Od pierwszego marca w niedzielę kluczowe tramwaje i autobusy mają jeździć co 30 minut. Miasto zaplanowało cięcia szukając oszczędności. Z podobnego pomysłu w Warszawie szybko się jednak wycofano.
Bydgoszcz
ma ten sam problem co wiele innych polskich miast – mniejsze niż zakładano wpływy z PIT, po rządowej obniżce i zwolnieniu z opłat pracowników do 26. roku życia i rosnące wydatki, m.in. z powodu cen prądu. Co więcej tegoroczny budżet transportowy został w ostatniej chwili uszczuplony o ok. 6 mln zł. Podczas sesji budżetowej prezydent Rafał Bruski w ostatniej chwili zgłosił poprawkę dotyczącą budowy basenu na Miedzyniu. Pieniądze znaleziono między tramwajami a autobusami.
Urzędnicy zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej musieli dość szybko znaleźć oszczędności, bo sami przyznali, że ubytkiem zostali zaskoczeni. W dodatku zbiegło się to z grudniowym powrotem tramwajów do dzielnicy Górny Taras, która przez wiele miesięcy była odcięta z powodu przebudowy węzła Szarych Szeregów i części trasy. W efekcie od stycznia rzadziej jeździ tramwaj nr 4.
Od 1 marca rozrzedzone mają zostać linie tramwajowe i autobusowe w niedziele. Linie tramwajowe (1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 i 10) i autobusowe (51, 52, 53, 55, 58, 61, 64, 65, 67, 69, 71, 74, 77 i 89) mają kursować w niedziele co pół godziny. Z kolei w niedziele handlowe mają korzystać z rozkładów sobotnich. Mniejsze zmiany dotkną też niektóre inne linie. Chodzi m.in. o skrócenie szczytu lub trasy i korekty rozkładu.
Ratusz broni się, że zmiany zostały poprzedzone analizami, a pojazdy często jeździły prawie puste. Podstawowy argument dotyczy tego, że w tym roku prawie wszystkie niedziele będą już niehandlowe, więc zapotrzebowanie na przejazdy, według urzędników, będzie mniejsze (jak stwierdzono – oferta jest "przewymiarowana").
Podobna sytuacja, ale na razie nierozwiązana, ma miejsce w Warszawie. W grudniu
ZTM zapowiedział korekty w niedzielnych rozkładach kilkudziesięciu linii. Część miała zostać zawieszona, część kursować rzadziej, lub ruszać na trasy później. Tłumaczono to tak samo, mniejszym zainteresowaniem komunikacją w niedziele niehandlowe, a oszczędności szacowano na 25 mln zł rocznie. Jednak po protestach
decyzję na razie wstrzymano, a w ZTM-ie tłumaczą, że należy ona do radnych.