W uberowej aplikacji w amerykańskim Denver użytkownicy, poza zamówieniem podwózki, otrzymują informację o najwygodniejszych połączeniach kolejowych i autobusowych z przewidywanym czasem podróży (od drzwi do drzwi) i wyliczoną ceną przejazdu. Za kilka tygodni powinni zyskać możliwość kupna biletu. To pierwsze miasto, w którym Uber integruje transport publiczny.
Po co Uberowi transport publiczny w aplikacji? – Jesteśmy przekonani, że to przeważnie najlepszy sposób poruszania się po większości miast, dlatego chcemy mieć go w aplikacji jako jedną z opcji transportowych – mówi w rozmowie z magazynem „The Verge” Andrew Salzberg, szef działu polityki transportowej i badań w Uberze.
Nie jest tajemnicą, że Uber od pewnego czasu dąży do tego, żeby skupić wszystkie opcje transportowe w swojej aplikacji. Przewozy samochodowe mają być tylko jedną z możliwości, jakie zaproponuje wam apka. Jeśli szybciej lub taniej dostaniecie się do celu metrem, autobusem, rowerem, czy hulajnogą (dla firmy najlepiej, rzecz jasna, oferowaną przez Ubera). Jeśli wygodna będzie podróż łączona, to też aplikacja powinna wam zaproponować coś takiego. „The Verge” porównuje to do motywu z „Władcy Pierścieni”.
Nie ma też wątpliwości, że to element trwającej od dłuższego czasu próby zmiany wizerunku firmy. Uber ma się przestać kojarzyć ze start–upem, który zarabia na naruszaniu reguł i korzystaniu z sytuacji, gdy są one niejasne. Po drugie, mimo, że Uber przekonuje, że uzupełnia transport publiczny (np. zapewniając dojazdy tzw. ostatniej mili, czyli od domu do stacji kolejowej lub stacji metra), z kilku badań przeprowadzonych w USA wynika, że raczej odbiera komunikacji miejskiej pasażerów.
W opublikowanym niedawno badaniu trzech specjalistów od inżynierii lądowej z Uniwersytetu Kentucky, którzy prześledzili efekty uruchomienia usługi Ubera i Lyfta w 22 amerykańskich miastach wynika, że od momentu uruchomienia aplikacji taksówkowych, liczba pasażerów komunikacji miejskiej spada. Bezpośredni związek przyczynowo–skutkowy byłby uproszczeniem, ale badacze wskazują na korelację. Np. w Nowym Jorku od 2015 do 2018 r. liczba przejazdów Uberem i Lyftem wzrosła z 60 tys. dziennie do 600 tys. dziennie. Równolegle dzienna liczba pasażerów nowojorskiego transportu publicznego spadła o 580 tys.
Włączenie komunikacji miejskiej do uberowej aplikacji ma odwrócić ten trend, tym bardziej, że zmiana charakteru usługi wydaje się być sensowna. W dostarczaniu usługi taksówkowej Uber zapewne doszedł do ściany. Za to w dziedzinie kompleksowej mobilności (Mobility as a Service), perspektywy są znacznie szersze.
Na razie w Denver informacje transportowe są dostarczane przez aplikację dzięki porozumieniu z Moovit, czyli innym start–upem, zajmującym się właśnie interaktywnymi rozkładami jazdy. Możliwość zakupu biletów zapewni współpraca z aplikacją sprzedażową Masabi. Gdyby Uber chciał spróbować tego samego w Polsce, może być mu nawet łatwiej.
Nad Wisłą miasta przeważnie dają wojny dostęp do informacji transportowych. Polityka biletowa jest różna w zależności od samorządu, ale np. warszawski ZTM współpracuje z każdą aplikacją, która chce sprzedawać warszawskie bilety.