne przejście będzie rzutować na wizerunek stolicy Podlasia? Co pomyślą o nas sąsiedzi widzący w reprezentacyjnym miejscu Białegostoku rozwiązanie, z którego w ich kraju zrezygnowany już dawno temu? Skojarzenia zapewne nie będą pozytywne.
Czy Białystok doczeka w końcu czasów, kiedy niezmotoryzowani przestaną być traktowani jako stanowiące przeszkodę dla ruchu samochodowego zło, które należy zagnać do podziemi? Możliwe, choć w najbliższym czasie się na to nie zanosi.