– Nie chcę zostać przejechany – odpowiedział umundurowany policjant patrolu rowerowego na służbie, na pytanie dziennikarki, dlaczego jedzie po chodniku, a nie po ulicy. Jazda rowerem po chodniku jest w Denver, podobnie jak w polskich miastach, nielegalna. Sprawę opisał lokalny magazyn „5280”.
Policjant, który miał na imię Tony, ale odmówił podania nazwiska wyjaśnił, że zdaje sobie sprawę, że jazda rowerem po chodniku jest w Denver nielegalna. On akurat miał prawo tam jechać, bo policjanci na służbie to jeden z wyjątków od tego zakazu, ale jak sam przyznał, nie tylko dlatego nie korzysta z ulicy. – Nie chcę zostać przejechany – powiedział dziennikarce magazynu „5280” (to miesięcznik wydawany w Denver od ćwierć wieku, wychodzący w nakładzie zbliżonym do 80 tys. egzemplarzy).
Tony dodał też, że ulice w Denver są pełne zakrętów i w wielu punktach miasta korzystanie przez rowerzystów z jezdni wiąże się z dużym ryzykiem, bo kierowcy po prostu nie widzą osób na rowerach. Przyznał, że sam nigdy nie ukarał mandatem rowerzysty na chodniku.
Pięć żeber na ulicy
Przepisy w Denver nie są jakoś specjalnie niezwykłe. Rowerzysta może jechać chodnikiem tylko pod warunkiem, że w odległości przecznicy jest miejsce, do którego zmierza. Wyjątki to policjanci na służbie, ale też inni umundurowani funkcjonariusze, czy też np. dostawcy prasy.
W praktyce jednak mało kto zakazem się przejmuje a i policja nie wymusza specjalnie na rowerzystach, by go przestrzegali. W całym ubiegłym roku odnotowano w policyjnych statystykach 39 takich przypadków (jak rozumiemy, nie każdy kończył się mandatem), a w tym roku jak na razie ledwie 13.
Rowerzyści przepytywani na ulicach Denver potwierdzają, że po chodniku jeżdżą, bo na jezdni jest niebezpiecznie. Niektórzy korzystają z ulicy, a z chodnika tylko w niektórych miejscach. Jeden z przepytywanych przyznał, że mniej więcej 80 proc. czasu spędza na jezdni, resztę na chodniku i zaczął jeździć po miejscach dla pieszych po tym, gdy jadący z tyłu samochód złamał mu pięć żeber.
Skrawki dla większości
Jill Locantore z organizacji WalkDenver przyznaje, że policjant Tony trafił w punkt i nie chodzi o to, by napuszczać pieszych na rowerzystów i odwrotnie. – Oczywiście to, czego piesi doświadczają na chodnikach często nie jest dla nich przyjemne. Ale problem w tym, że większość przestrzeni do poruszania się po mieście jest przeznaczona dla aut. Pozostałe grupy zostały zepchnięte gdzieś na boki i musimy się bić o skrawki na obrzeżach jezdni – tłumaczy.
Również w Polsce przepisy nie zezwalają rowerzystom, poza pewnymi wyjątkami, w których to najbezpieczniejsze rozwiązanie, na jeżdżenie po chodnikach. I również nad Wisłą zakaz jest masowo ignorowany, co powoduje liczne spięcia na linii rowerzyści–piesi. Dzieje się tak, bo w ostatnich latach wyraźnie chętniej jeździmy na dwóch kółkach. Szczególnie latem, nawet w tych miejscach, gdzie jest infrastruktura rowerowa, nie mieści ona wszystkich chętnych. A po ulicy, zwłaszcza w centrach miast, jeżdżą, póki co, głównie ci odważni.
Zapisz się do newslettera:
