Interdyscyplinarny zespół doradczego ds. COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk opublikował apel i 16 zaleceń, którymi należy się kierować w celu powstrzymania gwałtownego wzrost liczby zachorowań. Jedno z nich dotyczy transportu publicznego, który znów nie został przedstawiony w najlepszym świetle.
Interdyscyplinarny zespół doradczy ds. COVID-19 powołano w PAN 30 czerwca 2020 roku. Przewodniczącym grupy jest prezes PAN prof. Jerzy Duszyński, a jego zastępcą – prof. Krzysztof Pyrć (Uniwersytet Jagielloński). Funkcję sekretarza pełni dr Aneta Afelt z Uniwersytetu Warszawskiego.
Wczoraj (11 października) zespół opublikował 16 zaleceń. - Pierwsza fala COVID-19 przeszła przez Polskę łagodniej niż w innych krajach, kosztem szybko wprowadzonych dużych restrykcji. Teraz jednak, wraz z nadejściem jesieni, lawinowo rośnie liczba wykrytych zakażeń wirusem SARS-CoV-2 i niestety także śmierci pacjentów z chorobą COVID-19. Wiele niezdiagnozowanych osób zakaża kolejne. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Musimy zdać sobie sprawę, że jeśli w tej chwili powszechnie i solidarnie nie zmienimy naszego lekceważącego postępowania, to za miesiąc spotka nas tragedia całkowicie zablokowanego systemu opieki zdrowotnej. Już teraz wolne miejsca w szpitalach kończą się bardzo szybko - czytamy w apelu.
- Grozi nam to, że w najbliższym czasie wielu ludzi pozbawionych pomocy umrze w domach lub nawet na ulicach. Prognozy wskazują na to, że w kolejnych dniach sytuacja będzie się pogarszać. Nawet natychmiastowe całkowite zamknięcie gospodarki (lockdown) przyniosłoby pierwsze pozytywne efekty dopiero za około dwa tygodnie. Jednak medycyna i gospodarka to naczynia połączone. Koszty ponownego zamknięcia gospodarki będą ogromne, dlatego powinniśmy uniknąć tego kroku za wszelką cenę. Aby zapobiec najgorszemu, nie wystarczą same rządowe dekrety i wprowadzenie stanu wyjątkowego. To my, obywatele, wspólnie musimy podjąć działania, zmienić nasze zachowanie, aby uchronić najbardziej narażonych. Ty i ja już teraz możemy wspólnie zabezpieczyć siebie i bliskie nam osoby, stosując się rygorystycznie do następujących zaleceń - apelują naukowcy.
W transporcie “łatwo się zarazić”? Badania z innych krajów temu przeczą
Opublikowanych 16 zaleceń podzielono na cztery grupy: dla każdego, dla pracodawców, dla seniorów oraz pracowników medycznych. Można się z nimi zapoznać tutaj. W zaleniach dla pracodawców lub dla osób odpowiedzialnych za innych czytamy m. in. 9. :Już teraz wprowadź pracę zdalną w jak największym możliwym zakresie. Pamiętaj, że zatłoczone środki transportu publicznego, którymi podróżują Twoi pracownicy do pracy i z pracy do domu, są miejscem, w którym łatwo się zarazić SARS-CoV-2 lub grypą. Praca zdalna sprawi, że tłok w środkach transportu publicznego, szczególnie w godzinach szczytu, będzie mniejszy”.
Powyższe stwierdzenie, że w “transporcie publicznym łatwo zarazić się SARS-CoV-2 lub grypą” jest bardzo kontrowersyjne, w świetle publikowanych przez portal transport-publiczny.pl badań z innych krajów. Przypomnijmy, że w
Hongkongu odnotowało tylko do zakażeń w transporcie publicznym doszło w 0,07% przypadków, w Stanach Zjednoczonych - w 2,2%, w Hiszpanii - 1,6%. Wcześniejsze badania z Niemiec
wykazały tylko 0,2% zakażeń w komunikacji. Z kolei w transporcie lotniczym
Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) wykazało jedynie 44 zarażenia koronawirusem na 1,2 mld pasażerów.
Jak twierdzi dr Tang z uniwersytetu w Leicester, który jeszcze w maju przestrzegał przed transportem publicznym transport zbiorowy to obecnie “najbezpieczniejsze miejsca publiczne na Ziemi”, na co ma wpływ większa świadomość konieczności przestrzegania obostrzeń niż w innych miejscach, częsta dezynfekcja składów oraz intensywna wymiana powietrza (co kilka minut).
