Od kilku lat w Człuchowie nie działa już PKS. Został on jednak dość skutecznie zastąpiony przez Powiatowy Zakład Transportu Publicznego. Samorządowy przewoźnik chwali się, że dociera do praktycznie wszystkich miejscowości na swoim obszarze.
Człuchowski PKS wycofywał się z rynku przewozów pasażerskich stopniowo i już w 2010 r. zrezygnował z obsługi szeregu kursów i całych tras. Kolejne lata przynosiły dalsze redukcje, aż w końcu spółka skupiła się na innych sektorach gospodarki:
prowadziła bistro, organizowała imprezy okolicznościowe oraz utrzymywała stację kontroli pojazdów. Problem z transportem zauważył natomiast powiat i zorganizował własny podmiot świadczący usługi na trasach, na których dawniej można było spotkać autobusy PKS-u.
Pandemia przestała odciskać swoje piętno
Podobnie jak dla innych przewoźników, ostatnie lata nie były dla człuchowskiego PZTP łatwe, bo w okresie pandemii zauważalnie ubyło pasażerów. – Sytuacja wróciła do normy – mówi jednak Stanisław Kosidowski z Powiatowego Zakładu Transportu Publicznego w Człuchowie. Aktualna sytuacja przewoźnika pozwala mu na
prowadzenie wymiany taborowej. Wycofywane z obsługi mają zostać najbardziej wyeksploatowane egzemplarze.
– Będą one zastąpione nowymi autobusami – zapowiada nasz rozmówca. Zapewnia też, że przewoźnik dociera obecnie do niemal wszystkich mieszkańców powiatu. – Nasze autobusy docierają do 98 proc. miejscowości. Kilka miejscowości jest obsługiwane przez przewoźnika z sąsiedniego powiatu – usłyszeliśmy.
Dawny dworzec został zlikwidowany
PZTP nie korzysta z dawnego, zlikwidowanego dworca PKS. Nie uruchomił też własnego punktu o podobnym charakterze. Przedstawiciel przewoźnika twierdzi jednak, że nie jest to dla podróżnych problemem. – Pasażerowie mogą korzystać na terenie miasta z sześciu lokalizacji, co oznacza, że odległość do przystanku jest niewielka – tłumaczy.
Założenia przewoźnika o sukcesywnym wycofywaniu najbardziej wyeksploatowanych pojazdów potwierdzają się w rzeczywistości. W tym roku PZTP zbywał już cztery autobusy, spośród których wszystkie były niesprawne. Dwa pozostawały czasowo wyrejestrowane, jeden – marki Jelcz – miał trafić na złom.