PAN: Nie zalecamy niekorzystania z transportu
Jak zapewnia w odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie przewodniczący zespołu prof. Jerzy Duszyński, w apelu nie ma zalecenia dotyczącego niekorzystania z transportu publicznego. - W punkcie 9. apelu mowa jest o zatłoczonych środkach transportu publicznego, nie o transporcie publicznym jako takim. Zalecenie dotyczy tego, aby pracodawcy umożliwiają pracownikom unikanie tłoku w podróży do pracy. Temu ma służyć organizacja pracy zdalnej – wtedy, kiedy jest to możliwe – tłumaczy prof. Duszyński.
- Koronawirus SARS-CoV-2 roznosi się drogą kropelkową. W celu uniknięcia zakażenia oprócz zasłaniania ust i nosa, konieczne jest zachowywanie dystansu w każdym pomieszczeniu, a więc również w środkach transportu. Komunikacja zbiorowa może być bezpieczna przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności. Jednym z nich jest właśnie dystans między pasażerami – konkluduje. - W pełni popieramy rozwój transportu publicznego, w tym jako środka ograniczania smogu i korków w miastach – zapewnił naukowiec.
Straszenie zatłoczonym autobusem
Abstrahując od dość ciekawej konstrukcji semantycznej zalecenia, która sugeruje że transportem publicznym jeżdżą wyłączenie pracownicy (a pracodawcy nie…), trzeba dodać, że Państwowa Akademia Nauk nie odpowiedziała na pytanie, jakie są naukowe źródła stwierdzenia o tym,
że w zatłoczonym transporcie publicznym łatwo się zarazić. Nie odniosła się również do badań z zagranicy, które przekazaliśmy. Tymczasem kolejny, 10. punkt “heksadekalogu” mówi: “pamiętaj, aby nakładać na innych tylko te rygory i ograniczenia, które są uzasadnione dostępną wiedzą i dowodami naukowymi, a nie wypływają jedynie z Twojego osobistego przekonania lub gwałtownych emocji, a punkt 12 “rygory przesadne i niezrozumiałe są lekceważone i przynoszą efekt odwrotny do zamierzonego”. W związku z tym należy zaapelować do PAN o szczegółowe przeanalizowanie kwestii bezpieczeństwa transportu publicznego, w tym zatłoczonego - dotąd bowiem nie ma potwierdzonych przypadków zarażeń w transporcie publicznym w Polsce, a od początku pandemii wykonano nim miliony - lub miliardy - podróży.
Dlaczego to takie ważne? Transport publiczny nie jest fanaberią. Dla milionów osób, które nie mogą prowadzić z racji wieku lub zdrowia, oraz kolejnych, których nie stać na samochód, to jedyny sposób dojazdu do szkoły i pracy. Stygmatyzowanie transportu publicznego spowoduje w wielu miejscach wycofanie ostatnich kursów, które są na granicy rentowności i brak możliwości dojazdu do pracy, szkoły czy służby zdrowia. Natomiast w Polskich aglomeracjach już mamy ogromny problem korków i smogu. Stosowanie przez mieszkańców własnych samochodów zamiast transportu zbiorowego tylko spotęguje te problemy, a one negatywnie odbiją się nie tylko na jakości życia, ale także na zdrowiu. Badania sugerują (
choć nie ma jeszcze jednoznacznych wyników), że zanieczyszczone powietrze może mieć zresztą wpływ na większe rozprzestrzenianie się i trudniejszy przebieg choroby SARS-COV-2.
Przewoźnicy
wprost mówią, że wprowadzone do komunikacji limity są nieżyciowe i niemożliwe do przestrzegania - a więc dokładnie takie, przed jakimi przestrzega PAN. Przewozy aglomeracyjne w największych miastach, czy w warszawskim metrze,
nie mają często fizycznej możliwości zwiększenia liczby kursów czy pojemności składów. Dlatego należy przede wszystkim skupić się na egzekwowaniu obowiązku noszenia maseczek podczas podróży, co
daje świetne wyniki w innych krajach. Oczywiście, trudno kwestionować apel o ułatwienia dla pracy zdalnej - to bardzo słuszne działanie. Jednak czynienie z transportu publicznego głównego “straszaka” to kolejne, po
niesławnej ulotce MEN stygmatyzowanie transportu publicznego. To może przynieść więcej szkody niż pożytku.